Państwowy Instytut Geologiczny (PIG) ogłosił dzisiaj (21.03) raport o stanie zasobów naszego gazu łupkowego. Dokument ten był od dawna oczekiwany. Wiąże się to z zapowiadanymi przez amerykańskie agencje i media niewyobrażalnymi wprost zasobami tego gazu w Polsce.
Miało być go u nas najwięcej w Europie. Podawano liczbę 5,3 biliona metrów sześciennych tego gazu, co miało nam starczyć na około 300 lat. Publikacja tych danych zwróciła uwagę producentów gazu na całym świecie, a szczególnie w Europie. Jest to można powiedzieć już historyczny aspekt tej sprawy. Teraz mamy nowe dane, które opracowane wspólnie z instytucjami naukowymi USA mają być bardziej wiarygodne.
Prognozy są mało pocieszające, bo gazu łupkowego ma być od 348 do 768 miliardów metrów sześciennych. Być może, że jest go nawet 1,9 biliona metrów sześciennych. Jest to w przybliżeniu zaledwie jedna trzecia, a może nawet jedna dziesiąta poprzednio podawanej ilości tego gazu. Kto ma w tej sprawie rację? Medialna i polityczna reguła mówi, że ten ma rację, kto ostatni zabiera głos w tej sprawie. Jedno jest pewne, że niezależnie od wszelkich szacunków prawdziwa ilość gazu łupkowego na terenie Polski jest stała i niezmienna. Po prostu, jego rzeczywista ilość nie zależy od żadnych ludzkich szacunków, a tym bardziej nie zależy ona od przeprowadzonych zaledwie penetracyjnych wierceń badawczych.
Trzynaście i sto otworów
Redukcję naszych oczekiwań w sprawie zasobów gazu łupkowego kilkanaście dni temu zapowiedział już Główny Geolog Kraju - Piotr Woźniak po swoim powrocie z USA. Wbrew ogólnemu rozczarowaniu mediów jest to wiadomość bardzo pozytywna. Przede wszystkim dlatego, że na terenie naszego kraju odwiercono dotąd tylko trzynaście otworów badawczych za gazem łupkowym. Mniej więcej połowa z nich dała wynik negatywny, przynajmniej pod względem opłacalnej eksploatacji tego gazu. Tymczasem Piotr Woźniak przypomniał, że do wiarygodnej oceny zasobów tego gazu potrzeba odwiercenia przynajmniej około 100 otworów.
Te dotychczasowe trzynaście otworów potwierdziło, że gaz łupkowy jest. Warto go szukać i być może nastąpią tu dalsze odkrycia podobne do amerykańskich. Jest to w jakiejś mierze bardzo nawet prawdopodobne, bo właśnie na ukos przez Polskę od Rzeszowa do Gdańska i dalej przez Bałtyk przebiega kilkudziesięciokilometrowej szerokości strefa łupków paleozoicznych zawierających potencjalne zasoby tego gazu. Te zapowiadane sto otworów, jak dobrze pójdzie będą odwiercone gdzieś za jakieś dziesięć kolejnych lat. Mniej więcej za tyle lat będziemy mieli kolejne już prognozy oparte na bardziej wiarygodnych wynikach.
Wróżenie z fusów
Określenie wszelkich zasobów złóż na terenie naszego kraju regulują przepisy prawa geologicznego i górniczego. Na podstawie tego prawa można się jedynie zgodzić z tym, że na terenie naszego kraju występują złoża gazu łupkowego, których wydobywanie może przynieść korzyść gospodarczą. Wszelkie inne na ten temat publikacje, informacje, spekulacje i domysły owszem są uprawnione, ale tylko w obiegu medialnym jednak pod względem formalnym są one pozbawione jakichkolwiek podstaw. Zasady ustalania zasobów wszelkich złóż regulują stosunkowo ścisłe w tej materii przepisy wspomnianego wyżej prawa. Oto, art. 88 wymaga, aby "wyniki prac geologicznych, wraz z ich interpretacją, określeniem stopnia osiągnięcia zamierzonego celu wraz z uzasadnieniem, przedstawiono w dokumentacji geologicznej".
O stopniach dokładności dla tego rodzaju dokumentacji mówi odpowiednie rozporządzenie ministra środowiska. Ustala ono pięć kategorii dokładności tejże dokumentacji. Na najniższym stopniu znajduje się kategoria "D" żargonowo nazywana penetracyjna. Dopuszcza ona, aby błąd oszacowania średnich wartości parametrów złoża i zasobów mógł przekraczać 40 proc. . Samo sporządzenie takiej dokumentacji to jeszcze mało, prawo wymaga, aby była ona zatwierdzona przez odpowiedni organ administracji państwowej. Czy dziesięciokrotne różnice podawanych zasobów szacunkowych spełniają te wymogi? Oczywiście, że nie! Żadnej dotąd dokumentacji geologicznej zasobów gazu łupkowego nawet w kategorii "D" nie wykonano, ani też jej nie zatwierdzono. Dotyczy to także prognozowanych zasobów "łupkowej" ropy naftowej.
Zatem wszystkie obliczenia, prognozy, uczone wywody na temat istniejących zasobów tego gazu w naszym kraju, to czyste wróżenie z przysłowiowych fusów. Wobec braku wspomnianych procedur wróżenie to jest niezależne od tego jakich dla jego uzasadnienia używa się argumentów. Być może, że "wróżba" ta jest oparta nawet na najbardziej optymalnych przesłankach. Nie mniej wobec braku wspomnianych dokumentów nadal pozostaje ona tylko na poziomie mało pewnej prognozy. Dlaczego robi to poważna instytucja, jaką jest PIG, która opiera swoją działalność na wspomnianym prawie geologicznym i górniczym pozostanie jej tajemnicą. Domyślać się można, że czyni to pod naciskiem politycznym nie mającym żadnego związku z odpowiednimi procedurami prawnymi, naukowymi i technicznymi.
Ile rzeczywiście?
Jest jasne, że opracowane na życzenie polityków szacunkowe zasoby nie mają nic wspólnego z zasobami rzeczywistymi. Tu przypomina się anegdota związana z legendarnym budowniczym KGHM w Lubinie dr Tadeuszem Zastawnikiem. Kiedy pełnił on potem funkcję wiceministra energetyki, przewodniczył kryzysowej naradzie dotyczącej zaopatrzenia energetyki w węgiel brunatny. Obecnych na sali przedstawicieli nauki, przemysłu i administracji zapytał on, jakie są zasoby tego węgla. Na co kilka osób zgodnym chórem zapytało go - a jakie sobie zasoby pan minister życzy?
Wzburzony Zastawnik krzyknął: "za durnia mnie macie!", "co wy sobie myślicie !". "Mówcie, jak jest naprawdę, a nie co ja sobie życzę!". No właśnie, jak jest z tym gazem łupkowym naprawdę? A no jest tak, że nikt nie chce się przyznać do tego, że nikt nic pewnego nie wie. I to jest cała prawda na temat tego, ile mamy gazu łupkowego. Podobne w tej sprawie stanowisko zajął w dzisiejszej rozmowie z portalem górniczym nettg prof. Mariusz-Orion Jędrysek. Powiedział on: "Gdyby się okazało za 10 lat, że mamy na przykład 7 bilionów metrów sześciennych, to by mnie to nie bardzo zaskoczyło". Krótko mówiąc, teraz tak naprawdę jeszcze nie wiadomo, ile jest tego gazu. W tym całym zamieszaniu jedyną dobrą wiadomością jest ta, że PIG usiłuje możliwie pomniejszyć nie znalezione jeszcze bogactwa. Wychodząc ze słusznego założenia, że lepiej jest cieszyć się z odkrycia większych zasobów, niż się to przewidywało, aniżeli tłumaczyć się z porażki hurra optymistycznych wizji.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.