Jeszcze 10 lat temu poszukiwania łupkowej ropy naftowej i gazu łupkowego miały poparcie rządów, naukowców i mediów na całym świecie. Nie inaczej było w Polsce.
Na usprawiedliwienie ogólnego entuzjazmu dla tych nowych form eksploatacji paliw energetycznych, można przypomnieć, że cena baryłki ropy naftowej wahała się wtedy powyżej 120 USD i utrzymywała się jeszcze przez kilka następnych lat.
Jak wiadomo nic nie trwa wiecznie, a szczególnie w relacjach finansowych. Odkryte amerykańskie zasoby okazały się zarówno dochodowe, jak i zdominowały światowy ich rynek. Z tego powodu, dotychczasowi monopoliści w postaci Arabii Saudyjskiej i Rosji okazali swoje niezadowolenie z wypierania ich ze światowego rynku. Chcąc się na nim utrzymać rozpoczęli oni sprzedaż po obniżonych cenach. Te natychmiast runęły w dół, a wraz z nimi krótkoterminowa opłacalność wydobycia łupkowych produktów naftowych.
Opłacalność technologii łupkowej
Nieopłacalność tej technologii była do przewidzenia, wszak koszta odwiertu łupkowego były dużo wyższe od tradycyjnego pionowego otworu eksploatacyjnego. Łupkowy otwór wiertniczy miał liczne poziome odgałęzienia, które dla wzmocnienia przepływu produktów naftowych szczelinowano wypełniając je pod wysokim ciśnieniem drobnym piaskiem z odpowiednimi koagulantami.
To wszystko podnosiło cenę końcowych efektów tej technologii. Pomimo tego przez kolejne lata nadal inwestowano w nią, uzupełniając światowy rynek i nie zważając na brak rentowności.
Pozornie wydaje się to prawie niemożliwe, gdyż na ogół nikt przy zdrowych zmysłach nie kontynuuje deficytowej produkcji. Finansowy system amerykański pozwala na to, udzielając firmom naftowym nieograniczonego kredytu, którego spłaty stale odraczane są na następne lata.
Jest to dobrze funkcjonujący system w całej gospodarce USA, która nieustannie się zadłuża, bez ponoszenia jakichkolwiek z tego powodu konsekwencji. Dzieje się tak dlatego, że kolejny dług nominowany w postaci obligacji jest wykupywany przez krajowe i zagraniczne banki. Jest on w tej postaci dobrze oprocentowany, przynosząc ich nabywcom znaczące zyski.
Amerykański geolog
To długoletni pracownik firm poszukiwawczych gazu ziemnego i ropy naftowej w USA. Ponieważ mówi on rzeczy niepopularne w tym kraju zastrzegł sobie anonimowość. Jego poglądy na stan łupkowego przemysłu naftowego publikuje portal inwestycyjny Investment Wacht.
Autor tego tekstu pisze, że niedawno skontaktował się z nim geolog, który przez ponad dekadę pracował w amerykańskim przemyśle naftowym i cierpliwie tłumaczył mu, dlaczego sprawy nie ulegną poprawie. Od dekady prowadził on poszukiwania ropy i gazu ziemnego w USA. Teraz jest wykładowcą swojej specjalności w Jordanii.
Opisany system finansowy wspierający łupkowy przemysł wydobycia nazywa on „schematem Ponziego”, czyli piramidy finansowej, która musi runąć, z czego zdaje sobie sprawę Wall Street wstrzymując kredyty przeznaczone na ten cel.
Dno beczki
Geolog ten obrazowo zasoby ropy naftowej i gazu ziemnego w USA porównuje do beczki pełnej tych surowców energetycznych. Twierdzi on, że technologia łupkowa została wymuszona wraz z wybraniem dostępnych zasobów tą prostą i tanią technologią. Sięgnięto po zasoby łupkowe, aby utrzymać poziom produkcji.
Była to według niego technologia „skrobania dna beczki”, która była już pusta. To nie mogło już trwać długo. Po prostu zasoby w znanych basenach permskich ropy naftowej i gazu ziemnego zostały wyczerpane.
Raporty dla firm naftowych przewidywały spadek eksploatacji z łupkowych złóż na rok 2021. Jednak nadal duża część gazu ziemnego i ropy naftowej pochodzi z odwiertów łupkowych. Problem jest jednak w tym, że nie wierci się już nowych tego rodzaju ujęć łupkowych, bo zasoby naftowo-gazowe są ograniczone, nie tylko ilościowo, ale również terytorialnie i obie te granice zostały już wykorzystane do swoich granic.
Pesymista
Podnosi on też problem globalnego spadku wydobycia gazu ziemnego i ropy naftowej na świecie. Spada tempo wiercenia nowych otworów w konwencjonalnej technologii. Przełoży się to na spadek wydobycia i wzrost ceny wszystkich paliw kopalnych.
Jeżeli dojdą do tego wojny lub klęski żywiołowe możemy spodziewać się poważnych kłopotów związanych z pogłębiającym się kryzysem energetycznym. Geolog ten twierdzi, że politycy potrzebują taniej ropy, ale już jej nie zobaczymy.
Jest on przekonany o tym, że w przemyśle naftowym nie rozwija się obecnie żadna nowa technologia, która może nas uratować. Fizyka i geologia są przeciwko nam w tej sprawie.
Wiatr i energia słoneczna też nas nie uratują, gdyż wymagałoby to większych inwestycji w materiały i energię niż posiadamy. Swoją relację kończy on pesymistycznym stwierdzeniem, że nie ma mowy, żebyśmy się z tego wydostali.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Ja tam żadnej tragedii nie widzę . Za rok 2020 wydobycie ropy z łupków 7 mln baryłek na dobę. Gdyby nie łupki świat dawno borykałby się z poważnym kryzysem naftowym przy którym COVID to niewinna igraszka.