Czeski rząd podjął w poniedziałek, 3 lutego, decyzję o zainstalowaniu 17 nowych stacji mierzących poziom wód gruntowych niedaleko granicy z Polską, w pobliżu kopalni Turów. Planowane są także pomiary hałasu, zanieczyszczeń powietrza i wstrząsów.
Nowe stacje pomiarowe poziomu wód gruntowych mają kosztować około 24 tys. euro rocznie i mają zacząć funkcjonować najpóźniej od kwietnia br. Po posiedzeniu gabinetu nie podano szczegółów innych planowanych pomiarów. Minister środowiska Richard Brabec podkreślił, że monitoring będzie finansowany przez państwo.
- Poinformowałem rząd, co robimy w interesie kilkudziesięciu tysięcy czeskich obywateli, którzy mieszkają przy granicy i którym zagraża możliwa utrata wody, tak gruntowej, jak naziemnej - powiedział.
Podkreślił, że zebrane informacje mają określić ryzyko pogorszenia się sytuacji w okolicach kopalni.
- W sytuacji ewentualnych postępowań, musimy mieć absolutnie poważne informacje, ponieważ Polska stwierdziła, że jeżeli zostaną zakłócone dostawy wody, to będzie je wyrównywać. Pozostaje pytanie, w jaki sposób - czy finansowo, czy poprzez dostawy wody z innych źródeł - powiedział Brabec.
Minister zwrócił uwagę, że stroną prawną czeskiego sprzeciwu wobec rozszerzenia wydobycia w kopalni Turów zajmują się władze kraju (województwa) libereckiego, które zapowiedziały odwołanie od decyzji polskich urzędów. Złożona została już skarga do Komisji Europejskiej, w której wskazano na naruszenia w transgranicznym postępowaniu w ocenie oddziaływania na środowisko.
Kopalnia węgla brunatnego Turów pracuje głównie na potrzeby pobliskiej elektrowni, pokrywającej około 8 proc. zapotrzebowania na energię w Polsce. Polska Grupa Energetyczna, do której należy i elektrownia, i kopalnia, planuje eksploatację złoża do 2044 r.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.