W ruchu Marcel zespolonej kopalni ROW zintensyfikowano prace zbrojeniowo-likwidacyjne. Prowadzą je dwa oddziały GZL1 i GZL2.
- Dawno już nie mieliśmy takiego natłoku robót. Zaczęło się pod koniec grudnia ub. r., kiedy to zazbroiliśmy ścianę C-4 w pokładzie 502/2. Równolegle rozpoczęto roboty z przygotowaniem do likwidacji ściany C-5a w pokładzie 505. Po ich wykonaniu załoga niezwłocznie przystąpiła do przezbrajania następnego kompleksu ścianowego. Rozpoczęliśmy rabunek sekcji w kanale likwidacyjnym ściany C-5a w pokładzie 505 do nowo zbrojonej ściany W-3 w pokładzie 507. Rozpoczęliśmy przerzut sekcji, ponieważ rozcinka ściany była już gotowa. Przed zakończeniem robót został przygotowany kanał likwidacyjny ściany M-2 w pokładzie 712. Następnie trzeba było przezbroić kompleks ścianowy ze ściany M-2 do ściany M-1 w tym samym pokładzie. Ściana ma ruszyła w pierwszej dekadzie marca. Równolegle wykonywane było siatkowanie ściany C-3 w pokładzie 505. Wszystko to ze szczególnym uwzględnieniem bezpieczeństwa pracy - wylicza jednym tchem Michał Domagalski, kierownik robót górniczych ds. zbrojenia i likwidacji, przewozu dołowego i transportu.
Było na styk
Dawniej do dyspozycji górnicy mieli o jeden zmechanizowany kompleks ścianowy więcej.
- Czasy się zmieniają, a wraz z nimi górnicze realia. Ściana kończyła bieg, przezbrajano ją i przygotowywano nową wraz z odstawą urobku. Kiedy stara ściana kończyła wybieg, nowa ruszała w innym rejonie. Było, jak się to mówi, na styk. Teraz nie ma ściany rezerwowej i co za tym idzie, w okresie przezbrajania jest mniejsze wydobycie. Nadrabiamy je później. Każda ściana jest bardzo dokładnie wybierana, żeby nie zostawały resztki. Nasi górnicy z oddziałów GZL1 i GZL2 w zależności od sytuacji rozpierają 2-3 sekcje na zmianę. Przy likwidacji rabujemy 3-5 sekcji. To daje w sumie ok. 12 sekcji na dobę. Wynik uważam za bardzo dobry - ocenia Domagalski.
Zważywszy na braki kadrowe spowodowane ubiegłorocznymi odejściami na emerytury i świadczenia górnicze, załogom obydwu oddziałów należą się słowa uznania za to, że są w stanie sprostać takiemu natłokowi robót. Jeszcze rok temu w kopalni funkcjonował oddział GP3, który zajmował się wszystkimi rodzajami przebudów, wzmacnianiem wyrobisk oraz robotami zbrojeniowo-likwidacyjnymi. Na skutek odejść po prostu się rozpadł i musiał zostać rozwiązany. Młodsi górnicy zasilili oddziały GZL1 i GZL2 oraz oddziały transportu dołowego. Pracują zarówno w części macierzystej ruchu Marcel, jak i w marklowickiej.
- Sądzę, że w tym składzie będziemy sobie dobrze radzić, zważywszy na fakt, że likwidacja ściany M-1 w pokładzie 712 i zbrojenie ściany M-6 w tym samym pokładzie zakończą wydobycie w części macierzystej ruchu Marcel. Pozostanie tylko część marklowicka. Naturalnie pracy wciąż będzie sporo. Jak pójdziemy takim tempem, to w tym roku wykonamy jeszcze cztery zbrojenia i cztery likwidacje – kalkuluje Michał Domagalski.
Wzajemnie się wspierają
Trzon oddziału GZL1 stanowią młodzi pracownicy ze stażem poniżej 8 lat. Starsi to zaledwie 15 proc. załogi. W oddziale GZL2 przeciętna stażu pracy waha się w granicach 10-15 lat. W wykonywaniu wielu zadań górnicy obydwu oddziałów wzajemnie się wspierają.
- Z takiej organizacji robót jesteśmy zadowoleni - potwierdza Rafał Starosta, sztygar oddziałowy GZL1.
Przyznaje, że dzięki nowoczesnym technologiom robota idzie szybciej, bez awarii.
- To fakt. Jak zaczynałem pracę w kopalni, zbrojenie ściany trwało nawet pół roku, teraz dwa miesiące to góra. Transport ciężkich elementów sekcji prowadzony jest kolejkami zębatymi spągowymi, podwieszanymi spalinowymi oraz spągowymi linowymi bezpośrednio do rozcinek ścian, bez przeładunku. Odstępuje się ponadto od transportu kołowrotami. Jest bezpieczniej – przytakuje Piotr Kwiatkowski, przodowy z GZL2.
Damian Firut, sztygar oddziałowy GZL2, nie ma wątpliwości, że kopalnia technologicznie posunęła się bardzo do przodu, ale - jak powiada - ludzie też więcej potrafią.
- Są dobrze przygotowani do pracy, wszechstronni. Kiedyś nie dalibyśmy rady stawić czoła tylu zadaniom, a dziś nie ma praktycznie problemu - dodaje.
Do najmłodszych stażem pracowników zalicza się Radosław Kiełb. Zaledwie 5 lat temu rozpoczął pracę w kopalni. Jak żartują jego przełożeni, urodził się w przodku. Mimo tak młodego wieku awansował już na stanowisko przodowego z GZL1.
- Wychował mnie mój poprzednik. Jestem mu wdzięczny za zaufanie, którym mnie obdarzył. Inaczej nie miałbym szans na taki awans - przyznaje.
Marzec był dla obydwu oddziałów nad wyraz pracowity.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.