Rozpoczęte w energetyce inwestycje odsunęły niebezpieczeństwo niedoboru mocy w Polsce o ok. 8-10 lat wobec pierwotnych prognoz, mówiących o potencjalnych problemach już w 2016 r. Jednak decyzje o kolejnych inwestycjach wymagają mechanizmów ograniczających ryzyko - wskazują eksperci.
Jednym z takich mechanizmów może być wprowadzenie rynku mocy, czyli rozwiązania polegającego na wynagradzaniu wytwórców nie za wyprodukowaną energię, ale za udostępnienie mocy, czyli gotowość do jej wyprodukowania w razie potrzeby. Taki mechanizm miałby wspomóc niezbędne inwestycje w energetyce, utrudnione z powodu ryzyka i niskich cen energii elektrycznej.
Perspektywa wprowadzenia rynku mocy jako "być albo nie być" dla nowych inwestycji w energetyce była we wtorek tematem jednej z dyskusji w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Uczestnicy debaty nie byli jednak do końca zgodni ani co do konieczności wprowadzenia takiego rozwiązania (alternatywą jest np. system rezerw strategicznych operatora), ani co do tempa prac i terminu wdrożenia takiego zmiany.
Prezes Urzędu Regulacji Energetyki Maciej Bando apelował, aby Ministerstwo Gospodarki (MG) i Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) zrobiły - jak mówił - "krok do przodu w decyzjach" dotyczących potencjalnego wprowadzenia rynku mocy lub innego mechanizmu postulowanego przez wytwórców.
- Oczekuję podjęcia dzisiaj rozmów i przygotowania rozwiązań, które zapewnią nam bezpieczną przyszłość (). Niech MG wspólnie z PSE - jako odpowiedzialni za bezpieczeństwo energetyczne kraju - powiedzą wyraźnie: przez najbliższe dwa lata nic nie robimy, bo uważamy, że sytuacja tego nie wymaga, bądź niech zaproponują jakieś modele, które będziemy mogli ocenić - mówił Bando, wskazując przy tym na długi, nawet 8-letni cykl inwestycyjny w energetyce.
Podkreślił, że potrzebne są decyzje z wyprzedzeniem, aby nie robić "zaskakujących zmian na przyszłość, kiedy z roku na rok taryfa wzrośnie np. o 10-15 proc. w sposób nieprzewidywalny.
Przedstawiciele MG i PSE wskazywali natomiast na konieczność ostrożnego i rozważnego podejmowania decyzji w tej kwestii. Negatywnym efektem rynku mocy mógłby bowiem być wzrost ceny energii, a tym samym osłabienie konkurencyjności gospodarki.
- Już 2 lata temu zasygnalizowaliśmy, że pewne rozwiązania są potrzebne i nawet nazwaliśmy je rynkiem mocy; nie oszukujemy się, że jakaś interwencja nie jest potrzebna, trzeba to tylko zrobić w sposób przemyślany, precyzyjny i tak, żeby nie obciążało to nadmiernie odbiorcy - mówił dyrektor departamentu energetyki w resorcie gospodarki Tomasz Dąbrowski.
Zapowiedział, że w tym roku MG opublikuje kolejny raport z wyników nadzoru nad bezpieczeństwem elektroenergetycznym i przedstawi najnowsze prognozy w tym zakresie. Poprzedni taki raport powstał dwa lata temu.
Dyr. Dąbrowski ocenił, że jest potrzeba sformułowania warunków, umożliwiających podejmowanie inwestycji w energetyce i eliminujących zakłócenia na polskim rynku. Takim mechanizmem mógłby być rynek mocy, rozumiany jako usługa, która uzupełnia przychody wytwórców i będzie lepiej odzwierciedlać sytuację na rynku; dziś konkurują na nim źródła o różnych jednostkowych kosztach wytworzenia energii, co zaburza obraz sytuacji.
- Wydaje się, że tak dalej być nie może. Albo trzeba będzie skonstruować kolejną interwencję na rynku w postaci jakiejś formy płatności mocowej albo zastanowić się nad eliminacją zakłóceń, które występują na rynku - np. nieefektywnych czy nadmiernych systemów wsparcia itp." - powiedział dyrektor departamentu w MG, zastrzegając jednak, że przy podejmowaniu decyzji należy uwzględniać również decyzje podejmowane w innych państwach członkowskich UE.
Dąbrowski przestrzegał, że rozwiązanie przygotowane i wdrożone naprędce może okazać się chybione w perspektywie wielu lat.
- Stąd ostrożność z jaką podchodzimy do tego zagadnienia; ale tej ostrożności nie należy odczytywać jako niechęć do mądrej interwencji - podkreślił Dąbrowski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.