Gazprom ograniczając celowo dostawy do Polski próbuje politycznie naciskać na UE, która wspiera Ukrainę, dostarczając jej gaz. Ukraina bez dostaw gazu z Zachodu, prowadzonych m.in. przez terytorium Polski, może mieć zimą poważne problemy - uważają eksperci.
Ukraina od czerwca nie otrzymuje gazu z Rosji. Gazprom wtrzymał dostawy tłumacząc, że Kijów musi uregulować zaległe płatności za surowiec, bo inaczej dostawy nie zostaną wznowione. Spór trwa.
By Ukraina mogła przetrwać najbliższą zimę, kraje UE podjęły działania, by zaopatrzyć ją w gaz dostarczany z kierunku z zachodniego. Niemiecka spółka RWE zaczęła dostarczać gaz poprzez polski system gazociągów i połączenie gazowe na granicy polsko-ukraińskiej, a Słowacja ruszyła z pracami nad uruchomieniem gazociągu dostarczającego błękitne paliwo do swojego wschodniego sąsiada. Polskie PGNiG nie sprzedaje gazu na Ukrainę, ale gaz z Zachodu dostarczany do Kijowa przez polski system.
Dlatego - jak mówią eksperci - Moskwa zabiega o to, by przerwać te dostawy. W ciągu ostatnich dni Gazprom nie przesłał w całości zamówieniowych przez PGNiG ilości gazu - w poniedziałek dostawy dla polskiej spółki były mniejsze o 20 proc., we wtorek o 24 proc., a w środę o 45 proc. W efekcie z powodów technicznych i konieczności dokonania zmian w pracy gazowego systemu polski operator sieci Gaz-System musiał wstrzymać przesył gazu na Ukrainę.
- W związku z mniejszymi odbiorami gazu na puntach wejścia musieliśmy przeorganizować pracę systemu przesyłowego i to uniemożliwiało transport gazu przez przejście polsko-ukraińskie. Obecnie sytuacja w systemie przesyłowym pozwala na transport gazu przez punkt Hermanowice w kierunku Ukrainy i są one realizowane zgodnie z zamówieniami klienta - powiedziała PAP w piątek rzeczniczka Gaz-Systemu Małgorzata Polkowska.
Podkreśliła też, że umowa na transport gazu przez punkt Hermanowice na granicy polsko-ukraińskiej jest usługą na tzw. zasadach przerywanych. - Tak było zawsze, od momentu kiedy uruchomiliśmy to połączenie w listopadzie 2012 r. Po prostu warunki techniczne polskiego i ukraińskiego systemu przesyłowego w chwili obecnej nie pozwalają na oferowanie ciągłego przesyłu przez punkt Hermanowice w kierunku Ukrainy. To nie był pierwszy raz, kiedy wstrzymaliśmy przesył gazu na Ukrainę. Przykładowo zimą, kiedy jest zwiększone zapotrzebowanie na gaz i musimy zbilansować polski system przesyłowy, zdarzają się takie okresy, w których technicznie nie możemy transportować gazu na Ukrainę i wtedy wstrzymujemy przesył. W takich sytuacjach stabilna i bezpieczna praca polskiego systemu przesyłowego jest dla nas priorytetem. Jest to zgodne z umową, którą mamy zawartą z klientem na przesył gazu w kierunku Ukrainy - wyjaśniła.
PGNiG również nie odbiera codziennie identycznych ilości gazu w ramach kontraktu z Gazpromem, choć w tym przypadku jest to usługa stała. Jak tłumaczy PAP była prezes PGNiG Grażyna Piotrowska-Oliwa, z jednej strony PGNiG jest zobowiązane do odbierania co roku określonej ilości gazu (w ramach klauzuli w kontrakcie jamalskim "take or pay" - bierz lub płać), ale z drugiej, istnieje możliwość elastycznego rozłożenia dostaw w ciągu kilku miesięcy. Oznacza to, że PGNiG pobiera więcej gazu w tych dniach, kiedy istnieje większe zapotrzebowanie na surowiec (np. zimą), a mniej, kiedy polskie firmy i gospodarstwa domowe go nie potrzebują.
- W skali roku liczone jest średnie dobowe zamówienie na gaz, na podstawie kontraktu. W ramach zamówienia dobowego PGNiG może w ogóle nie zamówić gazu lub może zamówić ponad 100 proc. średniej dobowej. Wystarczy popatrzeć na konsumpcję gazu w ciągu roku. W ciągu lata to jest jedna trzecia tej ilości, która jest dostarczana w zimie - wyjaśniła.
W ostatnich dniach, jak tłumaczył w piątkowym wywiadzie dla PAP prezes PGNiG Mariusz Zawisza, zapotrzebowanie PGNiG na gaz wzrosło. Dlatego też polski koncern złożył wyższe zamówienia do Gazpromu, zgodnie z zapisami kontraktu jamalskiego. Pomimo tego Gazprom nie dostarczył PGNiG zamówionych ilości surowca.
Analitycy uważają, że działania Gazpromu mają charakter polityczny. Zdaniem eksperta Instytutu Sobieskiego Tomasza Chmala sytuacja z ograniczeniem dostaw dla PGNiG nie jest przypadkowa - jest próbą testowania odbiorców gazu w Europie i pokazania, kto jest w stanie oddziaływać na politykę europejską. - To może być preludium eskalowania konfliktu przez pokazanie znaczenia surowców energetycznych. Najciekawsze może nadejść zimą - ocenił Chmal w rozmowie z PAP.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.