Jeśli Amerykanie zaczną eksportować skroplony gaz ziemny, to może on trafić do krajów azjatyckich, które zaoferują lepsze ceny, a nie do Europy - uważa ambasador Francji w Polsce Pierre Buhler.
- Prezydent USA Barack Obama podkreślił podczas niedawnego szczytu UE-USA, że kierunki eksportu gazu będą determinowane kryteriami komercyjnymi, a nie politycznymi. Musimy być świadomi, że pierwsze w kolejce po LNG mogą stanąć szybko rozwijające się kraje azjatyckie, które mogą zaoferować najwyższą cenę - powiedział Buhler na piątkowym (4 kwietnia) seminarium polskiego MSZ, poświęconym umowie o wolnym handlu pomiędzy UE i USA.
Buhler przyznał, że dodatkowe ilości gazu amerykańskiego pomogłyby europejskim krajom ograniczyć zależność od rosyjskiej ropy i gazu z tego kraju. Dodał jednak, że musimy pamiętać, iż upłyną lata, nim USA i UE wybudują odpowiednią infrastrukturę potrzebną do zastąpienia importu gazu z Rosji. Te koszty - jak powiedział - muszą być brane pod uwagę, jeśli Europa myśli o nowych źródłach surowca.
Ceny gazu w USA są nawet kilkakrotnie niższe niż w Europie. Spadły po tym, gdy Amerykanie zaczęli na wielką skalę wydobywać go z łupków. Jeszcze przed łupkową rewolucją, gdy amerykańska gospodarka potrzebowała błękitnego paliwa z zagranicy, tamtejsi inwestorzy zbudowali terminale przystosowane do odbioru gazu w postaci skroplonej (LNG), które teraz okazały się niepotrzebne. Dziś chcą je przerobić i wykorzystać do eksportu gazu. Pojawiły się również projekty budowy nowych terminali.
Dyskusja nad eksportem amerykańskiego gazu do Europy zyskała jednak nowy wymiar po aneksji Krymu przez Rosję. W europejskich stolicach zaczęto coraz głośniej mówić o tym, jak uniezależnić się od dostaw z Rosji. Jedną z opcji są właśnie dostawy z USA. Amerykanie ciągle nie podjęli ostatecznej decyzji ws. eksportu. Choć amerykański Departament Energii wydał pozwolenia na eksport dla sześciu terminali, wymagana jest jeszcze zgoda amerykańskiego regulatora rynku energii - FERC (Federal Energy Regulatory Commission). W kolejce po zgody czekają następne projekty.
Na imporcie gazu zależy w Europie szczególnie tym krajom, które są najbardziej uzależnione od Rosji. Wśród nich są państwa bałtyckie, nazywane "wyspami energetycznymi" - nie są bowiem włączone w europejski system gazociągowy. Oznacza to, że kierunek dostaw surowca, przykładowo na Litwę, jest jeden - ze wschodu. Do tego, w przyszłym roku Litwinom wygasa umowa na dostawy gazu z Rosji i rząd tego kraju nie ukrywa, że amerykański surowiec jest dla Litwy szansą.
Eksperci studzą emocje podkreślając, że UE nie może liczyć na preferencyjne ceny amerykańskiego gazu. O sprawie eksportu gazu do Europy rozmawiali w marcu w Brukseli szefowie unijnych instytucji z prezydentem USA Barackiem Obamą.
Po spotkaniu amerykański przywódca podkreślał, że Europa nie może opierać się tylko na imporcie, ale stawiać także na własne zasoby. Nawiązał także do negocjowanej od dziewięciu miesięcy umowy o wolnym handlu UE-USA. "Gdy nasze porozumienie handlowe zacznie obowiązywać, uzyskanie licencji na eksport skroplonego gazu ziemnego do Europy będzie znacznie łatwiejsze" - powiedział na konferencji prasowej w Brukseli.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Jeśli amerykanie ... Chyba internetem będą ten gaz przesyłać. :)