Uspokojenie sytuacji wokół Krymu pozwoliło we wtorek (4 marca) złapać oddech rynkom finansowym i stało się pretekstem do mocnego odreagowania poniedziałkowej wyprzedaży.
Częściowe wygaszenie złych emocji wokół Krymu, do którego przyczynił się brak dalszej eskalacji konfliktu na Półwyspie Krymskim, zakończenie manewrów wojskowych przez wojska rosyjskie przy granicy z Ukrainą i pojednawczy ton wypowiedzi prezydenta Rosji Władymira Putina, pozwoliło rynkom finansowym na silne odreagowanie wczorajszej jeszcze mocniejszej przeceny - komentuje Marcin Kiepas z Admiral Markets AS Oddział w Polsce.
Straty odrabiał też złoty, który w poniedziałek oberwał mocnym rykoszetem. Kurs EUR/PLN, który wczoraj wzrósł z 4,1540 do 4,2175 zł na koniec poniedziałkowego handlu, dziś spadł w pewnym momencie do 4,1750 zł. Kurs USD/PLN po wzroście z 3,0096 zł do 3,0691 zł, dziś cofnął się do 3,0320 zł.
Sytuacja wokół Krymu wciąż pozostaje niepewna. Jednak sądząc po sile dzisiejszego odreagowania na rynkach finansowych należy przyjąć, że inwestorzy założyli, że najgorsza faza krymskiego kryzysu już minęła. Oczywiście ten temat będzie jeszcze co jakiś czas wracał, ale prawdopodobnie już od jutra straci on pierwszoplanowe znaczenie. Uwaga inwestorów skupi się natomiast na licznie publikowanych tego dnia i w dniach następnych danych makroekonomicznych. Nie zaskakuje to nas. Już wczoraj, mając na uwadze dużą dynamikę zdarzeń i w wielu przypadkach paniczną reakcję inwestorów, przewidywaliśmy taki rozwój wypadków. Założyliśmy bowiem, że scenariusz militarnej konfrontacji na Krymie jest pomimo wszystko mało prawdopodobny.
A co w środę czeka inwestorów? A wówczas poznają indeksy PMI obrazujące kondycję sektora usługowego m.in. w Chinach, Francji, Niemczech, Strefie Euro, Wielkiej Brytanii i USA, a także analogiczny indeks ISM dla USA. Równie ważnym, a może nawet ważniejszym wydarzeniem będzie publikacja raport ADP nt. zmiany zatrudnienia w amerykańskim sektorze prywatnym. Nie można też zapominać o Beżowej Księdze, czy danych nt. dynamiki PKB strefy euro.
Wydarzeniem środy na rodzimym rynku walutowym będzie posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej (RPP). Przynajmniej w teorii. W praktyce Rada nie zmieni stóp procentowych i podtrzyma deklarację ich utrzymania na rekordowo niskim poziomie przynajmniej do końca I półrocza. To nie może zaskoczyć nikogo, dlatego wyniki posiedzenia raczej nie przełożą się na notowania złotego. Taki wpływ niewątpliwie jednak będą mieć czynniki globalne. W tym wymienione wcześniej publikacje danych makroekonomicznych.
O godzinie 16:21 za euro trzeba było zapłacić 4,1880 zł, a dolar kosztował w tym czasie 3,0470 zł. Zachowanie polskiej waluty w tym tygodniu koresponduje z tym co obserwowaliśmy na przełomie stycznia i lutego, gdy inwestorzy bali się o sytuację na rynkach wschodzących i jest sygnałem relatywnej siły polskiej waluty. Oznacza to, że w momencie gdy bardzo mocno psuje się klimat inwestycyjny na świecie, złoty nie ustrzeże sie przeceny. Jednak gdy nastroje poprawiają się, równie dynamicznie odrabia on straty. Dlatego też jest prawdopodobne, że jeszcze w tym tygodniu dolar będzie kosztował blisko 3 zł, a euro potanieje do 4,15 zł.
Mocne odbicie stało się też udziałem warszawskiej giełdy. O godzinie 16:58 indeks WIG20 testował poziom 2447,7 pkt., rosnąc o 2,4 proc., po tym jak wczoraj stracił on aż o 5,1 proc. To silne odbicie nie przenosi jednak do lamusa wszystkich podażowych sygnałów, jakie zostały wygenerowane w poniedziałek. Dlatego jakkolwiek dalsze wzrosty i powrót powyżej 2500 pkt. jest możliwy do końca tego tygodnia, to już mocniejszy ruch do góry w marcu staje pod dużym znakiem zapytania. Raczej należy się przygotować na stabilizację w ogólnym przedziale 2400-2500 pkt.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.