Może gdyby nie związki zawodowe w górnictwie, to mielibyśmy dziś kilkadziesiąt prywatnych kopalń. niekoniecznie takich, w których przestrzega się bezpiecznych warunków pracy... - stwierdza w rozmowie z Trybuną Górniczą PIOTR DUDA, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ Solidarność.
Ilu członków ma teraz Solidarność?
667 tysięcy osób.
A gdyby tak pewnego dnia znikło górnictwo - węgla kamiennego, brunatnego, miedzi czy nafty - jaka byłaby wówczas siła związku?
Tak sytuacja jest wyłącznie teoretyczna. Gdyby do niej doszło, to siła Solidarności byłaby z pewnością mniejsza, ale nie uważam, by była zdecydowanie mniejsza. Górnictwo i uzwiązkowienienie w nim jest z pewnością ważne, bo stanowi trzon nie tylko Solidarności. Jednak nie jest tak, że związek zawaliłby się, gdyby w nie miał struktur w górnictwie.
Może i by się nie zawalił, jednak górnicy-związkowcy nadają ton działaniom związków, w tym też Solidarności. Pokazał to ostatni, 4-godzinny strajk w Śląskiem...
To wynika ze specyfiki tej pracy. Tak było w 1980, 1988, również i później. Wtedy też w strajkach prym wiedli kolejarze i górnicy. Również dlatego, że te grupy zawodowe są najlepiej zorganizowane i czują, o co w tym wszystkim chodzi. Zresztą ostatnie strajki w Jastrzębskiej Spółce Węglowej pokazały, że można walczyć o swoje w każdych warunkach. Powiem tak: może gdyby nie związki zawodowe w górnictwie, to mielibyśmy dziś kilkadziesiąt prywatnych kopalń. niekoniecznie takich, w których przestrzega się bezpiecznych warunków pracy...
Specjalnie zapytałem o wielkość Solidarności. Niedawno Dziennik Gazeta Prawna podał, że wszystkim związkom ubywa członków, bo topnieje ich baza - przedsiębiorstwa państwowe. W tym sensie górnictwo jest potężną, jedną z ostatnich o takich wymiarach, bazą dla ruchu związkowego.
Gazeta wysnuwa złą diagnozę. Związkom członków i nowych organizacji związkowych nie przybywa z jednego powodu. Otóż artykuł 12. Konstytucji stanowi jasno o tym, że państwo chroni wolność i działalność związków zawodowych. A w Polsce tak się dzieje, że 26 marca, gdy na Śląsku trwał strajk, to w jednym zakładów w gliwickiej podstrefie ekonomicznej zwolniono dyscyplinarnie pracownicę za to, że wywiesiła flagę Solidarności. I gdzie jest państwo polskie? Dziś zakładanie struktur związkowych przypomina działalność w stanie wojennym, w podziemiu - trzeba być odważnym! Uważam, że wielu zapisałoby się do związku zawodowego, ale boją się, widząc, że w jakiejś sytuacji może być im to uznane za złe. Boją się, bo mogą dostać wilczy bilet, a państwo ich nie obroni, choć to gwarantuje Konstytucja.
W górnictwie raczej nie ma takich praktyk. Tzw. uzwiązkowienie: od 90 proc. w górę, bo nierzadko jeden pracownik należy nie tylko do jednego związku.
Uważam, że powinno być się w jednym związku. I to jest dla mnie jasne i przejrzyste. Skoro pracownik jest w kilku związkach i z tego tytułu płaci składki do kasy każdego związku, to jest jego problem. Może uważa, że będzie miał lepszą ochronę, gdy stanie się członkiem kilku związków?
W tym momencie może ktoś zapytać o tzw. reprezentatywność...
Tak, już widzę tych pytających: związki pracodawców i przedsiębiorców! Akurat w tym temacie, to one mają najmniej do powiedzenia! Choćby dlatego, że wszystkie związki pracodawców w Polsce zrzeszają 2,5 proc. wszystkich, którzy w Polsce zatrudniają! Ich reprezentatywność jest taka, że jak pan prezes Kowalski podejmuje decyzję o wstąpieniu do związku zawodowego pracodawców, jako prezes zatrudniający w zakładzie 10 tys. pracowników, to jemu do tej reprezentatywności liczy się właśnie taki stan zatrudnienia! Też bym tak chciał! W efekcie jest tak, że nie mamy partnera nie tylko do rozmów, ale i do podpisywania układów branżowych. W Niemczech czy Skandynawii, śmieją się z takiej sytuacji.
Jak Pan mówi o układach pracy, to myśli się o emeryturach. Wiek emerytalny mamy podniesiony. Nadal sporo jest zamieszania wokół emerytur górniczych. Jedni mówią, że będą one nie dla wszystkich górników. Inni mówią, że nic w tej materii się nie zmieni, choć premier zapowiadał w expose, że się zmieni...
Bo nie będzie zmian. Ustawa, która została wywalczona w 2005 r. - projekt obywatelski, za którym opowiadał się wówczas Donald Tusk - jest ustawą dobrą. Ci, którzy uważają i mówią, że tak nie jest, to bawią się w politykę. Mówienie o tym, że górnicy mają wejść w powszechny system emerytalny, jest totalną bzdurą.
Sprecyzujmy: niektórzy górnicy, ci, którzy nie pracowaliby "bezpośrednio przy wydobyciu". Jeszcze jakichkolwiek zmian nie wprowadzono, a już widać podziały wśród górników. Ja pracuję na przodku, to mi się należy. Ty jesteś elektrykiem, to już nie bardzo ci się należy...
Każdy będzie udowadniał, że jego praca jest najważniejsza. Jednak trzeba było przyjąć pewne kryteria w tej sytuacji. Strona społeczna miała jasny pogląd na emerytury górnicze przed 2005 r. i teraz ma taki sam: ci, którzy codziennie zjeżdżają do pracy pod ziemię, odchodzą na emeryturę po 25 latach pracy. I koniec, kropka. A że w kwestii emerytur górniczych są teraz przepychanki polityczne? Normalne. To takie sondowanie nastrojów i ewentualnych ruchów, jak daleko można się posunąć. Uważam jednak, że za daleko w tej sprawie jednak rząd nie posunie się, bo wie, że konsekwencje tego byłyby, że tak powiem, daleko idące.
A do polityki dołącza się teraz jeszcze ekonomia. Na zwałach sporo węgla. Coraz większy import. Niedawno górnictwo miało się dobrze, teraz często mówi się, że jest na odwrót.
Dużo zależy od zarządzających spółkami. Sporo także od koniunktury i niemało od rządu. Wielki problem stanowi import węgla - w 2012 r. ponad 10 mln ton. To wymaga uregulowań. I od tego nie są związki zawodowe, ale minister gospodarki. Sądzę, że dla poprawienia sytuacji powinny być skonsolidowane partnerskie działania branży węgla kamiennego i brunatnego, bo nie potrzeba rywalizacji za wszelką cenę spółek Skarbu Państwa, czego efektem są miliony ton węgla kamiennego zalegającego na zwałach. Rząd powinien, że tak powiem, w tej sprawie podziałać.
W rządowych zamierzeniach leży prywatyzacja Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego.
Powiem krótko: jeśli, to przez giełdę. Polski węgiel nie potrzebuje strategicznych inwestorów. Widzimy co się w świecie dzieje na rynku energetycznym. Dlatego państwo musi zachować nadzór nad tak sprywatyzowanymi spółkami, bo tu chodzi o nasze bezpieczeństwo energetyczne. Konieczna zdaje się dla ochrony tego bezpieczeństwa jakaś forma konsolidacji polskich podmiotów - tych, które wydobywają węgiel i tych, które go sprzedają lub przetwarzają. Bo czy to się komuś podoba, czy też nie, węgiel długo jeszcze będzie podstawą energetyki w Polsce. W parę lat nikt go nie zastąpi wiatrakami, biomasą czy elektrowniami jądrowymi.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
"Autor: Gazeta Wyborcza (Katowice) 16-01-2013 Prokuratura sprawdza, czy związkowcy z "Solidarności" w kopalni Sośnica-Makoszowy wyłudzali pieniądze z funduszu socjalnego - czytamy w katowickiej "Gazecie Wyborczej". Mieli to robić na podstawie sfałszowanych dokumentów. Jak dowiedział się dziennik, śledztwo wszczęte w listopadzie dotyczy poświadczenia nieprawdy w dokumentach przez członków komisja zakładowej i wyprowadzania pieniędzy z funduszu socjalnego...."
To nieprawda,że związki nic nie robią. U nas w Makoszowach powiesili flagi nad bramą. To mało???
Czy Was będzie 1 ,5 czy 10 to nić nie zmieni! Związki przymykają oczy na to co dzieje się na kopalni nic nie robią, jak to mówią górnicy "siedzą w kieszeni dyrekcji"!