W tym tygodniu w mediach pojawiła się informacja o pożarze, który miał miejsce w kopalni Marcel. Portal górniczy nettg.pl postanowił przyjrzeć się bliżej tej sprawie i dowiedział się jaki przebieg miało to zdarzenie. Z uzyskanych informacji wynika, że pożar faktycznie miał miejsce ale nie na terenie objętym ruchem zakładu górniczego. Do zdarzenia doszło bowiem na nieruchomości, której właścicielem jest kopalnia.
- Miejsce, w którym doszło do pożaru jest oddalone od KWK Marcel o jakieś dwa kilometry. Tereny te nie wchodzą w obręb zakładu górniczego, ale kopalnia jest ich właścicielem i od wielu już lat wynajmuje je firmie Barosz-Gwimet, która zajmuje się rozbiórką hałdy i odzyskiwaniem z niej kruszywa - wyjaśnia Wojciech Bąk, kierownik działu ochrony środowiska w kopalni Marcel.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek (16 stycznia). Wskutek zwarcia, w przesiewaczu zapaliła się taśma transportowa. Na miejsce zostały wezwane 3 jednostki straży pożarnej, które w ciągu kilkunastu minut poradziły sobie z ogniem. Strażacy straty oszacowali na 6 tys. zł, a nie na 60 tys. zł jak gdzieniegdzie podawano.
- Te rozbieżności w oszacowaniu strat wynikają ze sposobu liczenia stosowanego przez straż pożarną. Sześćdziesiąt tysięcy złotych był wart przesiewacz, który się zapalił, a na sześc tysięcy złotych oszacowano faktyczne straty czyli w tym wypadku taśmę, która się zapaliła. Jest to różnica jednej cyfry ale jak widać ma to kolosalne znaczenie - stwierdza Wojciech Bąk.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.