Jak mógł 360 mln lat temu wyglądać świat w miejscu, w którym dziś fedruje ruch Marcel kopalni ROW? Dzięki skamielinom wydobytym z podziemnych wyrobisk możemy odtworzyć sobie taki właśnie obraz w naszej wyobraźni. W niezwykłą podróż do świata skamielin wybraliśmy się wraz z inż. Aleksandrem Tomiczkiem, kierownikiem robót górniczych radlińskiej kopalni.
- Ten materiał wydobyłem ze szczeliny uskokowej - wyjaśnia Aleksander Tomiczek, prezentując sporej wielkości bryłę ważącą przynajmniej 10 kg. - To pień lepidodendrona. Jakieś pięć lat temu mieliśmy zaburzenia na jednej ze ścian w pokładzie 507. Zjechałem na dół i w pewnym momencie przy szczelinie uskokowej dostrzegłem to cudo. Widać gołym okiem, że jest to część konara przy korzeniu. Tkwił w uskoku, nie w caliźnie węglowej. To jest nieco inne środowisko, narażone na mniejsze ciśnienie i stąd chyba tak dobrze się zachował - wyjaśnia.
Swoje odkrycie Aleksander Tomiczek skonsultował z kopalnianym geologiem. Nie było wątpliwości co do tego, że to skamielina lepidodendrona. Drzewa te dominowały w okresie karbonu. Rosły w wilgotnych lasach około 359-299 mln lat temu. Miały proste, nierozgałęzione pnie z charakterystycznym wzorem romboidalnych blizn po liściach, ułożonych spiralnie. Należały do roślin naczyniowych z grupy widłaków. Ze względu na charakterystyczny wzór na pniu, przypominający łuski, dzisiejsi paleontolodzy określają je mianem „drzew łuskowatych”. Osiągały wysokość nawet 40 m. Były jednymi z największych roślin tamtego okresu. A zatem ogromne lepidodendrony i podmokły teren - tak wyglądał najpewniej obraz dzisiejszego Radlina 360 mln lat temu. - To nie jest tak, że skamieliny są charakterystyczne dla każdego pokładu. Spotykałem je na różnych głębokościach. Ten zalegał ok. 400 m, ten pochodzi z poziomu 600, a na tamten natrafiłem 800 m pod ziemią - wskazuje na kolejne eksponaty Aleksander Tomiczek.
Przez kilka zalewie lat zdążył zebrać pokaźną ich liczbę, tworząc swego rodzaju kolekcję. Pięknie prezentują się zwłaszcza te pokryte odciskami pradawnych roślin. - Nieczęsto znajduję takie cuda, ale nie pozostaję na nie obojętny. Przywożę na powierzchnię, oglądam, czyszczę. Trzeba mieć oko, żeby je wypatrzeć. O, proszę, jak wyraźnie widać łuski. Małe i duże. To drzewo było raczej dojrzałe - opisuje, prezentując kolejny eksponat. Prawda jest taka, że im głębiej, tym mniejsza jest szansa na znalezienie interesujących okazów. - Schodzimy z wydobyciem coraz niżej, ale nasi dziadkowie fedrowali węgiel płycej i mieli większe szanse na znajdowanie czegoś podobnego. Ale czy byli zainteresowani skamielinami? To już osobna sprawa - przyznaje.
Obecnie Aleksander Tomiczek nosi się z zamiarem stworzenia wystawy zatytułowanej „Z życia wydobycia”. Wśród eksponatów prócz skamielin znajdą się też noże kombajnów ścianowych stosowanych w ruchu Marcel, miniaturka obudowy zmechanizowanej przysypanej kamieniem, mająca symbolizować opad skał stropowych, a także historyczne publikacje książkowe i dawne plany techniczne kopalni. - Chcę pokazać nie tylko skamieliny, ale także to, z jak wielką starannością sporządzano jeszcze kilka dziesięcioleci temu kopalnianą dokumentację. Kaligrafowano opisy, odręcznie sporządzano szkice, posługując się kalką techniczną - wyjaśnia.
Ryby na miedzi
Wracając zaś do odkryć, to w ciągu minionych dwóch dekad w kilku innych polskich kopalniach, zarówno podziemnych, jak i odkrywkowych, natrafiano na interesujące znaleziska. Na ślady prehistorii natknięto się również w kopalniach miedzi. - Najczęściej znajdujemy kawałki ryb - potwierdzają nam w ZG Polkowice-Sieroszowice. Niektóre z nich przekazano do Uniwersytetu Wrocławskiego. Fragment pnia widłaka, odcisk liścia paproci w węglu i inne prehistoryczne eksponaty pochodzące z kopalń węgla kamiennego Knurów i Dębieńsko można było oglądać w Palmiarni Miejskiej w Gliwicach.
Najprawdopodobniej 230 mln lat ma szkielet ryby, na który natrafili górnicy w ZG Lubin. Jego odcisk zachował się w skamielinie znalezionej w łupku miedzionośnym na głębokości ok. 640 m. Ma 25 cm. Do odkrycia doszło w trakcie obrywki ręcznej. Po oddzieleniu warstwy łupka, o łacińskiej nazwie Paleoniscus Dermi, okazał się w pełnej krasie. Zapadła decyzja o wycięciu bryły ze znaleziskiem i wywiezieniu jej na powierzchnię. Ryba tkwiła w litym bloku skalnym, konieczne było użycie piły tarczowej - skomentowano w KGHM.
Okazuje się, że ponad 200 mln lat temu na terenie obecnego Zagłębia Miedziowego rozciągało się Morze Cechsztyńskie. Miało powierzchnię 600 tys. km kw. i sięgało hen, do Morza Północnego i Wielkiej Brytanii. Obszar lubińskiej kopalni znajdował się wtedy w okolicy Zwrotnika Raka, a wschodnie brzegi Morza Cechsztyńskiego na krawędziach dzisiejszych Sudetów i Gór Świętokrzyskich. Stąd fragmenty szkieletów ryb, ramienionogów, małżoraczków, innych organizmów jednokomórkowych, a także liliowce czy skamieniałości zwierzęce przypominające tulipana. Można je oglądać w kopalnianych gablotach. Wiele okazów trafiło pewnie do prywatnych kolekcji górników, zdobiąc gabloty meblościanek.
Młotkiem w szkielet dinozaura
„Pracowałem w kopalni miedzi, młotek i majzel pomagały mi w odzysku fajnych okazów. Wydłubywałem różności. Potem pracowałem w kopalni węglowej. Jak się rozwarstwiło łupek, super odbite rośliny tam były, albo łodygi skrzypu o średnicy 15 cm. To już jak kombajnem chodnik drążyli. Była akcja na kopalni, jak na poziomie 500 trafili na komorę i kości prehistorycznego gada się wysypały. Nim przyjechali paleontolodzy na dół, to górnicy wszystko wyzbierali na pamiątkę” - przyznał anonimowy górnik na Facebooku.
Prawda czy wyobraźnia? Faktem jest, że w 2008 r. w Lisowicach na Śląsku naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego informowali o znalezieniu szczątków drapieżnego dinozaura, a także najmłodszego z poznanych gadów ssakokształtnych. Śląsk był przed 200 mln lat idealnym środowiskiem do rozwoju dinozaurów. W tym czasie na Ziemi żyło ich sporo, zwłaszcza ptasiomiednicznych. Z kolei podczas prac w czynnym kamieniołomie koło Nowej Rudy na Dolnym Śląsku natrafiono na odciski łap i ogona płaza sprzed 300 mln lat.
Mało tego, nie dalej jak cztery lata temu, w prywatnej kopalni odkrywkowej surowców ilastych w Borkowicach na Mazowszu, zidentyfikowano dotychczas 60 bloków kamiennych, a na nich kilkaset tropów należących do co najmniej siedmiu gatunków dinozaurów. Największe odciski dochodziły do 40 cm długości. W skanach 3D widoczne były szczegóły anatomiczne, a nawet odciski łusek skóry.
Żeby było jeszcze ciekawiej, w Krasiejowie na Opolszczyźnie, w starej kopalni iłu, gdzie w 2003 r. odkryto najstarszego roślinożernego dinozaura, zespół prof. Jerzego Dzika z Instytutu Paleontologii PAN odkrył skamieniałości niezwykłego latającego gada, przodka pterozaurów - prawdopodobnie pierwszego na świecie.
Polskie kopalnie nie stanowią jakiegoś ewenementu, jeśli chodzi o pamiątki sprzed setek milionów lat. Oto bowiem u naszych zachodnich sąsiadów, w dawnej kopalni łupków bitumicznych w Messel, w powiecie Darmstadt-Dieburg w Hesji, znajduje się jedno z najbardziej znanych na świecie stanowisk paleontologicznych. W łupkach bitumicznych doszukano się bardzo dobrze zachowanych skamieniałości ssaków, ptaków, gadów, ryb, owadów i roślin z eocenu, datowanych na około 47 mln lat.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.