Wywózka ponad 46 tys. mężczyzn do robót przymusowych w ZSRR, demontaż i niszczenie infrastruktury przemysłowej – tak rok 1945 wyglądał na Górnym Śląsku po wkroczeniu na ten teren Armii Czerwonej. Wykładu o tamtych czasach można było wysłuchać podczas Śląskiego Festiwalu Nauki w Katowicach, który zakończył się 9 grudnia. Referat przygotowali historycy z katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Historycy z katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej są zgodni: rok 1945 to wyjątkowo ważna data w historii Górnego Śląska w XX wieku.
- Niektórzy mówią, że ta data jest ważniejsza niż 1914, 1918 czy 1989 rok, że jest to rok ostatni i pierwszy w historii tego regionu. Rok ostatni dla części Górnego Śląska funkcjonowania w państwie niemieckim, przełom w wymiarze politycznym, demograficznym, społecznym czy kulturowym dla mieszkańców. To początek poczucia krzywdy, która była kultywowana w pamięci rodzin górnośląskich - podkreśla dr hab. Adam Dziurok z IPN w Katowicach.
- Rok 1945 to, oprócz wkroczenia Armii Czerwonej, okres instalowania nowej władzy i zaprowadzania systemu zniewolenia społeczeństwa. Warto dodać, że granica roku 1922 zaważyła na losach ludności polskiej i niemieckiej na Górnym Śląsku - dodaje.
Kiedy w końcu stycznia 1945 r. dotarły tu oddziały Armii Czerwonej inaczej potraktowały dawną polską część regionu, inaczej część niemiecką. To zwłaszcza zachodni Górny Śląsk ogromnie ucierpiał wskutek brutalności wojsk sowieckich. Masowe morderstwa na ludności cywilnej, powszechne gwałty na kobietach, wywózka ponad tysięcy mężczyzn do robót przymusowych w Sowietach, demontaż i niszczenie infrastruktury przemysłowej – takie były pierwsze miesiące sowieckiej okupacji Bytomia, Gliwic, Zabrza, Raciborza czy Opola.
Badania nad wydarzeniami 1945 r. były blokowane przez okres Polski Ludowej, mieliśmy do czynienia z białą plamą w historiografii, funkcjonowały tylko przekazy rodzinne. Nowa władza umacniała za to mit o wyzwoleniu, sukcesach i odrodzeniu polskości na Górnym Śląsku.
Przełom nastąpił w 1989 r. Wtedy pismo „Górnik” opublikowało wykazy nazwisk deportowanych Górnoślązaków do ZSRR. Wkrótce potem zwrócono do tej redakcji, jak i redakcji „Trybuny Robotniczej” zaczęły napływać listy od czytelników.
- Można było w nich przeczytać o doświadczeniach rodzin, w wielu listach pojawiały się zapisy, ze wreszcie można o tym mówić. Prym w upowszechnianiu tego tematu wiodło środowisko dziennikarskie, poważne opracowania naukowców pokazały się później. Prekursorem był prof. Zygmunt Woźniczka z publikacją „Z Górnego Śląska do sowieckich łagrów”, która była spisem deportowanych górników - mówi dr hab. Adam Dziurok.
IPN podjął kompleksowe badania nad deportacją Górnoślązaków, instytucja przygotowywała wystawy, konferencje, szereg publikacji, a za cel postawiła sobie spisanie nazwisk wszystkich aresztowanych i deportowanych przez sowieckie władze. Dzięki pracy głownie dr. Dariusza Węgrzyna powstała 3-tomowa księga zawierająca notki o ponad 46 tys. deportowanych Górnoślązakach.
Podstawą prawną akcji deportacyjnej była decyzja Państwowego Komitetu Obrony ZSRR z 3 lutego 1945 r. Ofiarą deportacji padła ludność uznana za niemiecką, głównie z terenu Gliwic, Zabrza czy Bytomia. Deportowani, przede wszystkim górnicy, hutnicy, kolejarze czy rzemieślnicy mieli pracować na rzecz gospodarki sowieckiej w Donbasie i innych regionach ZSRR.
Demontaż i konfiskata infrastruktury przemysłowej to kolejny etap niszczenia Górnego Śląska przez sowieckiego okupanta, również na podstawie postanowień Państwowego Komitetu Obrony dotyczących konkretnych zakładów Górnego Śląska. Przykładowo. W materiałach sprowadzonych z Moskwy można przeczytać, że Józef Stalin, przewodniczący Komitetu zdecydował, by z zakładów w Łabędach wywieźć sprzęt do zakładu „Dnieprospecstal”w mieście Zaporoże, a kierownikiem akcji demontażu wyznaczono samego dyrektora zakładu z Zaporoża. Miało mu pomagać w kierowaniu akcją 25 pracowników inżynieryjno-technicznych i wykwalifikowanych robotników, a do samego demontażu i załadunku sprzętu przewidziano zaangażowanie 1500 osób.
Konfiskata zakładów przemysłowych, ich rozbiórka i demontaż odbywały się głównie na terenie przedwojennego Śląska należącego do Niemiec. Łupem okupanta padły między innymi elektrownie w Miechowicach i Zabrzu, zakłady chemiczne, a nawet gorzelnie i tartaki.
- Co ciekawe, po wojnie poszczególne gminy przygotowywały raporty strat związane z obecnością Sowietów na Górnym Śląsku. Straty na terenie przedwojennego województwa śląskiego stanowiły zaledwie 10 proc. tego co straciły gminy na terenie Śląska Opolskiego. Tam skala konfiskat była przeogromna, dotyczyła wszystkiego, nawet torów i taboru kolejowego. Sowieci traktowali te zdobycze jako element reparacji wojennych - wyjaśnia dr hab. Adam Dziurok.
Warto dodać, że niektóre postanowienia Stalina dotyczyły zakładów w Rybniku, Katowicach czy Chorzowie, wskutek czego władze polskie zaczęły interweniować, gdyż były to polskie zakłady. W niektórych przypadkach, ale rzadkich Stalin wycofał postanowienie, zakłady pozostały nienaruszone.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Mój ojciec ur 30-04-27 został też wyzwolony w Lutym 1945 nie miał jeszcz 18 lat był na terenie dzisiejszej Ukrainy do Maja 1949. Wrócił bardzo chory (TBC) zmarł 04-12-1966 w wieku 39 lat.