– Do moich czynności, które wykonuję na dole, należy kontrola pod kątem tzw. rygorów tąpaniowych. Najczęściej sprawdzam, czy w wyrobiskach, w których występuje zwiększone ryzyko skutków potencjalnych wstrząsów górotworu, obudowa jest odpowiednio wzmocniona oraz czy załoga tam zatrudniona przestrzega wszystkich ustaleń, które tam obowiązują – wyjaśnia.
Zgodnie z procedurą, gdy jest na dole, telefonuje do dyspozytora ruchu kopalni, bo musi zgłosić, gdzie jest.
– I wtedy zdarza się, że śpiewam sobie w czasie oczekiwania na połączenie. Później słyszę od kolegów, żebym przestała, bo nie mam talentu wokalnego – śmieje się piękna górniczka.
Potrafi wykonać 15 zjazdów w ciągu miesiąca.
– Z całą pewnością jestem takim rodzynkiem w tym środowisku, nie ma co się czarować. Jak ktoś powie „Kaśka z tąpań”, to wszyscy wiedzą, o kim jest mowa. Często słyszę: „cześć, Kasia”, „szczęść Boże”, a ja nawet nie wiem, kto to jest, bo wszyscy na dole wyglądają tak samo – brudni, na głowach hałery. Jestem jedną z nielicznych kobiet, która systematycznie zjeżdża na dół. Na początku załoga miała problem, by się ze mną oswoić, bo wiadomo – baba na pokładzie, ale teraz już traktują mnie jak „swojego” i często podczas rozmów mówią – „Kasia, chłopie…”.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM.
Szczegóły: nettg.pl/premium
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Z okazji święta, Szczęścia Górniczego i wiela zjazdów tela wyjazdów,
Kaśka ty mosz jaja, pozdr z GRP , szczęścia górniczego