Markek Goliszewski, założyciel i prezes Business Centre Club, od 30 obserwuje polską gospodarkę i jej rozwój. - Od 1989 r. polski PKB wzrósł aż o 827 proc., najwięcej w Europie - podreśla. W rozmowie z portalem netTG.pl odnisie się również do restrukturyzacji górnictwa, sytuacji hutnictwa w Polsce i na świecie oraz łączenia Lotosu z Orlenem. W jego opinii to próba tworzenia firmy, która miałaby prawie 80-procentowy udział w hurtowym rynku paliw, co znacząco zaburzałoby warunki konkurencji i monopolizowało rynek.
- Już od 30 lat, jako prezes Business Centre Club, obserwuje pan polską gospodarkę. Jak się rozwija?
- W ciągu 30 ostatnich lat zdarzył się cud, Polacy pokazali Europie i światu, że są w czołówce najbardziej przedsiębiorczych narodów, że potrafią wymyślać produkty i usługi konkurencyjne na zglobalizowanych rynkach. To zasługa przedsiębiorców, że od 1989 r. polski PKB wzrósł aż o 827 proc., najwięcej w Europie. Ten wzrost mógłby być jeszcze większy, gdyby nie stopniowe, polityczne ograniczanie zakresu swobody gospodarczej, rozrost biurokracji, zalew złej jakości prawa.
Pandemia COVID-19 była dla wszystkich, w tym także dla wielu przedsiębiorców, prawdziwym testem sprawności działania. Konieczność dostosowania do bardzo trudnych warunków funkcjonowania, lockdown, liczba i tempo kolejnych – wprowadzanych przez rząd i parlament w odpowiedzi na kryzys – zmian legislacyjnych mogły przyprawić o zawrót głowy niejednego przedsiębiorcę. Jedne branże, takie jak: IT, budowlana, farmaceutyczna, przechodzą przez pandemię bez większych perturbacji, jednak wiele znalazło się na krawędzi funkcjonowania. Mam tu na myśli branże: turystyczną, gastronomiczną, eventową – ogółem także hotelarską, która skupia wszystkie wymienione trzy, fitness, motoryzacyjną, czy sektor kultury. One ciągle potrzebują wsparcia ze strony państwa.
Patrząc z pespektywy makro, pandemia koronawirusa stała się dodatkowym stymulatorem przemian i ich tempa – wyzwalaczem nowych zjawisk oraz korekt na ścieżce rozwoju gospodarczo-społecznego. Biznes, choć teraz jeszcze osłabiony, wyjdzie z tego doświadczenia z pewnością wzmocniony, bardziej przewidujący, przygotowany do nowych wyzwań i jednej, pewnej stałej – czyli zmienności.
- W gabinecie cieni BBC ministrem gospodarki jest prof. Janusz Steinhoff, były wicepremier w rządzie Jerzego Buzka, który rozpoczął, do dziś trwającą, restrukturyzację górnictwa.
- Restrukturyzacja w górnictwie rozpoczęła się już w 1990 r. Postępowała redukcja zatrudnienia i trwale nierentownych mocy. Zredukowano znacząco wydobycie ze 180 mln t w 1990 r. do 60 mln t węgla rocznie, a zatrudnienie w górnictwie spadło z 400 tys. do 80 tys. osób. Rząd prof. Buzka opracował i wdrożył program dobrowolnych odejść, z którego skorzystało 100 tys. osób. Efektem tego programu było przywrócenie rentowności sektora.
Przyszłość górnictwa jest funkcją zapotrzebowania na węgiel i rentowności kopalń. Ponieważ pogarszają się warunki geologiczno-górnicze w śląskich kopalniach przekłada się to w sposób istotny na koszty. Przyszłość górnictwa w istotnej mierze została również przesądzona w polityce klimatyczno-energetycznej UE. Odchodzimy od węgla, ponieważ jego spalanie wiąże się ze znaczną emisją CO2, która powoduje efekt cieplarniany.
- Polska podjęła wielką ofensywę antywęglową, dekarbonizację energetyki. Słusznie?
- Wpisujemy się w politykę energetyczną Unii Europejskiej. Polska nie jest jedynym krajem, który podjął się przestawienia sektora energetycznego na inne tory. Podobny problem mają Niemcy, którzy jednak postanowili do 2036 r. wyeliminować całkowicie paliwa stałe ze swojej energetyki. Polska ma 30 lat na przeprowadzenie konsekwentnej transformacji energetyki.
Opublikowany w ostatnim czasie dokument Polityka Energetyczna Państwa znacząco ogranicza udział węgla w miksie energetycznym – nastąpi substytucja węgla kamiennego i brunatnego paliwem przejściowym, jakim jest gaz ziemny, oraz energetyką odnawialną, zwłaszcza offshore, czyli na morzu – jej potencjał określa się w polskiej strefie ekonomicznej Bałtyku na 10 gigawatów.
Przyjęto również program energetyki jądrowej. Założyliśmy, że do 2043 r. wybudujemy 6 reaktorów jądrowych i w ten sposób uzyskamy od 6 do 9 gigawatów mocy w energetyce atomowej.
- Czym należy zastąpić węgiel w energetyce?
- Przede wszystkim energetyką wiatrową na morzu i na lądzie oraz fotowoltaiką, gdzie przyrost mocy w segmencie prosumenckim w ostatnich 2 latach jest bardzo duży, a sumaryczna moc to już prawie aż 4 gigawaty. Będziemy rozwijać energetykę w polskiej strefie ekonomicznej Bałtyku dla energetyki wiatrowej na morzu, również energetykę w oparciu o biomasę i biogaz.
Program przestawienia polskiej energetyki przy założeniu stosowania paliw przejściowych jest realny do wdrożenia do roku 2050. Do tego czasu zasoby kopalń węgla kamiennego i brunatnego ulegną wyczerpaniu. Nie jesteśmy pierwszym ani ostatnim krajem w Europie, który odchodzi od wydobywania węgla ze względu na koszty. Kiedyś, 100 czy nawet 60-70 lat temu, wydobycie węgla stanowiło istotny segment gospodarki europejskiej. Obecnie, praktycznie on nie istnieje, a spadające zapotrzebowanie na węgiel w Europie w istotnej mierze pokrywany jest importem z krajów, gdzie warunki geologiczno-gornicze są zdecydowanie odmienne niż w Europie, co ma istotny wpływ na koszty.
- Rząd zapowiada, że Polska musi mieć elektrownię atomową. Czy przekonamy do tego społeczeństwo, które po awarii w Czarnobylu jej się boi?
- Nieprawdziwe są informacje, że nasze społeczeństwo obawia się energetyki jądrowej. W lokalizacjach, gdzie budowa jest prawdopodobna, lokalna społeczność nie kontestuje tej inwestycji. Zdania są podzielone w innej materii: czy należy budować energetykę jądrową, czy odchodzić od niej – tak jak zdecydowały Niemcy.
Z jednej strony jest to energetyka bezemisyjna. Z drugiej – bardzo wysokie koszty inwestycji sięgające 4-4,5 mln euro na megawat podczas, gdy w przypadku elektrowni gazowej wynoszą one poniżej 1 mln euro.
Pojawiają się opinie specjalistów, iż należy stawiać na energetykę prosumencką – dywersyfikację różnych źródeł energii elektrycznej i odchodzić od potężnych bloków energii elektrycznej. Wchodzą również nowe technologie, jak elektrownie kompaktowe – bloki jądrowe o mocy do 300 megawatów. Michał Sołowow podpisał list intencyjny na ewentualną budowę takiej elektrowni w Polsce. Plusy energetyki jądrowej wynikają z konieczności stabilizacji systemu elektroenergetycznego, bo musimy mieć w systemie stałe źródła energii, aby kompensować niestabilne źródła energii, jakimi są farmy wiatrowe czy fotowoltaika.
- Hutnicza Izby Przemysłowo-Handlowej wyliczyła, że w 2020 r. polskie hutnictwo straciło 2 mln t mocy produkcyjnych. Czy to oznacza, że tracimy pozycję europejskiego potentata hutniczego?
- Polska ma jedne z najwyższych cen hurtowych energii w Europie. To jest efektem miksu energetycznego, w którym dominują paliwa stałe: węgiel kamienny i brunatny i bardzo wysokich kosztów emisji – ponad 40 euro za tonę, a jeszcze trzy lata temu - 5 euro. Polska emituje prawie tonę CO2 na megawatogodzinę, szczególnie mocno na energochłonny przemysł jak hutnictwo.
Zdecydowanie jest to efekt bardzo wysokich cen hurtowych energii elektrycznej w Polsce, ponieważ koszty emisji CO2 są bardzo duże. Po drugie, w tym roku wszedł rynek mocy wart 5,4 mld zł, za co zapłacą odbiorcy komunalni i polscy przedsiębiorcy.
W Polsce potrzebna jest konkurencja zarówno na rynku energii elektrycznej, jak również gazu ziemnego. Jest wyzwaniem dla politycznych elit oraz rządu RP, aby produkcja energii nie była obciążona wysokimi kosztami oraz by rynek energii był konkurencyjny. Wszystkie odstępstwa od tych zasad powodują, że mamy wysokie koszty gazu, jak i energii elektrycznej w Polsce, co oddziałuje niekorzystnie na konkurencyjność krajowego przemysłu, jak i poziom życia obywateli.
Konieczna jest dbałość przez rząd o racjonalną politykę energetyczną i konkurencyjność rynku. Prosty przykład to łączenie Lotosu z Orlenem – próba tworzenia firmy, która miałaby prawie 80-procentowy udział w hurtowym rynku paliw, co znacząco zaburzałoby warunki konkurencji i monopolizowało rynek. Można było przewidzieć stanowisko w tej sprawie Komisji Europejskiej, która nakazała nam sprzedać w znaczącej części aktywa Lotosu. Gospodarczy Gabinet Cieni BCC, któremu przewodniczę, wypowiedział się w tej kwestii, uznając, że projekt łączenia Orlenu z Lotosem, w świetle koniecznych do realizacji decyzji KE, jest szkodliwy dla polskiej gospodarki.
- Od 2009 r. trwa ucieczka produkcji hutniczej z UE, a zużycie stali w Polsce per capita jest dużo mniejsze niż w wielu krajach Unii Europejskiej. Dlaczego?
- To mity. Nie powiedziałbym, że odchodzimy od lat od przemysłu, bo Polska ma jeden z wyższych udziałów przemysłu w PKB w Europie. Przez ostatnich 30 lat nie nastąpiła dezindustrializacja. Część zakładów wywodzących się z gospodarki poprzedniego systemu upadło, ponieważ była trwale nierentowna, jednak w ich miejsce powstały nowe. Inwestycje o charakterze infrastrukturalnym i mieszkaniowym wywołują dużo większe zapotrzebowanie na stal.
Polska jest też jednym z większym producentów AGD, co wiąże się ze znaczącym zużyciem stali. Ogólnie jednak nasze i europejskie hutnictwo jest w trudnej sytuacji, ponieważ przychodzi nam konkurować na rynkach światowych w warunkach zróżnicowania ponoszonych opłat środowiskowych. Emisja 1 t CO2 aktualnie obłożona jest w Europie opłatą 40 euro, zaś w krajach, które z nami konkurują, jak: USA, Indie, Chiny czy Federacja Rosyjska, w których nie obowiązują takie opłaty. Więc ich przemysł ponosi znacznie niższe koszty, co przekłada się na nierówne warunki konkurowania dla krajów Unii Europejskiej.
To, że produkuje się mniej stali niż w czasach PRL-u, wynika także z poprawy jakości produkcji. Obecna jest silnie skorelowana z potrzebami przemysłu. To jest zupełnie inna technika i inna jakość niż w PRL. Na rynku światowym nie mogła się ona utrzymać, funkcjonowała tylko w ramach RWPG. W hutnictwie pracowało wtedy 130 tys. ludzi, a obecnie niewiele ponad 30 tys. Nasz przemysł przez 30 lat przeszedł znaczące przeobrażenia, czego efektem jest udział Polski w światowej gospodarce.
Polski eksport w końcówce PRL-u wynosił kilkanaście mld dolarów rocznie, a obecnie jest to ponad 200 mld euro. Znacząco odmienna jest również struktura tego eksportu. W handlu zagranicznym mamy nadwyżkę eksportu nad importem szczególnie w odniesieniu do krajów Unii Europejskiej. Dynamika naszego eksportu w ostatnich 15 latach jest bardzo wysoka. Polska jest beneficjentem wejścia do Unii Europejskiej, mając nadwyżkę handlową z krajami Wspólnoty.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.