Rower za dziesiątki tysięcy złotych nie wystarczy, żeby móc ścigać się po szosach z najlepszymi. Liczą się przede wszystkim umiejętności. A te zdobywa się na treningach. Mariusz Kalkowski, na co dzień sztygar, kierownik Oddziału Wierceń w kopalni Bolesław Śmiały, trenuje kolarstwo od 10 lat. Ten sport wciąż go fascynuje.
Zdarza się, że coś w naszym życiu jest dziełem przypadku. Podoba się nam, więc chcemy z tym zostać na dłużej. Dla Mariusza Kalkowskiego takim przypadkiem było uczestnictwo w tzw. ustawce kolarskiej IC w Katowicach. Przed laty organizowane były co tydzień, a brali w nich udział cykliści przygotowujący się do występów w różnych imprezach. Z ul. Mickiewicza wyruszali w trasę na południe województwa śląskiego.
– To był ten pierwszy raz. Już wtedy od kilku lat uprawiałem kolarstwo, ale to spotkanie odkryło dla mnie ten sport na nowo – wspomina cyklista z Mikołowa.
Jazda w grupie
Niedługo potem miał już w rękach licencję „masters” Polskiego Związku Kolarskiego dla amatorów. Uprawnia ona do startów w imprezach organizowanych lub kontrolowanych przez Międzynarodową Unię Kolarską (UCI) lub Federacje Narodowe (PZKol), które są członkami UCI.
– Zaczęła mnie fascynować jazda w grupie. Wstąpiłem do klubu PM Bike Racing Team w Katowicach i niebawem rozpocząłem pierwsze starty. Poznałem trudy imprez, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Najpopularniejszym rodzajem zawodów kolarskich są wyścigi jednodniowe na dystansach od 40 do 140 km – opowiada o swej pasji Mariusz Kalkowski.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.