Urodziłam się w 1958 r. w Nikiszowcu. Pochodzę z wielopokoleniowej rodziny górniczej. Od kiedy pamiętam, zawsze lubiłam rysować, malować. Jako dziecko w domu, w szkole i na zajęciach plastycznych dla dzieci, w naszym Domu Kultury w Nikiszowcu, gdzie mieściła się także pracownia malarzy Grupy Janowskiej, a na korytarzach często wystawiane były obrazy ówczesnych malarzy grupy – wspomina w rozmowie z Trybuną Górniczą Sabina Pasoń, malarka, której prace znajdą się w kalendarzu na 2020 r., przygotowywanym przez Wydawnictwo Górnicze.
Działalność Grupy Janowskiej okazała się mieć ogromne znaczenie dla artystki, która w dorosłym życiu stała się jej członkiem, a w 2011 r. szefową.
- Grupa Janowska to taka nasza śląska, kolorowa historia namalowana obrazami. Bycie szefową jest zaszczytem, ale wiązało się to z mnóstwem obowiązków organizacyjnych, reprezentacyjnych itp. Często cierpiało na tym malowanie, a to ono jest moją pasją. W 2019 r. po ośmiu latach szefowania podjęłam decyzję, że teraz chcę się skupić tylko na malarstwie – opowiada.
Kiedy malarstwo zagościło w życiu Sabiny Pasoń na poważnie?
- Marzyłam o tym, by w swoim życiu namalować mój obraz widziany oczyma wyobraźni. Miał być na płótnie, namalowany farbami olejnymi, taki prawdziwy, trwały, lecz nie znałam tajników malarstwa. Gdy w 2000 r. urodziła się moja pierwsza wnusia i zostałam babcią, poczułam się szczęśliwa i w jakiś sposób spełniona. Popytałam znajomych o malowanie techniką olejną, kupiłam podobrazie, jakieś farby, terpentynę i zaczęłam przelewać na płótno swoje wyobrażenie, choć obrazu nie podpisałam ani nie zatytułowałam, żeby nie zapeszyć. Potem namalowałam dwa obrazy, trwało to długo… bo aż trzy lata, a ja miałam wiele pomysłów. Chciałam się nauczyć warsztatu, by szybciej móc realizować swoje pomysły. W końcu odważyłam się i zapukałam do pracowni Grupy Janowskiej. Tam ówczesny szef Helmut Matura obejrzał moje obrazy i ustawił mi tzw. martwą naturę. Tak namalowałam obraz, mój czwarty, nie z wyobraźni, ale z realnego świata i zostałam przyjęta do Grupy Janowskiej - opowiada.
Sabina Pasoń tłumaczy, że najbardziej lubi malować z wyobraźni.
- Kiedy coś usłyszę, zobaczę i to poczuję, wówczas wpada do głowy pomysł i nieprzeparta chęć przelania tych myśli, wizji obrazu na płótno. Wyrazić siebie, emocje, odczucia, uczucia, przy tym chcieć coś przekazać, pokazując… a zarazem coś ukrywając. Dam przykład. Będąc w McDonaldzie i przyglądając się ludziom tam siedzącym, pomyślałam, że teraz mamy takie właśnie czasy - jemy frytki, a kiedyś dawno temu - jedzono kartofle z jednej misy, czemu wyraz dał nawet Vincent van Gogh w swoim obrazie „Jedzący kartofle”. Dziś jemy frytki, fast foody, wszystko to przygotowane dla nas, takie gotowce. Jest nam w dzisiejszych czasach inaczej, aniżeli dawniej spracowanym ziemią chłopom. Plony swej pracy zbieramy dziś inaczej… w zamian otrzymując frytki. I tak powstał pomysł na obraz „Wielkie Żarcie”. Obraz obecnie znajduje się w kolekcji Muzeum Śląskiego w Katowicach – wyjaśnia artystka, której prace ozdobią strony naszego kalendarza na przyszły rok.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.