Ratownicy górniczy po godzinach pracy oddają się swoim pasjom, przy okazji dbając o kondycję, która jest im niezbędna podczas prowadzenia akcji. Dwaj pracownicy Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Jaworznie Marek Rybicki i Szymon Pomietło kilka dni temu wybrali się na Gerlach, najwyższy szczyt Tatr. Poniżej prezentujemy bardzo osobistą relację Marka Rybickiego. Dla niego i jego kolegi po fachu było to spełnienie marzeń.
Środa, 2 sierpnia - w środku nocy razem z kolegą z pracy Szymonem wyruszamy z Sosnowca na Słowację, aby wejść na Gerlach, najwyższy szczyt w Tatrach. Po drodze spotykamy się z naszym przewodnikiem Bartkiem Stochem. Wybija 5.30, pogoda idealna i jest to najlepsza pora, by rozpocząć wspinaczkę na Króla Tatr. Czeka nas wymagająca wysokogórska trasa z elementami wspinaczki, a w nagrodę – widok z wysokości 2655m n.p.m.
Pierwszym etapem jest dotarcie do schroniska, a raczej górskiego hotelu zwanego Śląskim Domem, położonego na wysokości 1670 m n.p.m. Wybieramy wariant wjazdu terenowym autem. Od Śląskiego Domu pniemy się lekko pod górę szlakiem w górę Doliny Wielickiej. Mijamy Wieczny Deszcz – tak nazywa się miejsce na szlaku, na które non stop spadają krople wody z Mokrej Wanty. Idziemy jeszcze kawałek szlakiem, po czym schodzimy ze ścieżki i zbliżamy się do podstawy wschodniej ściany Gerlacha, do wylotu Wielickiego Żlebu. Jesteśmy u stóp tzw. Wielickiej Próby. Zakładamy kaski, uprzęże wspinaczkowe, rękawice i plecaki. Wiążemy się liną, od tej pory pójdziemy związani.
Zaczynamy od przejścia przez Wielicką Próbę. To stroma, kilkunastometrowa ścianka o punkcie kulminacyjnym położonym na wysokości ok. 1980 m n.p.m., znajdująca się we wschodnich ścianach masywu Gerlacha. Pojawiają się tu łańcuchy i klamry, które mają nam ułatwić wspinanie się do góry. Dalej droga prowadzi cały czas na prawo od dna Wielickiego Żlebu, aż do Przełączki nad Kotłem. Jesteśmy już na wysokości 2440 m n.p.m. Dalej trasa prowadzi chwilę nad Gerlachowskim Kotłem trawersując potem szczyt Małego Gerlacha. Cały czas towarzyszy nam słoneczko i błękit na niebie oraz z każdym krokiem coraz piękniejsze widoki. Pogoda wręcz wymarzona. W końcu dopisała, był to nasz trzeci termin ustalony z naszym przewodnikiem na atak szczytowy. Obejście ponad kotłem w paru miejscach było z dreszczykiem emocji. Później poprzez Przełączkę pod Małym Gerlachem dochodzimy do mocno eksponowanego żlebu, którym to wspinamy się na sam szczyt Gerlacha 2655m n.p.m.
Godzina 8.44, jesteśmy na szczycie. Podekscytowani i szczęśliwi. Osiągnęliśmy nasz cel i spełniliśmy marzenia! Zdobycie Króla Tatr i Karpat – uczucie bezcenne. Widoki wręcz powalające, wokół nas odsłoniły majestat potężne Tatrzańskie kolosy z Łomnicą na czele…
Znaleźliśmy się na szczycie w rekordowo szybkim czasie, po 3 godzinach wspinaczki. Gerlach - Najwyższy szczyt Tatr i Karpat zdobyty. Na szczycie kilka fotek przy krzyżu z turkusowym oczkiem, szybkie śniadanie i pora schodzić.
Zejście nastąpiło prosto w dół, przy wydatnej pomocy klamer i łańcuchów w Batyżowieckim Żlebie lub trzymając się wydeptanych perci obok żlebu. Kulminacją było przejście mocno eksponowanej, 6-metrowej Batyżowieckiej Próby. Dalej już łatwiej zeszliśmy w końcu nad Batyżowiecki Staw, skąd blisko już do Śląskiego Domu, gdzie zakończyła się nasza przygoda z Gerlachem.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
Gratulacje Panowie