Grotołazi z elitarnej jednostki z Francji i sekcji jaskiniowej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego trenowali wspólnie w wyrobiskach Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Uczyli się od górników prowadzenia akcji ratunkowej w gruzowisku, zabezpieczania obszaru zawału. Łatwo nie było. Ale taka wiedza i współpraca różnych rodzajów służb jest konieczna, bo życie przynosi niespodzianki. O pomoc pracowników CSRG prosili wielokrotnie m.in. strażacy, WOPR-owcy, GOPR-owcy.
Przygotowani na wszelkie sytuacje
Podczas ostatnich ćwiczeń w CSRG akcja prowadzona była równocześnie w czterech niezależnych wyrobiskach. Pierwszym zadaniem było dotarcie przez gruzowisko zawałowe do poszkodowanego, który został uwięziony w chodniku. Ratownicy ręcznie przebierali zawał i zabezpieczali wyrobisko. Kolejne zadanie polegało na odnalezieniu i uwolnieniu poszkodowanego z wykorzystaniem sprzętu hydraulicznego. Dodatkowo trzeba było go przetransportować na powierzchnię.
- Nasi francuscy goście na ratunek wyruszają nawet kilka razy w miesiącu. W ich kraju eksploracja jaskiń to bardzo popularny sport. Oni, jak i nasi GOPR-owcy prosili, abyśmy podzielili się wiedzą o budowie chodników, przebiegu akcji ratunkowych w przypadku zawału. Chcieli potrenować transport osób poszkodowanych w niskich pomieszczeniach – informuje Paweł Wachowicz, kierownik grupy wysokościowej w CSRG.
W przyszłym roku prawdopodobnie polscy ratownicy pojadą z rewizytą do Francji. Będą się uczyć technik linowych, poznawać tamtejszą specyfikę pracy. Czy to się przydaje? Paweł Wachowicz przypomina inne akcje, kiedy wraz z podwładnymi ruszał z pomocą.
- W kopalni Silesia wydobywaliśmy człowieka z głębokiego na ok. 20 metrów podziemnego zbiornika. W kopalni Śląsk do szybu wpadł jeden z pracowników. Zajmowaliśmy się transportem zwłok. W Mysłowicach-Wesołej ratowaliśmy trzy osoby, które utknęły w szybie z powodu zerwanego kabla. Wielokrotnie ewakuowaliśmy górników, kiedy w czasie transportu psuła się klatka - wspomina kierownik.
TOPR-owiec do kopalni nie wejdzie
Ratownicy górniczy niosą pomoc nie tylko podczas podziemnych akcji. Wszyscy pamiętamy 2006 r. i tragiczną wystawę gołębi na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich, kiedy zawaliła się hala. Pod setkami ton stali i lodu znalazło się kilkaset osób. Górnicy pracowali na równi ze strażakami. Dzięki specjalistycznemu sprzętowi wyprowadzili z rejonu katastrofy wiele osób. Warunki akcji były ekstremalnie trudne. Zginęło w niej 65 osób, 140 zostało rannych. Medal za Ofiarność i Odwagę otrzymał m.in. Roman Makuła - ratownik górniczy, który wraz ze swoją ekipą docierał do najgłębiej uwięzionych ofiar katastrofy.
- Należymy do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Współpracujemy z wieloma służbami i to nie tylko polskimi. Każdy od każdego może kiedyś potrzebować pomocy, informacji o sprzęcie. Ćwiczymy wspólnie w Niemcami, Austriakami, Czechami, Ukraińcami. Wymieniamy się doświadczeniami ze Słowacją, Mongolią, Kazachstanem – wylicza Adam Nowak, dyrektor techniczny CSRG.
Górniczy ratownicy na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej wyciągali z jaskini turystę, którego przygniotła skała. Pod Tomaszowem Mazowieckim pomagali WOPR-owcom w poszukiwaniu operatora koparki piasku, który utonął w zbiorniku wodnym.
- W odwrotnej sytuacji nie możemy liczyć na bezpośrednią pomoc. Żadna służba z powierzchni nie ma uprawnień do prowadzenia akcji w kopalni. Dlatego musimy mieć własne pogotowie nurkowe i alpinistyczne - wyjaśnia dyr Adam Nowak.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.