Wzrosty na amerykańskich giełdach, które biją kolejne rekordy, mogą się wkrótce skończyć, uważa główny analityk Globtrex.com Sławomir Dębowski. Spółki są już drogie, a analiza techniczna wskazuje na możliwość sporej przeceny. Sygnałem do niej może być rozstrzygnięcie wyborów prezydenckich, które odbędą się w listopadzie.
- Od 2009 r. indeks S&P 500 wzrósł o ponad 200 proc. To są bardzo silne wzrosty i oczekiwanie, że przez następne kilka lat rynek będzie dalej rósł, jest mało realne. Natomiast biorąc również pod uwagę to, że Fed sztucznie zwiększył płynność sektora finansowego, który z kolei doprowadził do większych wycen poszczególnych spółek i sektorów, i w ogóle całej giełdy, jest bardzo duże ryzyko, że w 2017 roku możemy mieć rynek niedźwiedzia - mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Sławomir Dębowski, główny analityk Globtrex.com.
1 lutego 2009 r. indeks S&P 500 ledwo przekraczał 735 pkt. Od tego czasu idzie w górę, choć zdarzały mu się kilkutygodniowe czy nawet kilku miesięczne korekty, jak w 2011 r. czy w ubiegłym roku. Tymczasem w zakończonym właśnie miesiącu zbliżył się na odległość kilku punktów do granicy 2200 pkt.
- Już po wyborach prezydenckich może się pojawić pierwszy krótkoterminowy sygnał, jeśli spadniemy z nowego długoterminowego szczytu poniżej sierpniowego szczytu, który był na poziomie 2191 punktów, to już mamy pierwszy sygnał, a drugi sygnał pojawi się wtedy, kiedy będziemy spadali poniżej wsparć między 2100-2130 - ostrzega główny analityk Globtrex.com. - I ten drugi sygnał może skutkować tym, że w bardzo szybkim tempie indeks straci 300 punktów.
To oznaczałoby powrót do najniższych tegorocznych poziomów ze stycznia i lutego, znajdujących się poniżej 1900 pkt.
- To może być wstęp do większej przeceny, która potrwa kilkanaście miesięcy na rynku akcji, czyli możemy mieć kolejny kryzys w Stanach Zjednoczonych. Ale to wszystko jeszcze musi oczywiście być potwierdzone sygnałami analizy technicznej przebijania poszczególnych ważnych poziomów krótkoterminowych, średnioterminowych i długoterminowych - wyjaśnia Sławomir Dębowski.
Zaznacza, że często analiza techniczna wyprzedza fundamentalną i wcześniej ostrzega przed zmianą trendu, nawet jeśli gospodarka i perspektywy spółek wydają się być optymistyczne. Przypomina, że podobna sytuacja miała miejsce w 2007 roku.
- Myślę, że dobrą strategią będzie podążanie za trendem, czyli jeśli pojawią się sygnały sprzedaży, wtedy trzeba będzie mieć pozycje krótkie, czyli grać na spadki - radzi.
- Trzeba porzucić wtedy myśl o tym, żeby grać na lokalnych korektach na wzrosty, bo to najczęściej prowadzi do utraty pieniędzy. Myślę, że to może potrwać rok, kilkanaście miesięcy.
Według niego z dużym prawdopodobieństwem spadki w Stanach Zjednoczonych pociągną za sobą inne giełdy. Warszawski indeks blue chipów może wówczas zejść poniżej tegorocznych dołków.
- Oczywiście zawsze będzie można wybrać spółki, które mogą się przeciwstawić temu ogólnemu trendowi, czy na rynku akcji w Stanach Zjednoczonych, czy w ogóle na innych giełdach. Często są to spółki, które wcześniej doświadczyły jakichś problemów - skazuje Sławomir Dębowski.
- Natomiast wiadomo, że to są tylko prognozy, a żeby rzeczywiście te prognozy zaczęły się realizować, to muszą się też pojawić konkretne sygnały techniczne, czyli inwestorzy muszą zacząć sprzedawać akcje.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.