Wychował się na filmach o przygodach Johna Rambo, weterana wojny w Wietnamie. Dziś trenuje kulturystykę i ma za sobą szereg sukcesów sportowych. Ponadto jest nauczycielem akademickim w katowickiej AWF i... górnikiem w kopalni Pokój.
Marcin Gandyk to postać niezwykle barwna. Swoim dotychczasowym życiem udowadnia, że wystarczy odrobina dobrej woli poparta solidną pracą, a sukces jest w zasięgu ręki. 15 lat temu Marcin wybrał kulturystykę.
- Od najmłodszych lat uprawiałem sport. Najpierw było to pływanie. Wreszcie na ekranach kin pojawił się Rambo. Fascynował nastolatków. Każdy chciał mieć takie muskuły jak on i pokonywać wszelkie przeszkody. Pomyślałem sobie, że może i ja mógłbym pójść w jego ślady. I w taki sposób zaczęła się moja przygoda z kulturystyką. Postawiłem sobie za cel sukces. Lubię podnosić sobie poprzeczkę wysoko i dążyć do sukcesu. Jestem też zwolennikiem solidnego wykonywania pracy - mówi o sobie Gandyk.
Młody kulturysta z Rudy Śląskiej w szybkim tempie zaczął zdobywać medale. Dwukrotnie sięgał po tytuł mistrza Polski w 2008 i 2011 r. W 2009 r. triumfował na zawodach o Międzynarodowy Puchar Polski. Wreszcie doszedł do półfinału na kulturystycznych mistrzostwach świata w Hiszpanii, występując w biało-czerwonych barwach. Po serii sukcesów przerwał profesjonalną karierę ze względu na natłok obowiązków. Po ukończeniu studiów pedagogicznych w specjalności "wychowanie fizyczne, kulturystyka, sport wyczynowy" wybrał pracę górnika pod ziemią. Nigdy jednak nie rzucił treningów.
- To byłby z mojej strony ogromny błąd. Zdaję sobie z tego sprawę, więc systematycznie trenuję. Nie jest łatwo. Kulturystą jest się 24 godziny na dobę. Ta dyscyplina stanowi swoistą filozofię życia, na którą składają się odpowiednie żywienie, odnowa biologiczna i trening. Zawodowcy mają sponsorów, dzięki którym mogą wyjeżdżać na turnieje, kupować drogie odżywki. Ja również mam sponsora - przyznaje Marcin Gandyk.
Obecnie reprezentuje on barwy Olimpu Zabrze. Dzień zaczyna już o trzeciej rano. Wówczas pedałuje na rowerze stacjonarnym, średnio przez 45 minut. Następnie spożywa pierwszy z ośmiu posiłków i przygotowuje się do pracy. Na zmianie musi skonsumować kolejne cztery posiłki. Po szychcie ponownie idzie na trening.
- Dieta? Nie, w żadnym wypadku nie bezmięsna. Mięso pochłaniam z przyjemnością, kilogram dziennie, nawet tłuste golonki. Udziec z indyka - owszem. Bardzo lubię nieprzetworzony ryż. Poza tym miesięcznie potrafię zjeść 300 jajek. A więc dieta bogata w węglowodany złożone. Z kolei sam trening dostosowany jest do mojego układu nerwowego. Każdą grupę mięśni trenuję osobno. Nie mam dużej tkanki tłuszczowej, stanowi ona jedynie 3 proc. - prezentuje z dumą powłoki brzuszne.
Gdy przychodzi dzień zawodów, smaruje ciało brązerem, specjalną maścią nadającą skórze złocisty połysk, i pręży muskuły przed gremium sędziowskim. Sporo czasu poświęca też pracy naukowej nad alternatywnymi terapiami hormonalnymi w sporcie wyczynowym i bada napięcie mięśni u sportowców zawodowych. Zdobyta wiedza pozwala mu już na prowadzenie zajęć w Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach.
- Niebawem wrócę do sportu wyczynowego i serdecznie zachęcam młodych ludzi do próbowania sił w kulturystyce. Ale pamiętajcie nie wcześniej niż po ukończeniu 16. roku życia, gdy uformuje się wasz układ kostny. Wcześniej uprawiajcie inne sporty, dużo pływajcie. Bądźcie przy tym wytrwali. Zobaczycie, że sukcesy przyjdą same - zachęca Marcin.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.