Modułowy System Wiertniczy VLI Drilling pracujący w kopalni Pniówek (JSW) to drugie tego typu urządzenie zastosowane w europejskim górnictwie podziemnym. Służy do wykonywania niezbędnych wierceń dołowych w bardzo trudnych warunkach geologiczno-górniczych, poniżej 1000 m.
Urządzenie, zwane potocznie wiertnicą, trafiło do pawłowickiej kopalni z Australii. Tam znajduje zastosowanie przy wykonywaniu otworów kierunkowych, za pomocą których odmetanowuje się parcele eksploatacyjne i określa obszar, na którym występują zagrożenia naturalne. Składa się z trzech modułów: sterowania, posuwu i zasilania. W znacznym stopniu poprawia bezpieczeństwo pracy.
Na cztery zmiany
- Obecnie wiertnica znajduje się w chodniku C-3 w pokładzie 404/1, skąd wykonuje się otwory kierunkowe wraz z odgałęzieniami w celu odmetanowania wstępnego ściany. Podkreślam, że wiązka otworów wiercona jest samodzielnie przez pracowników kopalni. Brygady na stanowisku pracują w składzie trzyosobowym: wiertacz, pomocnik wiertacza i ślusarz na cztery zmiany, tak aby czas pracy urządzenia był maksymalnie wykorzystany - relacjonuje Arkadiusz Frymarkiewicz, inżynier ds obudowy, kierowania stropem i tąpań pod ziemią w kopalni Pniówek.
Zanim jednak wiertnica ruszyła pełną parą, trzeba było utworzyć w kopalni oddział składający się z 16 wiertaczy, czterech osób dozoru oraz inspektora zajmującego się projektowaniem otworów kierunkowych. Wszyscy przeszli niezbędne szkolenia z zakresu konserwacji i obsługi wiertnicy, które poprowadzili australijscy górnicy. Podczas szkolenia wykonano wiązkę otworów kierunkowych wraz z odgałęzieniami o łącznej długości 1042 m, które posłużą do odmetanowania wstępnego ścian w pokładzie 404/2.
Obecnie, w zależności od panujących warunków geologiczno-górniczych, wiertnica wykonuje od 20 m do 35 m na zmianę. Postęp wiercenia jest uwarunkowany wytrzymałością górotworu, rozmakalnością skał oraz zaburzeniami napotkanymi podczas wiercenia.
- Cieszę się przede wszystkim z tego, że załoga nabiera coraz większego doświadczenia i poznaje możliwości australijskiego urządzenia. To na pewno przełoży się na zwiększenie postępu robót wiertniczych - zauważa Frymarkiewicz.
Bardzo trudne warunki
Oby tak się stało, bowiem warunki geologiczno-górnicze panujące w Pniówku są niezwykle trudne. Górnicy zeszli już z robotami na głębokość ponad 1000 m i praktycznie każdego dnia borykają się nowymi problemami i zagrożeniami. Według ich relacji wiertnica pracuje bez zarzutu. Jako jej zalety wymieniają: mobilność, łatwość rozmieszczenia poszczególnych podzespołów w wyrobisku górniczym oraz możliwość dokładnego śledzenia wykonywanego wiercenia. Umożliwia to dokonywanie bieżących zmian trajektorii otworu kierunkowego podczas jego wiercenia.
- Jesteśmy w stanie z dokładnością do 2 m wyznaczyć sobie cel, w który chcemy trafić - zachwala inż. Frymarkiewicz.
Pierwsza wiązka otworów została już podłączona do rurociągów odmetanowania i metan ujmowany jest do sieci. Obecnie wykonywana jest kolejna. Równolegle górnicy przygotowują się do wykonywania ponad 600 m otworu, z którego pozyskany zostanie rdzeń umożliwiający zbadanie nowej partii złoża. Uzyskane informacje pozwolą dokładnie zaplanować roboty i z pewnością nie pozostaną bez wpływu na bezpieczeństwo załogi.
- Z każdym wywierconym kilometrem nasza wiedza i doświadczenie będą rosły. Najważniejsze, że mamy bardzo dobry team młodych ludzi, pełnych pomysłów i zapału do pracy. Posiadamy również duże poparcie kierownictwa JSW i dyrekcji kopalni, więc pozostaje nam tylko wspólnie pracować na sukces - podsumowuje inż. Arkadiusz Frymarkiewicz.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
inwestycja stulecia . wiertnica kilka lat na kopalni a na dobra sprawe odwiercila pare metrów . jest co zachwalać ...
Wiertnica to jeden wielki niewypał, nie nadaje się na nasze warunki gdzie węgiel jest kruchy, wiertło zaciska się i klinuje. Jak była wizyta Wugu to władza wpadła na taki pomysł że najpierw wywierca otwór i cofną głowice, by przy wizycie wiercić już w wywierconym otworze - jednym słowem szopka.
Ta wiertnica to jedna wielka ściema z 8 mln. zł.!!!!!!!!!!!!!!! Kupili kupę złomu , i teraz nie umią się przyznać do błędu !!!
Czy ta wiertnica działa na zasadzie dokładania przedłużek lub żerdźi, czy inaczej.