NIE BĄDŹ PAN ZACOFANY I ŁYKNIJ TO!
Jedną z żelaznych pozycji fantastyki naukowej, gdzieś tak w latach 60. minionego stulecia, były dywagacje na temat sposobu odżywiania się w przyszłym, ultranowoczesnym świecie. Rzecz jasna miały to być najróżniejsze piguły. Miały zastąpić nasze prymitywne schabowe, chleb, sałatę i wszelkie inne, z kawą, herbatą i gorzałą włącznie. Wizje takie dla jednych były kuszące, dla innych przerażające. Niedługo potem, gdy wydłużyły się loty w kosmos, wizje te z konieczności zaczęły się po trochu spełniać. Choć nie do końca, bowiem nawet kosmiczne jedzenie jest rodzajem mocno skondensowanych wyciągów i przetworów z naturalnych produktów, a nie tylko czystą chemią. Ba, nawet naturalne aromaty i smaki zachowano. No i nie są to piguły, lecz głównie różne pasty, chrupki itp. Czy to znaczy, że wizję odżywiania za pomącą syntetycznych piguł możemy odłożyć do lamusa? Ależ skąd! Wszak ona się spełniła i spełnia na naszych oczach. Tyle, że przyjęła postać tzw. suplementów diety.
Właściwie trudno nawet się zdecydować, czym są owe suplementy. Nazwa wskazywałaby, że zastępują jedzenie. Przecież dieta, to jedzenie po prostu. Suplement to uzupełnienie. Czyli jeszcze nie całkiem zastępujemy dietę pigułami, tylko ją uzupełniamy nimi. Dodajmy, że coraz obficiej, więc kto wie, czy już wkrótce ktoś nie dokona eksperymentu przejścia wyłącznie na piguły. Na wzór tego, który postanowił odżywiać się wyłącznie fast foodem w tym hamburgerami i frytkami w pierwszym rzędzie. Albo jak ci, co uwierzyli, że będą najzdrowsi pod słońcem, jeśli będą jeść samo mięso, a tłusty boczek przede wszystkim, co zalecał im jakiś facet, mylony z racji nazwiska z jednym byłym prezydentem. Choć sądząc po zdrowym wyglądzie tego prezydenta, to raczej nie zastosował diety faceta, którego z nim mylono.
I tu doszliśmy do drugiej części wątpliwości, co do istoty suplementów. Bo one tak niby uzupełniają nasz jadłospis a niby leczą. Przy czym leczą wszystko. Jeśli dziecko nie ma apetytu, piguła! Jeśli ma nadmierny apetyt, inna piguła! Czyli jednego dnia, ta wzmagająca łaknienie, a na drugi dzień ta hamująca. No bo wiadomo: wahadło. Chcesz żeby "konar płonął", piguła. Chcesz schudnąć, piguła. I możesz jeść co chcesz i ile chcesz - najlepiej fast food, bo jest najlepszy i najtańszy. Jak tanie wino, które jest dobre, bo jest dobre i tanie. Wino, ale to drogie, też już jest w pigułach. Wszystko jest w pigułach. I to różnych. Więc jeszcze należy przekonać wszystkich, że tylko konkretna piguła jest dobra w przeciwieństwie do wszystkich innych. W tym celu wymyśla się zgrabną bajeczkę z serii science fiction — bo musi brzmieć naukowo, jakąś panienkę lub faceta przebiera się za lekarza albo wykładowcę uniwersyteckiego, a "ciemny lud to kupi" - jak powiedział kiedyś jeden polityk, choć w innej sprawie.
I kupuje. I to za ciężkie pieniądze, bo piguły - w przeciwieństwie do naturalnych produktów, które mają zastąpić - są piekielnie drogie. Pigułowe szaleństwo zaczyna się od małych dzieci - no bo klienta trzeba sobie wyhodować i wychować. Kiedyś, dawno temu, gdy u nas nie tylko piguł nie było, ale mało co było, zostałem obdarowany wielgachną puchą amerykańskich piguł na wszystko, dla małych dzieci. Były fajne na wygląd, zapach i smak. Wreszcie ktoś mądry kazał mi je wywalić, choć dziecko nie było z tego powodu najszczęśliwsze. A propos, na szczęśliwość też są piguły. I na lepsze uczenie się. Tylko na mądrość jeszcze nie zrobili. Bo gdyby zrobili i gdyby działały, to byłby to typowy "strzał we własną stopę". Pewnie wreszcie zrobią. Ale co do działania, to bez obaw...
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU!
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Kontynuujemy abecadło fraszkowe Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Dziś:
D, d
Długą dyskusyę z durniem dziewica Dorota
Wiodła, co jest ważniejsze, czy miłość czy cnota;
Tymczasem się zciemniło: gdy weszli rodzice
W dłoniach durnia dostrzegli Dorotę dziewicę.
To była ostatnia zwrotka "prześlicznego abecadła" i nie wiem, czy autor na tym poprzestał, czy w posiadanym przeze mnie wydaniu, tyle tylko zamieszczono. Jeśli kto ma więcej, to ja poproszę. Ewentualnie można się pokusić o samodzielną kontynuację. W takim przypadku, ja też poproszę. Natomiast Tadeusz Boy-Żeleński w książeczce p.t. "Gdy się człowiek robi starszy" ujął pewne autentyczne ogłoszenie reklamowe: "Płótna korczyńskie na gacie i namioty ma na składzie Bazar Krajowy. Kraków Rynek Główny" Faktycznie, gacie i namiot miewają ze sobą czasami coś wspólnego, to może słusznym było szycie ich z takiego samego płótna.
Z MĄDROŚCI ŻYDOWSKICH
W przedziale kolejki warszawskiej, panowie Roterzman i Stajmer spotkali się w drodze do podwarszawskich letniskowych miejscowości: Radość i Świder. Czekały tam już na nich umówione panienki.
- Aj, panie Roterzman - zagaił Stajmer - żebyś pan wiedział z jaką radością ja jadę do Świdra!
- Co tam, panie Stajmer! Żebyś pan wiedział z jakim świdrem ja jadę do Radości!!!
W pewnym miasteczku galicyjskim rabin zwołał do synagogi najzamożniejszych Żydów i rzecze:
- Czy wam nie wstyd? Popatrzcie na naszą synagogę! Wszystko się wali! Gorzej niż w bajzlu!!!
- O, właśnie - rzucił w tym momencie jeden z zebranych
- Panie Kon - zareagował na te słowa rabin. - Co znaczy to pańskie: "o właśnie"?
- O właśnie przypomniałem sobie, gdzie wczoraj zostawiłem parasol...
Pewnego razu trzech Żydów z miasteczka na Podlasiu pojechało do Warszawy. W wielkim mieście strasznie się łajdaczyli, o czym ktoś doniósł rabinowi. Tez zawezwał ich i zapytał:
- To prawda, że jadaliście w niekoszernych restauracjach?
- Prawda rebe - odparli pokornie z opuszczonymi głowami.
- I nawet szynkę jedliście???
- Też prawda...
- I łajdaczyliście się z lekkimi panienkami?
- Prawda...
- To przez tydzień będziecie chodzić z grochem w butach!
- Następnego dnia, dwóch z nich, ledwo powłóczących obolałymi nogami, spotkało trzeciego, uśmiechniętego od ucha do ucha.
- Nie zrobiłeś co rebe nakazał???
- Zrobiłem. Ale rebe nie powiedział przecież, że groch nie ma być ugotowany...
KÓNSKI Z BELE KÓND...
Złudzenia
- Nasza nauczycielka mówi, że mówi do siebie. Wasza też?
- Nie. Nasza myśli, że jej słuchamy...
Przezorność wskazana
Pewnego dnia żona wraca do domu z pierścionkiem z wielkim diamentem. Mąż pyta zdziwiony:
- Skąd to masz?
- Graliśmy z szefem w lotto i wygraliśmy. Kupiłam z mojej części wygranej.
Tydzień później żona wraca w nowym, lśniącym futrze.
- Skąd to masz?
- Graliśmy z szefem w lotto i wygraliśmy. Kupiłam z mojej części wygranej.
Po kolejnym tygodniu żona parkuje pod domem nowy sportowy samochodzik. Oczywiście powtarza wyjaśnienie z totolotkiem. Przy okazji prosi męża:
- Przygotuj mi, kochanie, kąpiel!
Po chwili wchodzi do łazienki i widzi, że mąż napuścił do wanny tyle wody, że ledwo zebrała się kałuża w okolicy korka.
- Co to ma znaczyć, to ma być kąpiel?!
- Kochanie, chyba nie chcemy, żeby rozmoczył się zbytnio Twój kupon...
I w takiej chwili...
Podlaciński leży na łożu śmierci. Lekarz stwierdził, że nie dotrwa do rana. Nagle poczuł zapach swoich ulubionych czekoladowych ciasteczek, pieczonych przez żonę w kuchni na parterze. Postanowił spróbować ich po raz ostatni. Z trudem stoczył się więc z łóżka, sturlał ze schodów i doczołgał do kuchni. Żona krzątała się przy kuchence, a na stole stał talerz pełen ciasteczek. Podczołgał się wiec do stołu i ostatnimi siłami podciągnął się na tyle, by usiąść na krześle. Sięgnął po ciastko, już czuł je w dłoni, świeże, pachnące... Gdy nagle żona odwróciła się i zdzieliła go ścierką.
- Zostaw! Przecież one są na stypę!!!
ZAGADKA
Po czym poznać, że kobieta jest zła na mężczyznę?
Gdy mówi: "Gniewam się"...
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Jak ćwiczyć pamięć, by umieć zapominać???
Stanisław Jerzy Lec
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.