Generalnie nie ma wygranych. Konflikt został zażegnany, ale problem pozostał - podsumowuje zakończenie sporu w Sosnowcu Jan Klimek, przewodniczący Rady Nadzorczej Katowickiego Holdingu Węglowego.
Uważa, że ani zarządom ani stronie społecznej nie wolno popaść w stan uspokojenia i świętować triumfu.
- Musimy usiąść i zastanowić się, jak zapobiec kolejnym takim napięciom. W ich wyniku kłopoty wrócą bumerangiem a efekty naszych 11-godzinnych rozmów zostałyby zmarnowane - powiedział Klimek Trybunie Górniczej.
Zgadza się z nim Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, dla którego sprawa Kazimierza-Juliusza nie jest jeszcze zakończona: - Porozumienie co prawda kończy protest, ale nie rozwiązuje sprawy do końca, ponieważ te wszystkie postanowienia trzeba teraz zrealizować - uczula Markowski, który sądzi, że górników do protestu bardziej od warunków przejścia do nowych kopalń i zaległych wynagrodzeń, popychał lęk przed utratą mieszkań.
- Przykrą sprawą jest to, że zakład ten nie był rzetelnie monitorowany przez osoby, które miały to w zakresie swoich kompetencji - dodaje Markowski i dziwi się również, że w porę nie skorzystano z dobrych wzorców.
- Rozwiązania zapisane w tym porozumieniu funkcjonowały w ustawach o restrukturyzacji górnictwa. Było jasne, że kopalnia, która kończy wydobycie trafia do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Przykre w tej sytuacji jest to, że górnicy swoim protestem musieli wymusić zastosowanie tej procedury po latach - mówi Jerzy Markowski.
O sukcesie, jednak wspólnym, mówi z kolei Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności: - Zawarte porozumienie to sukces zarówno górników, którzy podjęli akcję strajkową, jak i wszystkich stron - komentuje związkowiec.
Socjolog, prof. Marek Szczepański zwraca uwagę, że dla rządu przed wyborami cisza w górnictwie jest bezcenna, dlatego tak szybko uruchomiono interwencję polityczną.
- Ale druga strona medalu jest taka, że reformatorzy spółek węglowych będą mieć teraz więcej bojaźni przed podejmowaniem zdecydowanych ruchów - ostrzega Szczepański i ubolewa, że nadzór właścicielski państwa budzi się z letargu, dopiero gdy w branży trzeba gasić ognisko zapalne.
Takich ognisk i konfliktów może na Śląsku przybywać, bo sytuacja branży węglowej jest skrajnie trudna. Jan Klimek proponuje, by wykorzystać sosnowiecką lekcję: - Jeśli chcemy zachować miejsca pracy, to strona społeczna i zarządy spółek węglowych, nie czekając na to, co stało się w Kazimierzu-Juliuszu, powinny usiąść do stołu i powiedzieć sobie, na jakie możemy pójść ustępstwa. Jeśli górę weźmie triumfalizm, taka świadomość, że nie wolno się cofnąć a jedynym argumentem będzie protest, to kolejne konfrontacje zobojętnią postronnych obserwatorów. Część społeczeństwa jeszcze solidaryzuje się z krzywdą górników, ale to szybko się skończy. Potrzebna jest wielka roztropność - mówi szef rady nadzorczej KHW.
- Na chwilę obecną mamy dwa priorytety - podkreśla Zygmunt Łukaszczyk, członek Rady Nadzorczej KHW SA, pełniący funkcję prezesa Zarządu KHW SA.
- Porozumienie zawarte pomiędzy Katowickim Holdingiem Węglowym, zarządem spółki Kazimierz-Juliusz oraz stroną społeczną kopalni Kazimierz-Juliusz musi być zrealizowane w całości. Od tego przecież zależy nasza wiarygodność. Drugą sprawą jest zachowanie w spółce płynności finansowej, która zapewni wszystkim pracownikom uposażenia przewidziane w ich umowach o pracę. Aby to zrobić musimy zintensyfikować prace nad euroobligacjami, nadal ograniczać koszty funkcjonowania firmy oraz poprawić sprzedaż - zmniejszać zapasy węgla przy utrzymaniu jego obecnej ceny.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.