Sytuacja w kopalni Kazimierz-Juliusz była do przewidzenia. Decyzja zarządu KHW o zamknięciu kopalni jest racjonalna, a żal należy mieć do tych, którzy rozbudzili ludzkie nadzieje - mówi dla portalu górniczego nettg.pl Jerzy Markowski, b. wiceminister gospodarki.
- Złoże się sczerpało, a zasoby kopalni wynoszą niecałe 2 mln t. Dzisiaj stan jest taki, że Katowicki Holding Węglowy na zwałach na powierzchni ma więcej wydobytego węgla, niż znajduje się w złożu kopalni Kazimierz-Juliusz. Decyzja o zamknięciu Kazimierza-Juliusza jest racjonalna. Sensowne jest też to, że KHW gwarantuje zatrudnienie załodze tej kopalni w innych swoich zakładach. Na pewno znajdzie się tam miejsce dla 1000 ludzi, tym bardziej, że nie przejdą oni jednego dnia. Jedno pytanie, które mnie nurtuje, to czy znowu musieli to wywalczyć związkowcy? Czy nie mógł to być od samego początku program prezentowany przez zarząd?
Trzeba też, moim zdaniem, wyciągnąć wnioski z nieodpowiedzialnej propagandy prowadzonej 3 lata temu przez tych samych ludzi - mówię o związkowcach - przekonującej o możliwości udostępnienia złoża w sąsiedztwie kopalni. Wszyscy wiedzieli, że w tym miejscu nie ma węgla, a mimo to roztaczali jakieś wizje, wykonywali roboty wiertnicze, wydali kupę pieniędzy po to, żeby potwierdzić ogólnie znaną prawdę, o której geolodzy wcześniej wiedzieli. Ludziom zrobiono niepotrzebnie nadzieję.
Przy okazji tej sprawy potwierdziła się też niechęć do górnictwa prezydenta Jaworzna, który nie chce słyszeć o udostępnieniu złoża od strony kopalni Jan Kanty. Z drugiej strony to przedsięwzięcie nie broniłoby się ekonomicznie. W Janie Kantym zostało zaledwie 20 mln t węgla zalegającego na poziomie 800 m, położonego daleko od kopalni Kazimierz-Juliusz.
Sama decyzja o proteście pod ziemią zrodziła się chyba spontanicznie. To było niepotrzebne zaostrzenie konfliktu, bo sytuacja była w pełni przewidywalna.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.