Według danych ONZ ok. 770 milionów ludzi na świecie nie ma dostępu do źródeł wody pitnej. Zdaniem części ekspertów, niedobór wody sprawi, że przyszłe wojny będą przede wszystkim konfliktami o wodę, a nie ropę naftową czy inne surowce.
W sobotę (22 marca) przypada ustanowiony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ, obchodzony corocznie, Światowy Dzień Wody. Powołany został w czasie konferencji Szczyt Ziemi w 1992 r. w Rio de Janeiro w Brazylii. Naukowcy alarmują, że z roku na rok - wraz z rosnąca populacją Ziemi - coraz więcej ludzi nie ma dostępu do wody pitnej. Jako przyczynę często wymienia się postępujące zmiany klimatu.
Obszarem najbardziej dotkniętym tym problemem jest region subsaharyjski, gdzie ponad 40 proc. ludzi nie ma dostępu do źródeł wody pitnej. To właśnie ten obszar jest najbardziej zagrożony konfliktami o wodę. Przykładem jest spór pomiędzy Etiopią i Egiptem - dwa afrykańskie państwa wojują o wody Nilu. Według Egipcjan zagraża im gigantyczna Tama Wielkiego Odrodzenia, jaką na Błękitnym Nilu chcą zbudować Etiopczycy, by urządzić tam elektrownię wodną i sprzedać z zyskiem prąd całej Afryce.
Etiopia zaczęła ją stawiać już ponad dwa lata temu, kiedy udało się jej zbuntować państwa z basenu Nilu - Demokratyczną Republikę Konga, Kenię, Ugandę, Tanzanię, Burundi i Rwandę - przeciwko obowiązującym jeszcze od czasów kolonialnych umowom, które dają Egiptowi i Sudanowi monopol na wody Nilu. Układy z 1929 i 1959 roku przewidują, że z 84 mld m sześc. wody, która płynie co roku Nilem, Egipt ma prawo aż do 55 mld m sześc., a 18,5 mld m sześc. przypada Sudanowi (10 mld m sześc. przewidziano na straty). Kiedy umowy były zawierane, Kongo, Kenia, Uganda, Tanzania, Burundi i Rwanda jeszcze nie istniały jako państwa.
W 2013 r. robotnicy zaczęli prace, by o pół kilometra przesunąć na czas budowy naturalne koryto Nilu. Etiopczycy zapewniają, że ani tama, ani tymczasowe przekierowanie Nilu nie wyrządzą nikomu żadnych szkód. Egipt, dla którego woda z Nilu jest źródłem życia i sam postawił na nim wiele własnych tam z Asuańską na czele, obawia się, że zanim etiopska zapora zapełni się wodą, mniejszy poziom rzeki przemieni w pustynię nadrzeczne uprawy. Hydrolodzy przyznają, że przez 3-4 lata, gdy zapora się będzie zapełniała, do Egiptu docierać będzie o jedną piątą wody mniej niż zwykle.
Innym przykładem są spory izraelsko-palestyńskie. W styczniu 2012 r. francuska komisja parlamentarna ds. zagranicznych opublikowała raport, w którym określiła izraelską politykę w zakresie dystrybucji wody na Zachodnim Brzegu Jordanu jako "apartheid". Raport oskarża Izrael o dyskryminację w udostępnianiu wody oraz o niszczenie palestyńskich studni i cystern. "Około 450 tysięcy izraelskich osadników na Zachodnim Brzegu zużywa więcej wody niż 2,3 miliona mieszkających tam Palestyńczyków" - podkreślono. W odpowiedzi na te oskarżenia izraelskie MSZ rozpowszechniło artykuł naukowy autorstwa profesora Haima Gwirtzmana z Uniwersytetu Hebrajskiego, który odpiera wszystkie zarzuty i oskarża Palestyńczyków o nielegalne budowanie studni. Spór trwa.
Niedobór wody dotyka wiele innych krajów, wśród nich Chiny, Indie, Pakistan, Iran czy Irak.
Problem dostrzegany jest przez amerykański wywiad. W 2012 r. Wspólnota Wywiadów Stanów Zjednoczonych (Intelligence Community) opublikowała raport, w którym ostrzega przed przyszłymi konfliktami o wodę, w tym atakami terrorystycznymi na infrastrukturę wodną.
Raport koncentruje się na źródłach wodnych "krytycznych" z punktu widzenia bezpieczeństwa USA. Wymienia Nil, Tygrys i Eufrat, Mekong, Jordan, Indus, Brahmaputrę i Amu Darię.
"W ciągu najbliższych 10 lat, wiele krajów, które są ważne dla Stanów Zjednoczonych, doświadczy problemów z wodą - niedoborów, złej jakości wody lub powodzi - co będzie skutkowało ryzykiem niestabilności, zwiększeniem napięć regionalnych i odciągnięciem ich od współpracy ze Stanami Zjednoczonymi" - czytamy w tym raporcie. Autorzy ostrzegają, że niedobory wody będą zagrożeniem dla produkcji żywności i dostarczania energii, powodując napięcie społeczne.
- Myślę, że ryzyko konfliktów o wodę zwiększa się z powodu rosnącej konkurencji, złego zarządzania i w końcu wpływu zmian klimatu - powiedział w niedawnej rozmowie z "The Guardian" Peter Gleick, szef amerykańskiego Pacific Institute, w którym pracują naukowcy zajmujący się problemami wody.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.