Z KGHM w Lubinie napływają informacje o zaostrzającym się sporze dotyczącym wzrostu wynagrodzeń. Dla wielu mediów oraz ludzi, zorientowanych w realiach zarobkowych tej firmy, jest on coraz bardziej niezrozumiały. Załoga należy tu do najlepiej zarabiających górników w Polsce i zalicza się też do czołówki krajowej pod tym względem. Nieprzychylne na ten temat komentarze pojawiają się w mediach całego kraju. Zarabiają średnio ok. 9 tys. zł i jeszcze im mało!
Kontrast ten jest tym bardziej widoczny i rażący, że spór o wynagrodzenia zaczyna przechodzić w fazę eskalacji. Postawa wszystkich związków zawodowych jest w tej sprawie zgodna i jednoznaczna. Ponieważ przynależność do związków zawodowych jest tu powszechna, czują się one stosunkowo pewnie. Na dodatek mają swojego prominentnego przedstawiciela w Sejmie RP, którym jest przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Polskiej Miedzi (ZPPPM) - Ryszard Zbrzyzny.
Tak prezentuje się ten konflikt na zewnątrz i w obrazie, w którym przedstawiają go media. Tymczasem sprawa, jest znacznie bardziej skomplikowana, a spór idzie o dużo ważniejsze sprawy niż tylko wzrost wynagrodzeń. Zdając sobie z tego sprawę, zarząd KGHM gotów jest ustąpić i zgodzić się na podwyżki w skali inflacji, wynoszącej 2,4 proc. Nie ma jednak na to zgody związkowców, którzy domagają się wzrostu wynagrodzeń o 4 proc. wyższego, czyli o 6,4 proc. Wydaje się, że różnica ta jest zbyt duża i porozumienie jest wielce wątpliwe. Na razie związki zawodowe (ZZPPM) weszły w spór zbiorowy ze swoim pracodawcą. Rzecz dotyczy ok. 50 mln zł rocznie wydawanych na fundusz płac.
Zarząd argumentuje, że ceny miedzi spadają, brakuje pieniędzy na dokończenie wielu inwestycji i w tej sytuacji nie stać go na taką rozrzutność, stawiającą pod znakiem zapytania wiarygodność finansową firmy. Związki zawodowe mają w tej sprawie dokładnie odmienne zdanie i uważają, że nadal odnosi ona sukcesy na skalę globalną, dlatego też domagają się globalnego poziomu swoich zarobków. Na użytek wewnętrzny przedstawiciele związkowi deklarują, że będą wspierać wszystkie krajowe żądania podwyżek, aby każdy w Polsce mógł zarabiać na tym samym poziomie, jak i oni.
Spór o radę nadzorczą
W cieniu tych płacowych negocjacji trwa spór z ministrem Skarbu Państwa o udział w tym gremium przedstawicieli związków zawodowych. Gwarantuje im to odpowiednia ustawa. Dwukrotnie zostały w tej sprawie przeprowadzone wybory, których procedury, ani wyniku nikt nie zakwestionował. Jednak minister, który ma prawo do własnego zdania w tej sprawie, nie uznał ich za wiążące. Dlatego od kilku lat nie wyraża zgody na ich udział w radzie nadzorczej. Decyzję w tej sprawie podejmuje on poprzez swego przedstawiciela w Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy (WZA), który każdorazowo jednoosobowo wyraża swój sprzeciw. Ponieważ formalnie WZA powołuje radę nadzorczą, obraduje ona jak dotąd bez związkowych przedstawicieli.
Związkowcy uznali to za złamanie prawa, którym jest ustawa, i zaskarżyli decyzję tę do Sądu Najwyższego. Ten uznał zasadność ich skargi, ale wskazał na konieczność przeprowadzenia normalnej procedury sądowej, co też po kolejnych wyborach stało się faktem. Sąd Okręgowy w Legnicy w dniu 3 grudnia ub.r. zajął podobne stanowisko. Sędzia, oddalając związkowy pozew, argumentował, że należało wystąpić o unieważnienie uchwały WZA, a nie o jej uchylenie. Sąd w uzasadnieniu stwierdził jednak, że zachowanie WZA należy uznać za naganne ze względu właśnie na nierespektowanie art. 14 ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw. Wyrok ten powszechnie został przyjęty jako sukces i zwycięstwo KGHM nad skarżącymi go do sądu związkowcami. Podkreśla się, że nieprzychylny dla niego komentarz Sądu Najwyższego i Sądu Okręgowego w Legnicy nie jest wiążącym go wyrokiem.
Na tym tle wśród związkowców podnosi się podstawowe kwestie państwa prawa. Czy rząd musi respektować prawo, czy może je omijać, a nawet działać wbrew niemu, jeżeli nikt go do tego nie zmusi? Czy równość władzy wykonawczej z ustawodawczą i sądowniczą daje każdej z nich prawo nieliczenia się z ich postanowieniami, jeżeli zagrażają interesowi którejś z tych władz? Pytania te są o tyle zasadne, że związki zawodowe kierują skargę na rząd RP do Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) o nieprzestrzeganiu elementarnych praw pracowniczych.
O co chodzi?
Dlaczego minister skarbu tak uparcie broni się przed związkowcami w radzie nadzorczej KGHM, narażając się na zarzuty łamania obowiązującego prawa? Oficjalnie twierdzi się, że związkowcy działają na szkodę firmy, wysuwając nierealne postulaty, i będą dezorganizować jej pracę. Pod tym względem minister wyczuwa, w czym tkwi istota rzeczy. Oczywiście, że będą dezorganizować. Związkowcom nie podoba się polityka zarządu, rady nadzorczej i rządu wyprowadzania z firmy grubych miliardów złotych i dolarów na stale planowane nowe inwestycje w egzotycznych krajach naszego globu. Chcą oni nowoczesnych metod eksploatacji własnego złoża i łożenia na ten cel podstawowych zysków firmy. Uważają oni, że poza granicami kraju pracy dla nich nie będzie. Zatrudnienie znajdzie tam kilkunastu dyrektorów i ewentualnie kilka ich sekretarek. Reszta ma powoli przygotowywać się do wałbrzyskiego scenariusza, bo przestarzałe metody eksploatacji lubińsko-głogowskiego złoża są coraz bardziej kosztowne i coraz mniej opłacalne.
W tym układzie prawie pewne jest, że przedstawiciele związków zawodowych w radzie nadzorczej będą blokować zagraniczne inwestycje tej firmy. Jeżeli nawet zostaną oni przegłosowani, to wiedza, którą będą posiadać na ten temat, może być przez nich skierowana przeciwko zarządowi i ministrowi skarbu. Nikt jednak do tego konfliktu się nie przyznaje. Minister, bo wie, że jego stanowisko w sprawie "związkowej anarchii" znajdzie społeczne uznanie. Związkowcy też nie podnoszą tego tematu bezpośrednio, bo nie wygrali w sądach udziału w tym gremium. Zapowiadanie zaś przez nich, co zrobią, kiedy dostaną się do RN, byłoby źle przyjmowane i dodatkowo tylko utrudniałoby im drogę do tego decyzyjnego organu spółki.
Tymczasem rzecz dotyczy grubych miliardów złotych, a nawet dolarów, w majestacie obowiązującego prawa wyprowadzanych poza granice naszego kraju. I o to toczy się spór. Byłby on teraz bardzo niewygodny również dla związków zawodowych, bo poza werbalnym sprzeciwem nie mają one żadnego instrumentu, aby proces ten skutecznie zatrzymać. Spór o wzrost płac w rocznej wysokości 50 mln zł to zaledwie namiastka tego, o co chodzi w rzeczywistości. Tu związki są mocne. Mają w tej sprawie podpisane porozumienia układu zbiorowego i na to się powołują. Uważają, że zła sytuacja firmy jest chwytem propagandowym, aby odmówić im tych podwyżek. Twierdzą, że jest dokładnie odwrotnie, kiedy w stosunkowo trudnym minionym roku zysk netto wyniósł ponad 3 mld zł.
Spór ideowy
Obie strony powołują się na całkiem przeciwstawne uzasadnienia dla swoich racji. Rząd uważa, że jest właścicielem firmy i z zyskami może robić to, co mu się podoba, nikogo nie pytając o zgodę. Związkowcy twierdzą, że zyski firma wypracowuje dzięki ich wydajnej pracy i zarząd winien dzielić się nimi ze swoją załogą. Spór ten jest o tyle istotny, że z roku na rok się zaostrza i nie widać żadnych oznak wzajemnego zrozumienia i porozumienia. Prowadzone negocjacje polegają na sporządzaniu kolejnych protokołów rozbieżności stanowisk, które stają się z każdym spotkaniem coraz bardziej odległe. Wzajemna podejrzliwość, nieufność i kolejne próby pogrążenia adwersarza powodują, że porozumienie płacowe staje się coraz mniej prawdopodobne.
Wytrawny gracz polityczny
W sporze tym wydaje się, że ani rząd, ani zarząd KGHM nie doceniają umiejętności politycznych szefa ZZPPM - Ryszarda Zbrzyznego. Rzecz charakterystyczna, że mimo formalnie kolejnych administracyjnych porażek w tym sporze nie nawołuje on związkowców do drastycznych, gwałtownych i spektakularnych sprzeciwów. Wręcz przeciwnie, prosi o spokój i zbiera tylko argumenty oraz powoli i systematycznie przygotowuje całą machinę związkową do skutecznego sprzeciwu.
Składają się na to kolejne wspólne akcje wszystkich związków zawodowych. Nie bez słuszności twierdzą one, że to zarząd KGHM spowodował ich zjednoczenie i wspólne stanowisko w sprawach płacowych, a w tle z udziałem ich przedstawicieli w RN. Opinie Sądu Najwyższego i Sądu Okręgowego w Legnicy, choć nie są wiążącymi wyrokami, wyraźnie wskazują na łamanie prawa przez WZA i rządowego decydenta. W odpowiednim czasie wszystko to zostanie publicznie przedstawione dla uzasadnienia związkowego protestu. Na czym będzie on polegał, trudno teraz przewidzieć. Najgroźniejsza broń związkowa, którą jest strajk, na razie nie jest w ogóle rozpatrywana, choć spór zbiorowy z zarządem otwiera ku temu prawną drogę.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Te osoby niby znające realia zarobkowe w KGHM to chyba swoją wiedzę nabyły zapoznając się z komunikatami rzecznika i mediów. Fakt, jest grupa osób zarabiających dużo - to przede wszystkim zatrudnieni w Centrali, kierownictwo i wysoka kadra w Oddziałach oraz niektóre ze stanowisk fizycznych (jak na kopalniach strzałowi i operatorzy). Ale o wiele większa jest grupa, która zarabia mniej niż średnia krajowa, że o kombinackiej nie wspomnę. Przez dłuższy czas był spokój, ale od długiego czasu nie ma zmian stawek za grupę zaszeregowania (nie liczę tej kosmetyki związanej z płacą minimalną), przy regulaminach premiowania się ciągle majstruje, nonstop mówi się o likwidacji niektórych dodatków, do tego jeszcze teraz sprawa z mniejszą premią za zysk. Ludzie słyszą, że zarabiają niby coraz więcej, ale na fiszkach tego nie widzą. A już niezły dym zrobi się jak z PITów wyjdą mniejsze zarobki niż rok temu.
6,4% podwyżki, Panowie ośmieszacie samych siebie... KW leży i kwiczy, KHW 43 mln zysku w 2013r, standardowe premie stają się przywilejem, a na 14 trzeba długo czekać. Jeśli wam tak źle, to zamieńcie się miejscem pracy z górnikami z GZW, u nas przecież czekają góry złota! Spójrzcie jeszcze na wynagrodzenie przeciętnego Kowalskiego, a dopiero później narzekajcie... Dać palec, a zaraz będzie chciał całą rękę...