"Eurozieloni" krytykują Polskę za umieszczenie w programie COP19/CMP9 debaty o przyszłości węgla...
Wiceminister środowiska Beata Janczewska tłumaczyła podającym w wątpliwość sens organizowania szczytu klimatycznego w Warszawie, że dzięki temu Polska będzie miała możliwość wpływu na kształt porozumienia klimatycznego. To tłumaczyła w maju. I wtedy, i dziś z pewnością
100-procentową można powiedzieć, że każda ze stron-uczestników COP19 (11-22 listopada) będzie miała wpływ na owo porozumienie. Czy Polska będzie miała większy tylko dlatego, że organizuje szczyt?
Szczyt klimatyczny, COP19, CMP9, PreCOP. A co to jest i o co tu chodzi? W wielkim skrócie. Zacznijmy od tego, że międzynarodowa społeczność zaakceptowała tezę o tym, że globalne ocieplenie jest faktem i dzieje się ono niesamoistnie, ale za sprawą działalności człowieka. Należy zatem doprowadzić do takiego stanu rzeczy, by poprzez globalną redukcję emisji gazów cieplarnianych (głównie CO2, ale także metanu i pochodnych) zatrzymać, raczej w bliższej niż dalszej perspektywie, proces postępującego ocieplenia.
Zaczęło się w Rio
Rio de Janeiro to miasto, w którym podpisano (w 1992 r.) Ramową konwencję Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC). Nie zawierała ona nakazów dotyczących ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Potem wprowadzono limity emisji, które usankcjonowano tzw. protokołami. Najważniejszy z nich to tzw. protokół z Kioto (bardziej znany niż konwencja z Rio). O tym, co zrobić, by doprowadzić do globalnej redukcji emisji gazów cieplarnianych, debatuje się od 1995 r. systematycznie podczas Conferences of the Parties, w skrócie COP, czyli Konferencji Stron.
Z kolei skrót CMP oznacza Spotkanie Stron Protokołu z Kioto. I jest to już 9. tura. Wiadomo już zatem, co oznacza tajemniczy skrót COP19/CMP9.
Warszawska runda negocjacji ekologicznych ma być rozpoczęciem procesu negocjacji nowego porozumienia w sprawie redukcji emisji gazów cieplarnianych (choć ustalenia z Kioto obowiązują, po przedłużeniu porozumienia, do 2020 r.). Nowa umowa klimatyczna będzie podpisana w 2015 r. w Paryżu. Redukcja emisji, wg wytycznych osiągniętego porozumienia, ma zacząć obowiązywać w 2020 r.
Unia ambitna za cały świat
Przed 2020 r. Unia Europejska chciałaby zredukować emisję CO2 ponad obowiązujące 20 proc. Wiadomo już, że w stanowisku na szczyt klimatyczny, uzgodnionym przez unijnych ministrów ds. środowiska, nie ma wezwania do podwyższonej redukcji, co minister środowiska Marcin Korolec poczytuje za sukces.
- Sukces polega na tym, że udało się uzgodnić tekst i że nie zawiera on wezwania dla Unii do podwyższenia celów redukcyjnych. Na to nie mogliśmy się zgodzić - powiedział z początkiem tygodnia w Luksemburgu szef resortu środowiska.
Polska uważa, że unijne plany ograniczenia emisji CO2 z obowiązujących dziś 20 do 30 proc. są racjonalne tylko wówczas, gdy w ramach światowego porozumienia zaakceptują je USA, Chiny, Brazylia i Rosja.
Connie Hedegaard, unijna komisarz ds. klimatycznych, po opublikowaniu przez ONZ (z końcem września) raportu o zmianach klimatycznych, wg którego naukowcy mają 95 proc. pewności, iż za globalne ocieplenie odpowiadają ludzie, powiedziała, iż takiej diagnozy nie można ignorować i że "teraz bardziej niż kiedykolwiek musimy szukać lekarstwa".
Opinię pani Hedegaard należy traktować jako wykładnię polityki klimatycznej dla Unii Europejskiej, o której poparcie będzie ona - Unia - zabiegać poza swoimi granicami.
Co wypracuje 10 tys. gości, uczestników warszawskiego szczytu klimatycznego, to się okaże. Okazuje się już, że będą oni konferować nie tylko nad tym, jak doprowadzić do globalnej redukcji emisji gazów cieplarnianych, skutkującej globalnym obniżeniem temperatury. Wśród wielu imprez towarzyszących COP19 w programie jest też debata (Gender and Climate Change) o równowadze płci i zwiększeniu udziału kobiet w negocjacjach UNFCCC.
Więcej emocji wzbudza inna ze szczytowych debat: Międzynarodowy Szczyt Węgla i Klimatu, organizowany przez Ministerstwo Gospodarki i Światowy Związek Węglowy (World Coal Association - WCA). 18 i 19 listopada w resorcie ma konferować 400 przedstawicieli branży o postępach w technologiach ograniczających emisję zanieczyszczeń, w tym gazowych, w energetyce węglowej, jak też jeszcze w fazie przedenergetycznej (zgazowanie pokładów węgla itp.).
Wiele emocji
Branża węglowa uważa, że należy dążyć do stosowania nowych, proekologicznych technologii, a nie a priori zakładać, że węgiel sam w sobie jest paliwem bez przyszłości. "Eurozieloni" są odmiennego zdania i krytykują organizatorów COP19, uważając ich zachowanie za "skandaliczne".
- Szczyt klimatyczny nie powinien służyć promowaniu interesów wielkich koncernów, reprezentujących węglowe lobby, bo to właśnie węgiel w znacznej mierze przyczynia się do pogorszenia sytuacji klimatycznej i polski rząd doskonale sobie z tego zdaje sprawę - oświadczył dla wiodącego w UE portalu ekologicznego EurActiv Claude Turmes, poseł do europarlamentu i wiceprzewodniczący grupy "zielonych" i regionalistów.
Jeśli dodamy do tego i to, że inauguracja COP19/CMP9, choć odbędzie się na Stadionie Narodowym, to jednak przypadnie w Święto Niepodległości, można założyć, że o warszawskim szczycie będzie, jeśli nie w świecie, to w Europie głośno. Czy również będzie tak po tym, gdy się on zakończy?
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Zieloni weźcie się do jakiejś konkretnej roboty. Dlaczego nie pojedziecie do Amazonii bronić lasów? Bo tam co najmniej pałką was by pogonili, a nie jak u nas każdy się cacka. Dlaczego nie zakażecie drukowania gazetek sklepom, tyle papieru się marnuje. I niech w końcu ktoś realnie policzy ile nasze procentowe redukcje dają promili w skali świata. A polski węgiel jest bee, lepiej kupować ropę i gaz od putina. Przecież nasz bogaty kraj nie potrzebuje niezależności energetyczne. Zresztą każdy kupi sobie wiatrak - i już będziemy mieć ciepło i prąd.
Ów szczyt przyniesie nam tylko, jak zwykle związane z organizacja tego typu spędów, straty finansowe związane z jego organizacją, o uciążliwościach dla mieszkańców miasta nie wspominając. Dobrze, że to nie odbędzie się na Śląsku.