W śląskiej górniczej rodzinie Tomasz Legierski nigdy nie analizował, jaki wybrać zawód. W kopalni pracowali babcia i dziadek. Mama pochodzi z Murcek, tata rodem z Batorego był górnikiem w Wujku, a krewni w kopalniach Murcki i Boże Dary. Żona, jak każe tradycja, dba o dom i codziennie boi się o męża, który wychodzi do pracy.
- Teraz na poziomie szkoleniowym 370 m jest bezpiecznie, ale wcześniej bywało różnie - wspomina Legierski. Zanim został nauczycielem zawodu, pracował w ścianie i przeżył wiele wypadków. - Na Śląsku człowiek w ogóle nie rozpamiętywał, że może zginąć pod ziemią. Wybrało się kopalnię i to ryzyko było wpisane w pracę - mówi.
Trochę mu żal, że zanika tradycja i młodzi na dole coraz rzadziej rozumieją śląską gwarę.
- Powiem coś, a on stoi i patrzy. "O co ci chodzi?" - zauważa. Jedno się nigdy nie zmieni: starzy górnicy robią nieopierzonym kawały. - Choć jestem stąd, mnie też zrobili w konia. Ledwo się przyjąłem, a przyszła zima i była awaria, idziemy naciągać zerwany taśmociąg. A starzy do mnie: "Synek, a mosz ty już onuce zimowe? Idź yno po nie do magazynu!". Mieli ubaw, bo przecież onuce przez cały rok są te same! - śmieje się Legierski.
Żeby uczniowie zapamiętali dołowe lekcje i nauczyli się czujności, niekiedy sam wyprowadza ich w pole. Wręcza np. metanomierz i ostrzega, żeby uciekać, gdy urządzenie wyda podejrzany dźwięk. A metanomierz po włączeniu w regularnych odstępach piszczy dla potwierdzenia, że czuwa. - Na pierwszy pisk młodzi tężeją i po ułamku sekundy są gotowi do biegu - wyjaśnia.
Tomasz za młodu pasjami kopał piłkę, grał w okręgówce, w Klubie Sportowym Rozwój, pod kopalnią Wujek. Boisko ma pod oknami i dzisiaj odwiedza je z 7-letnim synem, który - jak tata - najbardziej interesuje się sportem. Kibicuje im 3-letnia córka i siostra.
Dla Legierskiego jest oczywiste, że wolny czas górnik ma spędzać przy dzieciach, z rodziną. Niekiedy robi mu się nieswojo na myśl, jaki zawód wybierze jego synek, gdy dorośnie.
- Szczerze mówiąc, ja nie wiem, czy bych go posłoł na kopalnia. Przy tych czasach - ciężko. Na dole jest coraz mniej ludzi, coraz więcej roboty. A za te pieniądze może nie być warto... - Tomasz podejrzewa, że może być pierwszym pokoleniem w rodzinie, na którym urwie się kiedyś górnicza sukcesja z ojca na syna. Jak wszyscy pod ziemią i wokół kopalni boi się zwolnień i zmian w systemie emerytalnym.
- Widzi pan człowieka w wieku 67 lat na dole, żeby pracował? Chcą zostawić górnicze emerytury tylko ścianowcom. A co zresztą? Przecież to jeden łańcuch roboty! - zżyma się, że polityków nie obchodzi los tysięcy górniczych rodzin ani to, że gdy nie będzie Wujka, naokoło padną wszystkie mniejsze zakłady i sklepy, a osiedle zamieni się w getto. - Łatwo im się tam, w Warszawie, decyzje podejmuje... - wzdycha.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.