Szef Solidarności. Były żołnierz. Były komandos. Dynamiczny. Stanowczy. Niewielu polityków go bagatelizuje. Wielu uważa, że chce wejść w ich świat. W rozmowie z portalem górniczym przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ Solidarność PIOTR DUDA tłumaczy, że polityka to nie tylko zasiadanie w ławach na Wiejskiej...
Mówią, że Piotr Duda chciałby politykiem zostać. I co Pan na to?
A gdzie tak mówią?
A na mieście, w Warszawie szczególnie...
To tak mówią o mnie politycy. Śmieszne jest to, że oni najlepiej wiedzą o tym, co siedzi w głowie Dudy i porównują mnie do Wałęsy, Krzaklewskiego, Śniadka. To jeszcze raz powtórzę im: nazywam się Piotr Duda i wiem, co siedzi mojej głowie i na pewno nie jest to to, co politycy w niej widzą. Zastanawiam się, dlaczego nikt mi nie wierzy, kiedy mówię, że nie chcę iść do polityki i nie tworzę żadnych projektów politycznych, dlaczego? Już nie chce mi się po raz setny czy dwusetny przekonywać niedowiarków, że nie jest tak, jak im się wydaje.
To po raz dwusetny pierwszy: nie idzie Pan do polityki...
Nie jestem zainteresowanym uczestnictwem w polityce parlamentarnej, tak na gruncie polskim, jak i europejskim - wystarczy mi, że jestem wiceprzewodniczącym Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych, zrzeszającej 60 milionów członków z 40 krajów.
Na Wiejską nie, bo?
Bo będąc przewodniczącym Solidarności, mogę więcej pomóc polskim pracownikom, Polakom niż gdybym był, dajmy na to, posłem siedzącym czy to na Wiejskiej, czy to w europarlamencie.
W politykę nie chce Pan iść, ale rząd Donalda Tuska chce Pan obalić, co swego czasu ogłosił...
Co tu tłumaczyć? Dla mnie to jest jasne. Jeżeli przez dwa i pół roku negocjacje ze stroną rządową według premiera Tuska wyglądają tak, że nas, związkowców stawia się wobec faktów dokonanych. To są to negocjacje czy nie? I jeżeli do dialogu nie ma drugiej strony, to trzeba ją zmienić. Niczego w tym stwierdzeniu nie ma odkrywczego, bo przykłady z Bułgarii, Hiszpanii, Grecji pokazują, że wymuszona faktami zmiana rządu w trakcie jego kadencji jest w pewnych sytuacjach normalnością. Wolałbym rozmawiać na uczciwych warunkach, a nie doprowadzać do zmiany rządu. Tymczasem rząd stał się lobbystą części przedsiębiorców, widzących ratunek w wyjściu z kryzysu w zaglądaniu do kieszeni pracowników. Solidarność uważa, że nie tędy droga. Rząd dał po cichu przyzwolenie na wprowadzenie takich metod, bo tak jest, skoro odrzucił nasze postulaty dotyczące niepodwyższania wieku emerytalnego, likwidacji umów śmieciowych, czy podwyższenia płacy minimalnej...
Jeśli premier nie zważał na protesty - nie tylko Solidarności w kwestii zmiany wieku emerytalnego, to uważacie, że będzie zastanawiał się nad sześcioma postulatami przedstawionymi mu przez Związek?
Pan premier nie musi niczego akceptować. To jest jego dobra wola. Chcę jednak przypomnieć Donaldowi Tuskowi, że sprawuje władzę nie w swoim imieniu, ale w imieniu społeczeństwa. A jak jest inaczej, to niech głośno powie, że władzę sprawuje w interesie elektoratu Platformy Obywatelskiej. Jeśli tak powie, to będzie wiadomo, dlaczego nie zamierza robić ukłonów w stronę pracowników, bo on jest premierem establishmentu, ludzi bardzo bogatych.
Solidarność ostrzegła władzę, że jeśli ona zlekceważy wysunięte postulaty, to będzie gotowa ogłosić strajk generalny w Polsce. Da się dziś coś takiego u nas przeprowadzić?
Wszystko da się zrobić. Jak to kiedyś śpiewał Jerzy Stuhr: nie ma takiej rury, której nie można odetkać. A kto uważa, że jest inaczej, to może poczuć się zaskoczonym i będzie wyprowadzonym z błędu. Najlepszym tego przykładem był strajk w województwie śląskim...
Ludzie są niezadowoleni...
Oczywiście. Jeżdżę po kraju i widzę, jak są bardzo niezadowoleni. Kipi w nich. I nie trzeba być jakimś wielkim trybunem ludowym, by poderwać ich do działań. My będziemy, w przeciwieństwie do Donalda Tuska, pytać się ludzi o to, w jakiej formie widzieliby protest. Czy ma być to strajk generalny, czy może demonstracje, czy coś innego... Sądzę, że ci, którzy mnie dobrze znają, wiedzą, że moja głowa jest pełna pomysłów.
Na przykład?
Jak przyjdzie czas, to będzie wiadomo, jaką obierzemy formę protestu. Z pewnością nie będzie on prowadzony w wersji łagodnej. Dziś dla mnie najważniejsze jest, że 23 kwietnia mamy posiedzenie naszego sztabu protestacyjnego, a dzień później rozmowy w Trójstronnej Komisji z udziałem premiera Donalda Tuska. I niezależnie od tego wszystkiego nadal będziemy pytać ludzi o to, jaką formę protestu widzieliby za najskuteczniejszą. Pytamy dlatego, że ludzie nie będą protestować dla Solidarności, ale dla siebie samych, we własnym interesie. Podam jako przykład sytuację z Cypru. Gdyby ludzie nie wyszli na ulicę, to byłby skok na kasę Cypryjczyków. A oni wyszli, więc się z tego skoku wycofano.
I co z tego przykładu wynika dla nas?
Rząd Tuska sonduje, co może zrobić bez wywołania społecznego protestu. A wprowadzimy elastyczny czas pracy, podwyższymy wiek emerytalny, o przejściówkach nie będziemy z ludem rozmawiali i tak dalej, i zobaczymy - mówi sobie rząd. Tylko w pewnym momencie to się skończy, bo ludzie wyjdą na ulice... Ten premier potrafi wycofać się z decyzji pod naciskiem ludzi. Przypomnijmy sobie ACTA - co miało być, a z czego rząd zrezygnował, gdy ludzie wyszli protestować na ulice. Jak się chce, to można. A my nie chcemy złotych gór! Chcemy równowagi między pracodawcą a pracownikiem, chcemy realizacji tego, o czym nas zapewniał w 2009 r. rząd i pracodawcy. Przecież wtedy obiecywali, że będą dążyć do zmiany ustawy o płacy minimalnej...
Da się określić stopień niezadowolenia społecznego?
To chyba pokazują oceny naszego rządu - ponad 70 procent Polaków ocenia jego funkcjonowanie źle...
Jak to jest, Pańskim zdaniem, że rząd ma 70 procent negatywnych ocen, a jednocześnie nawet i 40 proc. Polaków chce głosować na partię, która sprawuje władzę?
Dlaczego? Dlatego, że polska polityka nie opiera się na rozwijaniu gospodarki, ale na straszeniu społeczeństwa PiS. Sądzę, że wśród tych, którzy mówią "tak" Platformie, wielu zachowuje się tak tylko dlatego, bo boją się powrotu do władzy PiS.
Do PiS jeszcze wrócimy... Wyczytałem ostatnio, że w Portugalii zalegają z wypłaceniem pensji dla 25 tys. pracowników. I jest z tego powodu larum. W zeszłym roku, do końca listopada - według danych Państwowej Inspekcji Pracy - w Polsce na swoje pensje czekało 159 tys. ludzi. I jest cisza.
Najgorsze w tej sytuacji jest to, że często bywa, iż pracodawca nie wypłaca pensji nie dlatego, że nie ma na nie pieniędzy, ale dlatego, że ich nie wypłaca. Dla mnie taki pracodawca to złodziej. Pan mówi: i jest cisza... Obserwuję różne fora internetowe. Widzę, że o mnie piszą, że jestem złodziej, żebym ruszył dupę, żeby coś w tej sprawie zrobić, bo nam nie wypłacają pensji... Co to znaczy: zróbcie coś? Duda sam "tego" nie zrobi. Nie zrobi "tego" sam związek zawodowy. Na szczęście widać coraz częściej, że ludzie chcą się organizować i wspólnie podziałać...
W Ruchu Oburzonych? Żeby być z PiS nie tyle w rodzinie, co w stosunkach koleżeńskich?
Solidarność ma współpracować z każdą partią polityczną widzącą ważną rolę związków zawodowych, z każdą partią czułą na ludzkie problemy, która nie musi się z nami we wszystkim zgadzać i na odwrót. Najważniejsze jest, byśmy z sobą rozmawiali. Gdy rządziło PiS nie było tak, że Solidarność zgadzała się z nim we wszystkim - to tak przypomnę na marginesie. Wtedy władza chciała z nami rozmawiać. Dziś rządzący nie chcą z nami rozmawiać i tylko informują nas o takich, czy innych zmianach.
Fakt, Piotr Duda chce rozmawiać ze wszystkimi. Nawet z SLD. Miał być Pan w czerwcu na Kongresie Lewicy, ale nie będzie, bo zaprosili Wojciecha Jaruzelskiego. Generał Panu przeszkadza?
Zdecydowanie nam przeszkadza. Myślałem, że tam będzie dyskusja o przyszłości polskich pracowników, miałem uczestniczyć w takim panelu... A tu widzę, że cały kongres przekształca się w jakiś cyrk. Dlatego mnie ten kongres już kompletnie nie interesuje.
A przecież ostatnio relacje z SLD Solidarność miała ciepłe...
Podziękowałem za wsparcie w sprawie "sześćdziesiąt siedem" i płacy minimalnej. Jeżeli będzie taka potrzeba, to w sprawach pracowniczych otrzymamy wsparcie. Jednak tak z SLD, jak i z OPZZ historycznie dzieli nas wszystko. W sprawach pracowniczych trzeba jednak z tymi siłami współpracować.
A zaangażowanie Solidarności w dążeniach do tego, by w Polsce były jednomandatowe okręgi wyborcze, to polityka czy też nie?
Nie. To nie jest polityka.
To o czym będzie, razem z Pawłem Kukizem, rozmawiać przewodniczący Solidarności podczas spotkania u prezydenta Komorowskiego?
O zaangażowaniu Solidarności na rzecz zmiany ustawy o referendach. W przeciwieństwie do Donalda Tuska nie chcemy społeczeństwa uszczęśliwiać na siłę. Jeśli będzie możliwość przeprowadzenia - bez zgody Sejmu - referendum obywatelskiego, to niech społeczeństwo wypowie się o tym, jaką chce mieć ordynację wyborczą: proporcjonalną czy jednomandatową? Czy chce finansowania z budżetu partii politycznych, czy też nie chce...
Wybranego posła czy senatora nie da się odwołać, chyba że popełni kryminalne przestępstwo, albo dopuści się zdrady stanu. Czy wyborcom to się podoba?
Z pewnością chcieliby zmiany. Teraz w referendum można odwołać prezydenta miasta - patrz Bytom i Elbląg. Mnie członkowie, jak wybrali, tak za naście dni mogą odwołać, a raz wybrany parlamentarzysta jest nienaruszalny, choćby przez cztery lata rżnął na Wiejskiej tzw. głupa.
Kto się boi JOW-ów, czyli jednomandatowych okręgów wyborczych?
Ci, którzy uważają, że najlepsze są wybory proporcjonalne. Często wypowiadają się o tym w mediach. Boją się, że stracą monopol na umieszczanie obywateli na listach wyborczych. A jeśli tak ma być, to nie lepiej - pójdę teraz po bandzie - zmniejszyć liczbę posłów? Niech głosują jak na walnych zgromadzeniach, według parytetu. A może niech startują w wyborach tylko szefowie partii, bo przecież teraz głosujemy na partie, a nie na ludzi. JOW mają wiele plusów i wiele minusów. A czy może teraźniejszy system wyborczy jest idealny?
I uważa Pan, że związek zawodowy może przyczynić się do zamiany starego na nowe?
Zawiązek zawodowy jest po to, by dbać o sprawy pracownicze i to jest nasz priorytet działania. Jednak jak jest trochę czasu, to organizuję - jako przewodniczący Solidarności - takie spotkania, jak choćby z oburzonymi... Po to choćby, by dowiedzieć się, dlaczego ponad 50 procent ludzi nie chodzi na wybory. Może dlatego, że niektórym się nie chce? A może nie głosują, bo nie chcą wybierać między dżumą a cholerą?
Oburzeni byli niektórzy politycy, że oburzeni rozmawiali z Dudą, a Pan nie jesteś politykiem.
No tak, bo oni uważają, że będąc politykami, mają patent na takie rozmowy. To im powiem: nie macie na to wyłączności!
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Brawo Piotr Tak trzymaj .Jesteśmy z Tobą
Rośnie nam młody kaczor następny dyktator Do władzy za wszelką cene,a weż się do roboty!
Brawo!!! Piotr... jesteśmy z Tobą...!!!
Bardzo dobrze Panie Przewodniczący nawet można było ostrzej. Ale bardzo dziękujemy za stanowisko Pana
Świetny wywiad! Brawo panie Duda! wywalić na zbity pysk tych wszystkich darmozjadów z Tuskopartii złodziejów pora zrobić generalny porządek bo tak żyć w Polsce się nie da!
Doskonały wywiad! Gratulacje dla przewodniczącego, gratulacje dla autora.