Na zlecenie Banku Światowego opracowany został "naukowy" raport o katastrofalnych zmianach klimatycznych, jakie mają nastąpić w najbliższym czasie, jeśli w ciągu dekady nie uda się nam zmniejszyć dzisiejszego poziomu emisji CO2.
Portal górniczy nettg.pl przedstawiał, za Polską Agencją Prasową, omówienie owego raportu. Na wszelki przypomnijmy główne jego tezy...
Zatem mają to być zmiany katastrofalne. Gwałtowne fale upałów, obniżenie światowych zapasów żywności, podniesienie poziomów mórz. Stanie się tak, jeśli średnia temperatura na świecie wzrośnie o 4 stopnie Celsjusza. Te apokaliptyczne wizje media podają bez cienia żadnej krytyki. Wiadomo, Bank Światowy zasługuje na zaufanie. Nie podaje się, jacy to naukowcy opracowali ten raport, z jakich uczelni i z jakich specjalności. Ważne, że naukowcy. Ponieważ poziom naukowy jest różny w różnych dziedzinach, to brak sprecyzowania ich profesji i pochodzenia usprawiedliwia użycie cudzysłowu do tego rodzaju stwierdzenia. Nawet, jeśli czyni to tak zacna i zasłużona dla badania klimatu instytucja, jaką jest Bank Światowy. Ten cudzysłów wynika też z nazwy instytucji, która go prezentuje. Bo w czym specjalizuje się Bank Światowy? W operacjach finansowych, czy w sprawach klimatycznych? Dotąd wszystko wskazywało na to, że główną domeną tej instytucji są operacje pieniężne, a nie badanie klimatu.
Żyjemy jednak w czasach demokracji. Dlatego każdy może zajmować się tym, czym zapragnie i nikt mu tego zabronić nie może. Choćby z tego tylko powodu Bankowi Światowemu nie można stawiać zarzutu, że zamiast polityką monetarną zajmuje się zmianami klimatycznymi. Niech się nimi zajmuje. Rzecz tylko w tym, że w badaniach tych jest raczej nowicjuszem, dokładniej amatorem. I niezależnie od tego, ile ma pieniędzy, to jego wiarygodność w sprawach klimatycznych, szczerze mówiąc jest żadna. Ze względu jednak na rozgłos jaki nadaje się długoterminowej prognozie pogody serwowanej przez Bank Światowy trzeba wyjaśnić kilka spraw merytorycznych dotyczących tego zagadnienia.
Zmiana temperatury
Instytuty geologiczne całego świata badają zmiany klimatyczne na naszej planecie z mniejszą lub większą dokładnością mniej więcej w przedziale jednego miliarda lat! W tym czasie na Ziemi dochodziło do radykalnych zmiana temperatury bez żadnej ingerencji człowieka, gdyż po prostu, nie było go jeszcze na świecie.
Działalność człowieka to tak z grubsza ostatni dopiero milion lat, a dokładniej kilkaset tysięcy lat. W stosunku do tego miliarda lat to promil z promila czasu trwania i obserwacji. Już choćby wiadomo, że wpływ człowieka na zmiany klimatyczne owszem istnieje, ale ma znaczenie raczej symboliczne w porównaniu do sił kształtujących i oddziałujących na nasz glob.
Na Górnym Śląsku wszyscy dobrze wiedzą, że gdzieś około 350 milionów lat temu w karbonie powstawał węgiel kamienny z drzewiastych paproci, które rosły w gorącym tropikalnym klimacie. Po nim na terenie naszego kraju panował pustynny klimat permu. To wówczas powstawały złoża rud miedzi obecnie eksploatowane przez KGHM Polska Miedź w Lubinie. Tego rodzaju przykładów drastycznych i katastrofalnych zmian temperatury i klimatu na ziemiach polskich można przytaczać setkami. Przecież człowieka wtedy nie było. Skąd brał się ten "mityczny dwutlenek węgla", wszak nawet nie spalano węgla, bo w wielu przypadkach go nie było. A jeśli nawet, to szybko był przysypany innymi skałami. Nie wspominam już o zjawiskach wulkanicznych i innych wyziewach naturalnych dwutlenku węgla, przeciwko którym nikt nie protestuje. Ich nieustanne wyziewy trwają milionami lat i nikt nie jest w stanie im zapobiec. Pod względem ilościowym wielokrotnie przewyższają to wszystko, co zdziałał dotąd człowiek.
Retorycznie można zapytać, czy Bank Światowy zna się na tym, że zabiera w tej sprawie głos w sposób autorytatywny?
Milczenie wycinanych lasów
Nie ma na to żadnych dowodów, że za ocieplenie klimatu odpowiada zwiększona emisja dwutlenku węgla. Jeśli nawet tak jest, wynika to z masowego wycinania drzew w największych dżunglach Ameryki i syberyjskiej tajgi. Trwa tam zwykła gospodarka rabunkowa i dewastacja lasów na skalę gigantyczną. Rocznie wycina się dziesiątki i setki kilometrów kwadratowych najpiękniejszego drzewostanu. Tymczasem, to drzewa wchłaniają najwięcej dwutlenku węgla.
Jeden hektar sosnowego lasu rocznie pochłania około 30 ton dwutlenku węgla. Polska w przybliżeniu jest zalesiona na jednej trzeciej swojej powierzchni. Sto tysięcy kilometrów kwadratowych lasu wchłania rocznie około 300 milionów ton dwutlenku węgla. Cała polska energetyka oparta na węglu kamiennym wytwarza raptem blisko połowę tej wielkości. Dla Polski bilans dwutlenku węgla jest dodatni. Dla innych krajów UE, gdzie lasy stanowią tylko ok. 10 procent powierzchni bilans ten jest zdecydowanie ujemny. Poprzez masowe wycinanie drzew w krajach tropikalnych bilans ten dla całego świata staje się coraz bardziej ujemny. Czy nie lepiej zamiast rzucać gromy na tych co wytwarzają dwutlenek węgla zająć się sadzeniem lasów?
Czy zamiast takich pseudo apokaliptycznych raportów Banku Światowego nie lepiej by było, gdyby zechciał on patronować czemuś pozytywnemu? Na przykład zalesianiu naszego globu. Jest to mało prawdopodobne, bo dużo trudniejsze niż negacja górnictwa węgla kamiennego i brunatnego, którego spalanie ma rzekomo powodować owe apokaliptyczne zmiany klimatu. Sadząc lasy możemy zapomnieć o emisji dwutlenku węgla. Lasy, to pod każdym względem korzystna inwestycja klimatyczna. W zimie zatrzymują wilgoć, aby oddawać ją w czasie letnich suszy. Podczas nawalnych opadów również wchłaniają nadmiar wilgoci łagodząc wszelkie zjawiska powodziowe. Las to pod każdym względem korzystny efekt kampanii zwalczania nadmiaru dwutlenku węgla w atmosferze. O roli lasów w wchłanianiu nieszczęsnego dwutlenku węgla Bank Światowy milczy jak zaklęty. Niszczone masowo i na skalę globalną lasy też milczą, wszak nie ma się kto za nimi ująć.
Pyrrusowe zwycięstwo
Raport Banku Światowego podaje, że w roku ubiegłym kataklizmy wywołane pogodą spowodowały straty sięgające 480 miliardów dolarów. Sytuacja z roku na rok ma być jeszcze gorsza. Ekspertom pogodowym Banku Światowego trzeba zwrócić uwagę, że żyjemy nie w krainie wiecznej szczęśliwości, ale na Ziemi, która jest żywą częścią wszechświata w ogólności, a w szczególności naszego układu słonecznego.
Układ ten w okresie naszego życia wydaje się stabilny. Jednak tak nie jest. W sposób niezauważalny zachodzą w nim ciągłe zmiany. Ich wyrazem są miedzy innymi każdego roku liczne trzęsienia ziemi spowodowane naprężeniami w skorupie ziemskiej generalnie wywołane przesuwaniem się kontynentów. Sztormy, burze, tornada i fale tsunami zawsze towarzyszyły człowiekowi. Dotychczas człowiek im ustępował zdając sobie sprawę ze swojej bezsilności w starciu z żywiołem. Dla przykładu: człowiek na widok przesuwającego się gigantycznego lodowca nie usiłował go zatrzymać, ale wycofywał się do cieplejszych krajów. Podobnie przyrodnicy nie zalecają budowania umocnień na polskim wybrzeżu, gdzie obniża się ono niezależnie od naszej woli. Po prostu: Bałtyk wkraczając coraz bardziej w głąb lądu, każde takie umocnienie zniszczy. Jednym słowem szkoda pieniędzy na walkę z Bałtykiem.
Z tego wynika wniosek, że szkoda ich też na każda inną walkę z naturalnymi zmianami w przyrodzie. Wracając do dwutlenku węgla, to walka ze wzrostem jego ilości będzie odnosić tak zwane pyrrusowe zwycięstwa. Bank mając do dyspozycji światowe depozyty przy pomocy finansowej presji może zmusić ludzi do takiego, a nie innego zachowania się. Będzie to nie naturalne, ale skuteczne, jednak tylko w restrykcjach.
Jednak Bank Światowy nie jest w stanie nakazać wulkanom i innym rejonom naturalnych ekshalacji dwutlenku węgla zaprzestania tej czynności. Nie jest on w stanie podjąć nawet jakichkolwiek działań przeciwstawiających się działalności tych naturalnych i globalnych "producentów" dwutlenku węgla. Ponieważ procesy te mimo postępu nauki zostały wyjaśnione tylko w bardzo ogólnych zarysach, dobrze byłoby, aby Bank Światowy zaprezentował trochę pokory do zjawisk niezbadanych oraz jeszcze nieznanych i zamiast ludzi straszyć postarał się o ich zabezpieczenie przed kataklizmami, którym w żaden sposób zapobiec nie można.
***
W końcowej części omawianej analizy Banku Światowego napisano, że "Podczas konferencji klimatycznej ONZ - COP19, która odbędzie się jesienią w Warszawie, światowi przywódcy mają wypracować wspólne stanowisko dotyczące zmian klimatycznych". Przypomina to podobne konferencje przywódców światowych, które zajmowały stanowisko w sprawie teorii naszego rodaka Mikołaja Kopernika. Owszem można zajmować stanowisko jakie się zechce, ale świat i przyroda nic sobie z tego nie robią. Wydaje się, że tym "światowym przywódcom" brakuje zajęcia i chwytają się tematów godnych bardziej kabaretowych żartów, niż prawdziwych mężów stanu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.