Droga po domniemany skarb, ukryty w podziemnych czeluściach zasypanego Szybu Południowego w Zabrzu, staje się coraz bardziej wyboista i to nie tylko ze względów technicznych. Dotarcie do miejsca, w którym według historyków hitlerowcy umieścili tajemnicze skrzynie, może słono kosztować. Pytanie, kto zapłaci za operację rozwiązania jednej z największych tajemnic ostatnich dni II wojny światowej, na razie pozostaje bez odpowiedzi.
Przypomnijmy: Szyb Południowy - Sudschacht zbudowano w 1915 r. Przez wiele lat pełnił funkcję szybu peryferyjnego, wentylacyjnego. Ze starych kronik wynika, że w 1934 r. wyłączono go z ruchu na skutek pożaru, ale na początku II wojny światowej władze niemieckie postanowiły szyb ponowie uruchomić. Niebawem w jego sąsiedztwie założono obóz jeniecki. Według relacji świadków, w grudniu 1944 r., uciekający przed Armią Czerwoną Niemcy pospiesznie ulokowali w podziemiach kopalni skrzynie. W głąb szybu mieli je zwozić jeńcy, których rozstrzelano, a szyb wysadzono. Zdaniem historyków owe skrzynie mogą kryć dzieła rzemiosła i sztuki sakralnej zrabowane ze Śląskich muzeów i świątyń, a przynajmniej ważne dokumenty sporządzone przez Gestapo, mogące wyjaśnić inne zbrodnie dokonane na Śląsku przez nazistów.
W sprawie skarbu w Szybie Południowym pierwsze śledztwo wszczęła po wojnie Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Zamknięte w 1980 r. dochodzenie wznowił po latach katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Dotyczyło ono podejrzenia popełnienia zbrodni nazistowskiej, polegającej na zamordowaniu jeńców, przymusowych robotników w kopalni Preussen. Ale i ono zostało zawieszone ze względu na brak możliwości zweryfikowania zeznań świadków.
Kombajn przejedzie obok
Nadzieja ponownie odżyła w ub. r., gdy działający w Zabrzu Zakład Górniczy Siltech otrzymał zgodę na zbadanie złóż węgla właśnie w rejonie Szybu Południowego. Teraz okazało się, że kombajn ominie jednak wskazane miejsce.
- Przejechaliśmy przez stare zroby i dostaliśmy się do pokładu 504, znajdującego się w rejonie Szybu Południowego. To jest głębokość 330 metrów, zaś domniemany skarb może się kryć na poziomie 370 metrów. Ten poziom wykonany jest w wyrobisku kamiennym. Teraz, po wykonaniu wyrobiska w pokładzie 504, spróbujemy wykonać odwiert do przekopu na poziomie 370 metrów i specjalistyczną kamerą spenetrować to wyrobisko - relacjonuje Jan Chojnacki, prezes zarządu Siltechu, nie kryjąc, że i jego tajemnica skarbu bardzo zainteresowała.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM.
Szczegóły: nettg.pl/premium
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Odkąd to szyb południowy leży w Zabrzu. Mieszkacie wy w ogóle na Śląsku ? Szyb ten należał do Bytomskiej kopalni Miechowice. Znów jakiś pismak chce się wybić. Napisz lepiej o metrze warszawskim lepiej ci pójdzie
Ludzie, ta cała historia z tym "skarbem" ukrytym w szybie to jeden wielki mit! Mieszkałem w Miechowicach przez 10 lat. W tym czasie znałęm pare starszych osób, które pracowały w kopalni, i każdy jednoznacznie twierdził że to bzdury cytuje "Gorole wymyślajom sam synsacjo i chcom noszym kosztym sie spopularyzować" Rzeczywiście przejeżdżał tam tędy jakiś konwuj cieżarówek zimą 1944 roku ale nie ma żadnych podstaw do wniosków a żeby ten konwój zatrzymał się i coś wykładano z ciężarówek do szybu. Poza tym padały już różne głębokości umieszczenia rzekomych skrzyń raz to było 150m, później 220 poziom, aż w końcu historycy wpadli na pomysł że będzie to 370 metr ponieważ tak też stwierdził jakiś pożal się Boże radiesteta. Wg mnie to inwestycja w odwierty w tamtym rejonie to strata czasu a przede wszystkim pieniędzy...
Już tam niczego nie ma ;) Owszem było troche cudów ale jest już pusty korytarz ;) I skrzynie nie znajdowały się na poziomie 370m tak jak twierdzili historycy, tylko na poziomie 220m w przeciwległym korytarzu od drabinki ;)
A jak państwo dokłada do każdej kopalni z naszych podatków rocznie około 5 mil zł i to się opłaca?
a jeżeli nie będzie tam złota czy czegoś innego co jest warte? a jeśli nie będzie tam nic, tylko nic nie warte śmieci lub miny... 600 tys to dużo a ryzyko tez jest duże. Może tam był kiedyś skarb jakiś ale może już ktoś go z tamtąd zabrał.
a jakby tak podpisać umowe z firmą siltech 10% wegług prawa znaleźnego 600 tyś dla firmy to nic w sumie 3 kilo złota a ryzoko warte bo jak tam będzie tona złota :-)