Skoro 21 grudnia nie było końca świata, bo skończył się jedynie kalendarz Majów, to dwa miliony tych Indian swój Nowy Rok powinno świętować 22 grudnia. Większość jednak za początek nowego roku przyjęło uważać pierwszy dzień stycznia. Chociaż...
Jeśli by się uprzeć, to Nowy Rok można świętować praktycznie przez cały rok. Najważniejszy, międzynarodowo przyjęty, jest ten rozpoczynający się 1 stycznia. Równie dobrze mógłby się rozpoczynać w dowolnie wybranym innym dniu, bo koniec i początek roku jest wydarzeniem umownym, stąd też w różnych cywilizacjach przypada w różnych porach.
Cezara nie posłuchali
Najbardziej popularny początek roku (bo mający status międzynarodowy), początkowo miał przypadać 25 marca, bo tak sobie zażyczył Juliusz Cezar. To on zlecił astronomowi, Grekowi Sosygenesowi, opracowanie nowego kalendarza, który obowiązywałby w całym państwie, co też nastąpiło w 709 roku od założenia Rzymu, a wg współczesnych obliczeń w 45 r. p.n.e. Stało się jednak tak, że senat, który rozpoczął obrady 1 stycznia, miał odmienne zdanie od Cezara i dlatego możemy szaleć w Sylwestra prawie o trzy miesiące wcześniej.
Gwoli ścisłości trzeba jednak napomknąć, że próbę powrotu do daty pierwszego dnia roku wg Cezara podjął niejaki Dionizjusz Mniejszy, zakonnik uczony w piśmie, który wprowadził do kalendarza pojęcie "Anno Domini" i wg którego Chrystus przyszedł na świat w roku zerowym. Zakonnik pomylił się o ok. 4 lata, co później wytykali mu nawet uczeni radzieccy. Tenże mędrzec domagał się odejścia od świętowania 1 stycznia, jako symbolu pogaństwa, i rozpoczynania roku od 25 marca, kiedy to - zdaniem Mniejszego - miało nastąpić poczęcie Jezusa. Ostatecznie jednak, mimo starań Kościoła, nie udało się odzwyczaić ludu od pogańskiego przyzwyczajenia. I nic dziwnego, bo przecież lepiej nowy rok zaczynać w pierwszym, a nie trzecim miesiącu, który o mały włos, jakieś półtora tysiąca lat temu, mógł być pierwszym!
Co by nie mówić o niedoskonałościach kalendarza juliańskiego (po kilkunastu wiekach wcięło kilkanaście dni, wskutek czego rewolucja październikowa w Rosji po prawdzie przypadła na listopad), to nie można odmówić mu prostoty. Dwanaście miesięcy, 1 stycznia dniem startowym itp.
Orzechy - grzechy
Taki żydowski kalendarz, to już rzecz złożona, wskutek czego Rosz Ha-Szana, czyli ichniejszy Nowy Rok, zwany u nas rokiem 2013, rozpocznie się dopiero jesienią. Może też się rozpocząć w trzech różnych terminach, bo one zależą od tego, jaki odłam judaizmu wylicza. Najliczniej jednak żydzi rozpoczęli świętowanie 5774 roku 16 września o zachodzie słońca. I to świętowanie trwało dwa dni, do 18 września, również do zachodu słońca. Zwolenników hucznego witania nowego roku (bez względu na rodzaj kalendarza) informuję, że Rosz Ha-Szana spędza się na modlitwie w synagodze. I jak wyczytałem na stronie o judaizmie skierowanej do gojów, to w tych dniach "Trzeba dołożyć wszelkich starań, by uniknąć grzechu, nie wolno więc np. w Nowy Rok jeść orzechów. A to z tej przyczyny, że liczba liter w hebrajskim słowie egoz (orzech) jest taka sama jak w słowie chet (grzech)". Koniec cytatu.
Zapomnijcie o szampanie!
Równie skomplikowany kalendarz mają Arabowie. Nic dziwnego, w końcu to także Semici. Muzułmanie używają kalendarza księżycowego, gdzie miesiące (12) mają po 29 lub 30 dni. Tak jak w Imperium Romanum początek liczono od założenia Rzymu, jak w judaizmie - od stworzenia świata, w chrześcijaństwie - od narodzenia Pana, tak Arabowie/muzułmanie wyznaczyli swój początek dziejów od hidżry (ucieczki) proroka Mahometa z Mekki do Medyny, co wydarzyło się 20 czerwca 622 roku według kalendarza gregoriańskiego. Żeby dokonać konwersji daty z kalendarza muzułmańskiego na odpowiednik gregoriański, potrzebna jest wiedza matematyczna, albo specjalne tablice. Na szczęście w 2012 r. mamy internet i wyguglałem, że świat muzułmański żyje teraz w roku 1434 (co może wiele tłumaczyć...). W tymże świecie pierwszy dzień nowego roku przypada na 4 listopada 2013 (poniedziałek) - 1 Muharram 1435, a poprzedni nowy rok (odpowiednik naszego 2012) obchodzono 15 listopada, czyli 1 Muharram 1434 roku od Hidżry. Uwaga: z oczywistych względów świętowaniu takiego początku roku nie towarzyszą zabawy zakrapiane szampanem.
Jeśli ktoś się chce bawić, a nie tylko zaliczać "nowe roki", to należy polecić Azję z chińskimi obchodami Nowego Roku. Tu także ludzie sobie życie skomplikowali, bo nie ustalili, że pierwszy dzień nowego roku jest zawsze w tym samym dniu! Chiński Nowy Rok fetowany jest w styczniu lub lutym i nazywa się go w tej kulturze Świętem Wiosny. Nasz Sylwester przy ich dwutygodniowym świętowaniu, to marna igraszka. Warto więc zaciągnąć jakiś kredyt i wybrać się do Chin, by od 10 lutego 2013 r. witać początek Roku Węża. Gdyby Chińczycy liczyli kalendarz, tak jak to czynili Rzymianie, to mieliby jakiś 4711, 4710, albo 4650 rok, bo przed tylu laty miał na tron wstąpić legendarny Żółty Cesarz - Huang Di, chiński odpowiednik Piasta Kołodzieja.
Z Azjatami w rzeczonej mierze równać mogą się jedynie Rosjanie, którzy dodatkowo mogą witać nowy rok 14 stycznia, o ile są prawosławnymi, a jak nawet nimi nie są, to też pewnie takiej okazji do ucztowania nie odpuszczą...
Propozycji jest wiele
Tylko miejsca w gazecie mało. Zatem warto wiedzieć, że mamy jeszcze Nowy Rok Noruz, wg kalendarza perskiego (20 marca), Shogatsu w Japonii (od 1 do 3 stycznia), Indianie Hopi mają swój Nowy Rok w marcu, w dniu pełni księżyca...
Zresztą, czy to ważne, kiedy zaczyna się nowy rok, skoro może się zacząć w dniu dowolnie wybranym?
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.