Czasami przypadkowe zdarzenie może całkowicie odmienić czyjeś życie. Marek Sokołowski, pracownik kopalni Mysłowice-Wesoła, jest idealnym przykładem takiego splotu zdarzeń.
Zawsze lubił sport, był raczej wytrenowany, ale cztery lata temu, podczas pobytu nad morzem zobaczył ludzi biegających po plaży i poczuł, że coś w tym jest. Wtedy zaczął biegać. Dziś ma na swoim koncie pięć maratonów, półkę pełną pucharów oraz zdobyte niedawno mistrzostwo Polski górników w biegach górskich.
O sukcesie w biegu na Pilsko, czyli właśnie w zawodach, z których przywiózł to trofeum, opowiada raczej z pokorą.
- Biegi górskie należą do trudnych. Na Pilsku pomogły mi wytrenowanie, pogoda, ale i szczęście. Mój kolega - Janusz Magiera z Wodzisławia Śląskiego - na pewno byłby przede mną, ale tego dnia z jakichś powodów nie mógł wystartować. Często walczymy na trasach. Na równym mogę go dogonić, ale w biegach górskich jest znacznie lepszy - stwierdza.
Po powrocie z Pilska
nie próżnował; tydzień później wystartował w biegu jubileuszowym z okazji 60-lecia swojej kopalni. Zajął piąte miejsce w kategorii open.
- Przede mną było dwóch 19-latków i dwóch 34-latków. Swój występ uważam więc za duży sukces. Był to bieg na dystansie sześciu kilometrów, a dla maratończyków to trudna odległość, bo do takich się nie przygotowujemy.
W biegach długodystansowych
Marek Sokołowski czuje się najlepiej. Na swoim koncie ma pięć maratonów, a w pierwszym wystartował już w tym samym roku, kiedy zaczął trenować. W zeszłym roku, podczas maratonu w Warszawie, ustanowił swój rekord życiowy - 2:58.
Jak przygotowuje się do zawodów? Okazuje się, że Marek Sokołowski to idealny przykład na to, że sport - nawet wyczynowy - nie wymaga wielkich nakładów finansowych i właściwie każdy może iść w jego ślady.
- Sam jestem swoim trenerem, lekarzem, fizjoterapeutą i dietetykiem. Równolegle do treningów zacząłem czytać książki, pogłębiać wiedzę na temat fizjologii człowieka. To daje dobre rezultaty - przyznaje.
Oczywiście kontuzje się zdarzają.
- Pewien bieg w Strzelcach Opolskich skończyłem prawie na jednej nodze, na samym końcu stawki. Ale nie zrezygnowałem - wspomina z dumą.
Co Marek Sokołowski radzi początkującym biegaczom lub tym, którzy przygodę ze sportem chcą dopiero rozpocząć?
- Żeby zacząć biegać, trzeba podejść do tego spokojnie. Nie można zacząć od założenia, że będę biegał i pokonywał innych, bo w ten sposób można sobie zrobić krzywdę. Organizm musi się przyzwyczaić.
Na początek spacery
i trucht, bo organizm trzeba rozbujać, rozruszać, a nie dostarczać mu od początku nadmiernych obciążeń - tłumaczy.
- Trenuję minimum trzy-cztery razy tygodniowo. Do tego rower, pływanie, rolki. Lubię pływać, jeździć na rowerze czy rolkach z synami - opowiada.
A synów ma dwóch. W wieku 16 i 22 lat. Jak rodzina znosi fakt, że tata i mąż tak wiele czasu poświęca na sport?
- Żony biegaczy czasem narzekają, że mężów nie ma w domu. Ale chyba każdy człowiek ma coś, co pochłania mu czas. Jeden siedzi przed telewizorem, inny chodzi na piwo, a my biegamy - stwierdza Sokołowski.
Karczmy z piwem
i golonką, to nie do końca to, co w diecie biegacza powinno zajmować ważną pozycję.
- Mówi się w gronie biegaczy, że jeśli wypijesz piwo i masz smak na drugie, to mogłeś nie pić pierwszego. Oczywiście czasem zdarza się wypić jedno czy dwa. Od święta wszystko jest chyba dozwolone, ale sporadycznie i bez przesady. Na pewno w parze ze sportem to nie idzie - tłumaczy biegacz.
Wygląda jednak na to, że wkrótce w jego życiu pojawi się kolejna okazja do biesiady z górniczą bracią.
- Pracuję w kopalni już 25 lat i jeśli nic się nie zmieni, to niedługo zostanę emerytem.
fot.: bartłomiej szopa
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Brawo Marek !!! Do tych niwątpliwych sukcesów sportowych należy jeszcze dodać, że Marek jest bardzo dobrym fachowcem. Kilka lat z nim w kopalni współpracowałem i wiem że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia, bo on przy robocie myśli. Takich ludzi jak on należy wysoko cenić. Jestem dumny z tego, że go znam. Roman F.