W scenariuszu spotkania z dziennikarzami, w trakcie którego prezydent Bytomia Piotr Koj oznajmił, iż negatywnie opiniuje plan ruchu kopalni Bobrek-Centrum na lata 2012-2014, była uzasadniająca to weto prezentacja jego pełnomocnik ds. szkód górniczych Jolanty Makuły. Urzędniczka ratusza, posługując się fotomapą miasta, na której zaznaczone zostały zarysy projektowanych w przedłożonym do zaopiniowania planie ścian, wskazała te fragmenty Bytomia, które szczególnie mogłyby ucierpieć w następstwie ich eksploatacji.
- W dzielnicach Karb i Miechowice jest około 400 obiektów - na ogół są to budynki wzniesione przed 60-80 laty - których odporność na przyjmowanie wynikających z działalności górniczej deformacji jest niższa od kategorii spodziewanych wpływów. Niskie kategorie odporności ma też tamtejsza sieć kanalizacyjna i wodociągowa. W obszarze wpływów jest również wiadukt i nowo budowana obwodnica Bytomia - ilustrowała Jolanta Makuła.
Sprzeciw dyktowany ostrożnością
Piotr Koj - odwołując się do przedłożonego do zaopiniowania planu ruchu - zwrócił uwagę na informację, że w obszarze działania ruchu Bobrek znajduje się 90 budynków nadmiernie, czyli o około 25 promili, odchylonych od pionu.
- Stoimy na stanowisku, że kopalnia powinna szczegółowo opisać, ile wniosków o naprawę budynków nadmiernie wychylonych wpłynęło do tego zakładu i jaka liczba obiektów została przewidziana do prostowania w okresie ważności planu ruchu. Musimy mieć pewność, że górnicza eksploatacja nie zagrozi miastu - akcentował prezydent Koj.
- To, co stało się w Karbiu, tym bardziej nakazuje ostrożność - sekundował mu wiceprezydent Marian Maciejczyk.
Domniemanie, jakoby kopalnia, planując przyszłe wydobycie, mogła nie oglądać się na powszechne bezpieczeństwo, stanowczo odrzuca Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej, do której należy Bobrek-Centrum.
- Szanujemy decyzję samorządu i będziemy robili wszystko, aby przekonać prezydenta Bytomia, że naszym celem nie jest zniszczenie tego miasta, lecz prowadzenie tam bezpiecznego wydobycia. My, podobnie jak gospodarze miasta, troszczymy się o bezpieczeństwo powszechne. W Bytomiu mieszkają przecież również nasi pracownicy. Trudno wręcz sobie wyobrazić, żeby Kompania Węglowa z premedytacją chciała zniszczyć Bytom. Toż to absurd - przekonuje rzecznik.
Stanowisko trudne do zignorowania
Już na wstępie czwartkowej konferencji prezydent Koj zauważył, że negatywna opinia samorządu nie jest wiążąca dla dyrektora Okręgowego Urzędu Górniczego w Gliwicach, do którego należy podjęcie ostatecznej decyzji o zatwierdzeniu planu ruchu kopalni na lata 2012-2014. Jednak czyniąc to spostrzeżenie, miał na pewno świadomość, że zignorowanie stanowiska miasta przez OUG jest wręcz nieprawdopodobne. Potwierdza to dyrektor gliwickiego urzędu Piotr Karkula.
- Na dzień dzisiejszy plan ruchu kopalni Bobrek-Centrum znajduje się w fazie wstępnego badania. Przedmiotem tej uważnej analizy będzie również negatywna opinia prezydenta Bytomia. Zapewniam, że bardzo poważnie będziemy traktowali jej uzasadnienie. W kontekście tego, co zdarzyło się w Karbiu, jest praktycznie niemożliwe nieuwzględnienie wynikającej z prawa argumentacji tego stanowiska - mówi dyrektor Piotr Karkula.
Decyzja o zatwierdzeniu planu ruchu ma zostać wydana - lub nie - do połowy grudnia br. Dyrektor Karkula zapowiada, że bardzo ważnym przyczynkiem do jej podjęcia będą również wnioski ekspertów z Komisji ds. Ochrony Powierzchni przy Wyższym Urzędzie Górniczym. Jej posiedzenie jest zaplanowane jeszcze w październiku lub listopadzie.
Głos ekspertów
- W posiedzeniu tego zespołu będą mogli uczestniczyć przedstawiciele władz Bytomia. Być może po zapoznaniu się z ocenami zgrupowanych w nim wybitnych specjalistów, prezydent Bytomia zweryfikuje swoją negatywną opinię w odniesieniu do przedłożonego mu planu ruchu Bobrka-Centrum - nie wyklucza Piotr Karkula.
Na taką zmianę samorządowego stanowiska najwyraźniej liczy również Kompania Węglowa.
- Sytuacja w Karbiu spowodowała, że trzeba gruntownie wyjaśnić przyczyny tego, co zdarzyło się w tej dzielnicy. W tej chwili równolegle są również prowadzone badania stanu technicznego budynków w rejonie projektowanej w przedłożonym planie ruchu eksploatacji. Ekspertyzy te zostaną przekazane Komisji ds. Ochrony Powierzchni. Dlaczego pan prezydent Bytomia nie wydał pozytywnej opinii do planu ruchu w trybie warunkowym, co często jest praktykowane, i nie poczekał na wnioski płynące z prac tejże komisji? - retorycznie pyta Zbigniew Madej.
Dotkliwy cios
Ewentualne niezatwierdzenie planu ruchu Bobrka-Centrum na najbliższe dwa lata byłoby na pewno dotkliwym ciosem dla dalszej egzystencji tej kopalni. Jej dyrektor, Dariusz Rębielak, mówi otwarcie, że zakwestionowanie go w całości - wyjąwszy ściany w biegu - spowodowałoby zatrzymanie planowanych robót przygotowawczych.
- Projektowany front został zaplanowany w ten sposób, żeby kopalnia mogła uzyskać przynajmniej minimalny dodatni wynik finansowy. Obcięcie którejkolwiek ze ścian może spowodować mniejszą produkcję i sprzedaż, a zatem to, że zatrudniająca 3400 osób kopalnia stanie się deficytowa. Nietrudno wyobrazić sobie najczarniejszy, związany z utratą rentowności scenariusz - rozkłada ręce.
Zdaniem dyrektora kopalni negatywnej opinii gminy nie poprzedziła rzetelna analiza przedłożonego wniosku, jest ona ponadto obciążona dużą dawką złej woli ze strony samorządu.
- Główny zarzut prezydenta miasta dotyczy ścian powodujących III kategorię wpływów na powierzchnię. Tymczasem plan ruchu został zanegowany w całości, a więc sprzeciw odnosi się również do frontów podsadzkowych, powodujących I kategorię wpływów. Prezydent mógł zaopiniować plan warunkowo, natomiast zdecydował się na zablokowanie go w całości - zżyma się dyrektor.
Papiery w kwadrans
Rębielak odrzuca jednocześnie manifestowane w czwartek pretensje prezydenta Koja, że przedstawiony gminie wniosek był niekompletny, a reprezentanci kopalni i Kompanii Węglowej nie byli skłonni do uczestnictwa w poprzedzających wydanie opinii uzgodnieniach.
- Pełna, towarzysząca planowi ruchu dokumentacja waży co najmniej kilkadziesiąt kilogramów. W związku z sytuacją w Karbiu co tydzień, a bywało, że i dwa razy w tygodniu w ratuszu odbywały się posiedzenia sztabu kryzysowego, w których uczestniczyli przedstawiciele spółki i kopalni. Spotykaliśmy się obok gabinetu prezydenta miasta. Na sygnał, że potrzebuje on jakiejkolwiek dodatkowej wiedzy w sprawie planu ruchu, taki materiał znalazłby się na biurku prezydenta w kilkanaście minut - przekonuje Dariusz Rębielak.
Prezydent Koj, zapytany przez Trybunę Górniczą, jakie są wpływy z kopalni do budżetu gminy w postaci opłat lokalnych, nie potrafił udzielić precyzyjnej odpowiedzi. Odparł tylko, że jest to kwota drugorzędna, mało istotna dla miejskich finansów. Zbigniew Madej wyjaśnia, że w grę wchodzi średnio 5 mln zł rocznie i zdumiewa się tak lekkim traktowaniem tej kwoty przez gospodarza Bytomia.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Urząd Górniczy (OUG) może zatwierdzić plan ruchu nawet przy negatywnej opini Prezydenta Bytomia. Tylko wtedy urzędasy z Urzędu Górniczego nie mają podkładki i w przypadku katastrofy "swoje głowy kładą" Dlaczego Kopalnia nie szuka kompromisu z Urzędem Górniczym w sprawie Bytomia????? (jest tam wielu urzędników i jak kilku zamkną to sie nic wielkiego nie stanie)