Rozmowa z Joanną Maćkowiak-Panderą, podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska.
Jesteśmy przeciwni śrubowaniu limitów CO2. Sprzeciw wobec postulatu zwiększenia redukcji emisji do 30 procent do 2020 roku wyraziły branże chemiczna, stalowa, cementowa, wydobywcza oraz producenci szkła. W Brukseli nie wszystkim się to podoba. Komisja Europejska ma raczej inne zdanie w kwestii limitów. Jakie są szanse przeforsowania naszych racji podczas trwającej już Konferencji Klimatycznej w Durbanie?
Polska mówi na forum międzynarodowym, że Unia Europejska nie może jednostronnie redukować emisji, ponieważ de facto szkodzi to klimatowi. Każda wyeliminowana tona CO2 odpowiada 2 tonom CO2 poza granicami Europy, gdzie normy ochrony środowiska w niektórych rejonach świata są dramatycznie niskie. W ostatnim roku emisje światowe wzrosły o około 5 procent - obecnie jedynie Unia Europejska redukuje emisje. W Durbanie najwyższy czas na ruch po stronie innych dużych emitentów, którzy powinni się zobowiązać do konkretnych celów redukcyjnych. To już naprawdę ostatni dzwonek dla globalnych negocjatorów - w 2012 roku wygasają zobowiązania w ramach protokołu z Kioto. Regulacje klimatyczne są potrzebne światu, ale tylko wtedy, gdy sprawiedliwie i solidarnie będą rozkładały zobowiązania i koszty ponoszone przez kraje. Dlatego tłumaczymy na unijnym forum, że dopóki nie policzymy skutków gospodarczych dla poszczególnych państw członkowskich i nie zapewnimy odpowiednich rekompensat, a inne duże kraje świata nie zobowiążą się do działania, dopóty nie będzie mowy o zwiększaniu celów redukcyjnych powyżej 20 procent. Takie postępowanie będzie miało niekorzystny wpływ na inne działania na rzecz ochrony środowiska, wód, oszczędzanie zasobów, degradację gruntów. Do tego ministrowie środowiska staną się najbardziej znienawidzoną grupą polityków w Unii. W Durbanie nie będziemy jednak rozmawiać o wyższych celach redukcyjnych, ale o tym, jak zachęcić inne kraje spoza Unii, żeby chciały wziąć na siebie odpowiedzialność za zmiany klimatu.
Czy zatem utrzymanie zapisów z Kioto oznaczałoby sukces Polski w Durbanie?
Protokół z Kioto zapewnia, że świat nie zostanie bez prawnego mechanizmu, ponadto znajduje się w nim szereg zapisów, z których Polska czerpie wymierne korzyści, jak na przykład sprzedaż jednostek AAU, czyli naszej redukcji od 1988 roku krajom, które w tym czasie emitowały więcej niż zakładał pakiet klimatyczny. Dzięki temu mechanizmowi sfinansujemy w Polsce projekty o wartości 2 miliardów złotych. Ale pakiet klimatyczny ma też swoje minusy, sankcjonuje działania grupy krajów, w tym Chin i Rosji, które, owszem, uznały protokół, ale kilkanaście lat temu i bez żadnych zobowiązań redukcyjnych. Gdyby nie udało się przyjąć dalszych zobowiązań w ramach protokołu z Kioto, to oznaczałoby to, że od 2013 roku nie ma żadnej ogólnoświatowej regulacji klimatycznej. Pojawiłby się bardzo niedobry sygnał na temat skuteczności działań na rzecz ochrony środowiska, podejmowanych przez Europę, dowód małej siły perswazji. Na pewno byłby to poważny argument w dyskusji o polityce klimatycznej Unii Europejskiej.
Polski rząd domaga się analiz wpływu na poszczególne kraje UE dalszej redukcji emisji, uważa bowiem, że polska gospodarka, oparta na węglu, może najbardziej ucierpieć w wyniku zwiększania ambicji klimatycznych całej UE. Nie ma wątpliwości, że kraje UE potrzebują konkretnych i wiarygodnych danych o społecznych, finansowych i gospodarczych konsekwencjach zwiększenia celu redukcji powyżej 20 procent. Czyżby Komisja Europejska miała obawy przed sporządzeniem raportu lub celowo je opóźniała?
Komisja Europejska nie zaprezentowała do tej pory oceny skutków zwiększenia celu redukcyjnego dla poszczególnych państw członkowskich mimo naszych próśb, rozmów, pism, które osobiście do niej kierowałam. Komisja mówi, że aktualizuje dane, nanosi poprawki. Deklaruje, że w grudniu będzie gotowa do publikacji dokumentu, na co z utęsknieniem czekamy. Dla nas najważniejsze są zapewnienia, że póki taka analiza nie będzie rozpatrzona na forum UE, póty nie będzie mowy o nowych celach redukcyjnych.
A czy resort środowiska poczynił już jakieś krajowe szacunki odnośnie wpływu dalszej redukcji CO2 na polską gospodarkę?
Ministerstwo Środowiska korzysta z opracowań raportu Banku Światowego "Transition to a Low Emission Economy in Poland", który przedstawia możliwe scenariusze przejścia Polski na gospodarkę niskoemisyjną, z jednoczesnym wskazaniem kosztów tego procesu, zarówno ekonomicznych, jak i społecznych. Dodatkowo planowane jest w najbliższym czasie zlecenie analizy, mającej na celu przedstawienie wpływu dalszej redukcji emisji CO2 na polską gospodarkę. Chcemy również zbadać potencjały, przeanalizować, w jakie obszary powinniśmy zainwestować wpływ z aukcji CO2 i jak generować tak zwane zielone miejsca pracy w specyficznych warunkach. Technologie środowiskowe będą się i tak w najbliższych latach bardzo intensywnie rozwijać na świecie i Polska musi również "wsiąść do tego pociągu", i zacząć wspierać potencjały polskich przedsiębiorców, w tym dostawców energii.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.