Jerzy Markowski, górniczy ekspert, b. sekretarz stanu w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, komentuje zapowiedzi Miłosza Motyki, ministra energii, o zaprzestaniu dopłat do górnictwa i renegocjacji umowy społecznej dla górnictwa. To drugie jego zdaniem jest konieczne, bo niektóre zapisy dokumentu już są nieaktualne lub rząd ich nie realizuje.
- Pamiętajmy, że umowa społeczna dla górnictwa to dokument bez żadnej rangi prawnej. Nie ma statusu ustawy, rozporządzenia Rady Ministrów, ani nawet rozporządzenia Ministra Aktywów Państwowych. To porozumienie między nieistniejącym już rządem a związkami zawodowymi, które formalnie nie reprezentują sektora – tę rolę mają zarządy spółek. Można to traktować jako umowę społeczną, ale nie akt prawny. Zgodnie z ustawą o finansach publicznych, nie upoważnia on do wydatkowania środków publicznych, co jest pierwszym problemem. Drugi problem: ten dokument się zdezaktualizował. Nie realizuje się jego zapisów o nowych technologiach, harmonogram likwidacji kopalń też się zmienił, a formuła angażowania środków publicznych w wydobycie węgla jest niedoprecyzowana - mówi Jerzy Markowski.
Zdaniem eksperta rząd w „dopłatach” do górnictwa widzi środki na zmniejszanie zdolności wydobywczych, czyli likwidację kopalń, a związkowcy – oceniają je, jako dotacje do górnictwa.
- Przypomnę, że dotacje do górnictwa zakończyły się w 1992 roku za czasów premiera Leszka Balcerowicza. Takie wsparcie obecnie jest niedozwoloną pomocą publiczną według przepisów UE. W praktyce zmniejsza się wydobycie węgla, ale nie zdolność wydobywczą kopalń – infrastruktura i obiekty pozostają, obciążając koszty wydobycia tony węgla. Kopalnie to przedsiębiorstwa, gdzie największe koszty to infrastruktura i załoga. Szczerze mówiąc, kiedyś egzekwowanie tego będzie problemem – dla Ministra Finansów za brak dyscypliny budżetowej, dla ministra nadzorującego spółki węglowe za brak zakazu marnotrawienia środków, a także dla zarządów, w zależności od interpretacji skarżącego - mówi.
Dodaje: - Dobrze, że zainicjowano potrzebę doprecyzowania umowy społecznej dla górnictwa. Powinna być jasna, by nie budzić wątpliwości urzędników UE, którzy od trzech lat nie mogą jej notyfikować, bo jest nieczytelna. Popieram ministra energii, że trzeba ją zweryfikować, także w kwestii poszerzenia zakresu załóg objętych umową, zwłaszcza dobrowolnych odejść. Jastrzębska Spółka Węglowa, PG Silesia, a nawet Bogdanka nie są w tej umowie.
- Włączenie Bogdanki, by zakończyć jej wydobycie, byłoby skandalem. To najbardziej efektywna kopalnia w Polsce, która powinna działać dłużej niż te wszystkie umowy. Węgiel będzie potrzebny w Polsce jeszcze przez dekady – Bogdanka wydobywa prawie 9 milionów ton rocznie. Likwidacja jej z powodu jakichś ustaleń byłaby nadużyciem gospodarczym na szkodę państwa. Decyzje o jej przyszłości powinny zależeć od zasobów i efektywności ekonomicznej, a nie politycznych umów - podsumowuje.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Twój komentarz czeka na zatwierdzenie przez moderatora