Jeśli umowa przestanie być realizowana i dojdzie do "dzikiej" likwidacji kopalń, wybuchnie "IV powstanie śląskie", o czym niegdyś mówił Dominik Kolorz. Dziś rządzący mamią pracowników niektórych branż obietnicami bez pokrycia, a innym dają do zrozumienia, że ich zakłady zostaną zlikwidowane. Jeśli to nie jest powód do wyjścia na ulice, to nie wiem, co mogłoby nim być. O ile nic się nie zmieni, wielkie protesty są tylko kwestią czasu. Górnicy, hutnicy i wciąż oszukiwani (...). Niech minister Motyka ma świadomość, że finał może być taki, jak w 2015 roku - mówi Bogusław Hutek, przewodniczący Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ Solidarność w rozmowie z portalem Solidarność Górnicza.
Hutek podkreślił, że o ile dobrze kojarzy, minister Motyka nigdy nie pracował w górnictwie i dobrze by było, gdyby przynajmniej raz zobaczył kopalnię, zapoznał się z infrastrukturą powierzchniową, potem zjechał na dół, przyjrzał się pracy górnika, a dopiero potem się wypowiadał na tematy związane z tą branżą.
- Mówienie, że nie będzie się dopłacało do redukcji zdolności produkcyjnych w kopalniach, na co przecież zgodził się polski rząd, kiedy podpisywał umowę społeczną, jest twierdzeniem oderwanym od rzeczywistości. To przecież nie jest tak, że górnicy czy reprezentujący ich związkowcy sobie ten system wymyślili. On wynika z umowy, pod którą podpisali się przedstawiciele rządu, spółek węglowych, związków zawodowych i samorządu terytorialnego. Jeśli teraz pan minister Motyka z dnia na dzień chce wyrzucić tę umowę do kosza, to niech wyjdzie, stanie przed górnikami i im to powie. Przed wyborami politycy z "Koalicji 13 Grudnia" twierdzili, że nieudacznicy z PiS nie umieli notyfikować umowy społecznej, za to oni - dzięki znakomitym kontaktom w Brukseli - zrobią to w dwa miesiące. Za chwilę miną dwa lata od wyborów. Po drodze - choć mógł ktoś nie zauważyć - Polska sprawowała półroczną prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. I co? I nic! Umowa nadal nie jest notyfikowana. Mało tego, pan Motyka, nowy minister energii, zaczyna swoje urzędowanie od zapowiedzi wyrzucenia umowy na śmietnik- mówi związkowiec.
Podkreślił, że umowa stanowi kompromis.
- Z jednej strony mówi o wygaszaniu kopalń, ale z drugiej - rozciąga ten proces w czasie, daje górnikom gwarancję pracy do emerytury oraz pewność, że ich zakład będzie wygaszony w określonym czasie, a nie wtedy, kiedy rząd sobie wymyśli. Zgodnie z tym fundamentalnym dla sektora dokumentem, proces transformacji ma przebiegać stopniowo i planowo, w sposób cywilizowany - tak, jak to kiedyś zrobili Niemcy. Niestety, obecny rząd nie realizuje zapisanych w umowie - a niezbędnych dla dalszego funkcjonowania kopalń - inwestycji - zaznacza Hutek.
Dodaje: - Jeśli umowa przestanie być realizowana i dojdzie do "dzikiej" likwidacji kopalń, wybuchnie "IV powstanie śląskie", o czym niegdyś mówił Dominik Kolorz. Dziś rządzący mamią pracowników niektórych branż obietnicami bez pokrycia, a innym dają do zrozumienia, że ich zakłady zostaną zlikwidowane. Jeśli to nie jest powód do wyjścia na ulice, to nie wiem, co mogłoby nim być. O ile nic się nie zmieni, wielkie protesty są tylko kwestią czasu. Górnicy, hutnicy i wciąż oszukiwani - chociażby w kwestii umowy Unii Europejskiej z państwami Mercosur - rolnicy wspólnie zablokują kraj. Ale wtedy może się to wymknąć spod kontroli. Niech minister Motyka ma świadomość, że finał może być taki, jak w 2015 roku.
Zdaniem szefa górniczej Solidarności wywrócenie umowy społecznej to prosta droga do postawienia całego górnictwa przed perspektywą chaotycznej likwidacji.
- A skoro o oszczędnościach mowa, to chciałbym przypomnieć panu ministrowi, że w roku 2022 dzięki górnictwu budżet państwa zyskał miliardy złotych. Kiedy Rosja przypuściła pełnoskalowy atak na Ukrainę, polskie górnictwo - mimo wzrostów cen na światowych rynkach - dostarczało elektrowniom węgiel taniej, na czym zyskali Polacy, bo mieli relatywnie niższe rachunki za prąd, ale budżet państwa również, bo nie musiał sprowadzać jeszcze większych ilości surowca z zagranicy w horrendalnych cenach. Czy o oszczędnościach, jakie dzięki górnictwu stały się udziałem państwa, pan minister pamięta? A może woli nie pamiętać, bo tak mu wygodnie? Ponad 30 miliardów złotych zostawiliśmy w latach 2022-2023 w budżecie państwa i w spółkach energetycznych. Więc niech teraz nie mówi o dopłatach, bo był taki czas, kiedy to górnictwo "dopłacało" do budżetu państwa. I na tym właśnie polega system wynikający z umowy społecznej, że kiedy jest koniunktura, spółki węglowe przekazują zyski budżetowi, a kiedy jest dekoniunktura, budżet dopłaca do spółek węglowych. Na to się kiedyś z ciężkim sercem zgodziliśmy, bo finalnie górnictwo ma zostać całkowicie wygaszone, chodzi natomiast o to, by złagodzić skutki społeczne tego procesu i dać załogom gwarancję pracy do emerytury. Rozumiem, że dla ministra Motyki, który kopalnię węgla kamiennego widział chyba tylko w telewizji, nie ma to większego znaczenia, ale dla setek tysięcy ludzi - górników i ich rodzin - ma - mówi Hutek na łamach portalu.
Zaznacza, że oczekuje elementarnej uczciwości.
- Niech pan minister powie oficjalnie, co chce zrobić z Jastrzębską Spółką Węglową, Lubelskim Węglem Bogdanka, Polską Grupą Górniczą, Południowym Koncernem Węglowym i Węglokoksem Kraj. Niech wyjaśni, czy chce doprowadzić do przyspieszonej likwidacji tych spółek węglowych, bo cała ta sytuacja coraz bardziej przypomina mi lata 2014-2015, kiedy rządziły te same ugrupowania. A gdy górnicy zdecydują o proteście, już dziś mogę zapewnić, że w pierwszej kolejności odwiedzą lokalne biura polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego - podsumowuje Hutek.
Źródło: Solidarność Górnicza, portal Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ Solidarność
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.