W miniony piątek kancelaria Prezydenta RP zorganizowała seminarium poświęcone polsko-rosyjskiej umowie gazowej. Piotr Naimski, jako główny referent tego seminarium, na umowie gazowej nie zostawił suchej nitki.
Uczestniczący w nim przedstawiciele strony rządowej słysząc tego rodzaju argumenty opuścili belwederskie salony, odmawiając dalszego w nim udziału. W efekcie „wszyscy ludzie prezydenta” zostali sami przekonując się nawzajem do swoich racji.
Pisząc o kontrakcie gazowym z Rosją nie sposób laikowi w tej materii zorientować się, na ile i kto od strony rzeczowej ma rację. Aby jednak nie być posądzonym o sprzyjanie rządowym decydentom załóżmy, że ośrodek prezydencki w sposób całkowicie uzasadniony przedstawia swoje argumenty, których wbrew „oczywistej oczywistości” rząd poprzez swój polityczny upór nie chce przyjąć do wiadomości.
Co powinni w tej sytuacji zrobić politycy opozycji, którym bardziej winno zależeć na interesach państwa polskiego, niż na swoich własnych? Otóż, od dawien dawna wypracowano metody dyplomatycznego porozumiewania się przeciwników, bez uciekania się od razu do walenia go przysłowiowym cepem.
Trzeba zapytać inicjatorów prezydenckiego seminarium, jak je przygotowali? Czy porozumieli się oni na ten temat z ministrami odpowiadającymi za te negocjacje? Czy obie „wysokie” strony zawarły w tej sprawie niezbędne porozumienie? Gdyby takie porozumienie było, nie doszłoby do opuszczenia belwederskiej sali przez członków rządu.
Porównując rząd do kierowcy samochodu, a opozycję do siedzącego obok pasażera, trzeba zdawać sobie sprawę, że kierowca nie jest najlepszy. Nie mniej brutalna jego krytyka wcale nie poprawia sytuacji, a może nawet - wręcz przeciwnie - powoduje coraz większe jego zdenerwowanie. W tej sytuacji kierowca może na dużym gazie po prostu walnąć w drzewo. Pasażer musi brać to pod uwagę, że w wyniku katastrofy nie tylko kierowca może zginąć, ale i on sam również może jej nie przeżyć.
Od czasów Iwana Groźnego, a szczególnie od Piotra Wielkiego, aż po dzień dzisiejszy jest to polityka imperialna. Po roku 1989 Rosja utraciła swoje dominujące wpływy w Polsce i teraz usiłuje je odbudować. Nasze w tej sprawie protesty na nic się nie zdadzą, bo po prostu współczesna Rosja bez tej polityki istnieć nie potrafi i nie może.
Póki co Polska jest zależna od rosyjskich dostaw gazu i ropy naftowej. Waldemar Pawlak, który posiada wszelkie talenty gracza pokerowego, być może nie wszystko dopilnował i osiągnął, co można było uzyskać w gazowych negocjacjach. Jednakże uzyskał on zapewnienie i zawarł porozumienie, że Rosja będzie nieprzerwanie dostarczać gaz do Polski po niewygórowanych cenach.
Rosjanie teraz pilnie przyglądają się debacie gazowej w Polsce, a być może, że za pośrednictwem swoich tajnych służb biorą w niej aktywny udział usiłując zerwać zawarte już porozumienie. Zerwane porozumienie może Polskę w ogóle pozbawić za kilka lat wszelkich dostaw gazowych z tego kraju. Rosja mając rurociąg bałtycki bez olski obejdzie się w dostawach gazowych na Zachód. Odpowiedzialność za zerwanie umowy spadnie na Polskę, bo Rosja nie krytykuje tego porozumienia.
Wydaje się, że za zerwaniem porozumienia z Polską przemawiają strategiczne interesy rosyjskie, które w pierwszym rzędzie związane są z dostawami gazu na Zachód.
Pozornie jedno z drugim nie ma żadnego związku. Tymczasem Rosji coraz bardziej brakuje gazu dla wywiązania się z zawartych już kontraktów. Coraz bardziej brakuje jej funduszy na coraz głębsze i droższe wiercenia oraz liczące sobie tysiące kilometrów rurociągi często prowadzone w warunkach koła podbiegunowego. Teraz już nie ma łagierników, którzy to wszystko nie tak dawno jeszcze robili za darmo. Teraz trzeba za wszystko płacić żywą gotówką.
Spotykam się ze zdaniem polityków, że każda umowa z Rosją jest fatalna. Rosjanie biegli w polityce potrafią każdą z nich wykorzystać politycznie, uzależniając nas od swoich dostaw. Być może, że tak właśnie jest i w tym przypadku, lecz w ten sposób postępują wszystkie państwa na świecie. Polityka nie zna bezinteresownych działań, umów i porozumień. Po prostu na rosyjskie umowy jesteśmy uczuleni i reagujemy alergicznie. Na wszystkie inne choćby zawarte na dużo mniej korzystnych warunkach nawet nie zwracamy uwagi.
Zgadzając się ze zdaniem opozycji w sprawie tej fatalnej umowy gazowej, trzeba zapytać się, czy aby bez niej nie będzie jeszcze gorzej? Czy kwestionując i zrywając zawarte już porozumienie nie doprowadzimy do sytuacji kryzysowej w polskiej gospodarce? Czy ten kryzys gazowy nakładający się na ogólnoświatowy kryzys gospodarczy nie przyniesie aby znacznie większych strat niż zawarta już fatalna umowa na dostawy rosyjskiego gazu? Pytań tych nikt opozycji nie zadaje. Ona sama zaś nie dostrzega tego, lub zręcznie udaje, że zależności takich nie ma.
Niestety debatę na temat umowy gazowej z Rosją rząd prowadzi na warunkach opozycji. To znaczy uprawia ją na słowa i argumenty. Argumenty opozycji w powodzi wszystkich innych stają się dla opinii publicznej równie dobre jak rządowe. Po prostu kto głośniej i częściej krzyczy w mediach na ten temat, ten ma rację. Ponieważ znaczna część mediów sprzyja opozycji, wychodzi na to, że ona ma szansę na zwycięstwo w tym sporze.
Jest jednak zastanawiające, że rząd mając do dyspozycji wszystkie swoje agendy nie upowszechnia wiedzy na temat problemów gazowych świata i Europy. Brakuje na polskim rynku technicznym i naukowym jakichkolwiek studiów, prac i dzieł związanych z dostawami gazu. Opinia publiczna pozbawiona jakiejkolwiek niezależnej wiedzy na ten temat wierzy we wszystko, co powie ktoś medialnie nośny, wygadany, wiarygodny itp. Natomiast jak jego wypowiedź ma się do rzeczywistości, nikt nie docieka.
Przy prowadzonej na tym poziomie debacie na temat kontraktu gazowego każdy jej wynik jest możliwy. Jest jednak szansa przełamania tej bariery informacji. Rząd, jeżeli nie chce dalej przegrywać podobnych sporów, musi zająć się poważną naukową i powszechnie dostępną informacją o podobnych przedsięwzięciach na całym świecie. Zadanie to winno mieć charakter strategiczny i niezależny od aktualnie prowadzonych takich czy innych negocjacji. Dyskusja wtedy będzie prowadzona na całkiem innym poziomie, a racje będą zrozumiałe przez ogół społeczeństwa nie ze względu na sympatie polityczne, nie ze względu na to, kto ładniej i ciekawiej mówi, ale ze względu na istotę rzeczy. Tego właśnie życzę każdemu rządowi i każdej opozycji oraz nam wszystkim.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.