Mija 47. rocznica katastrofy w Wilczym Jarze. 15 listopada 1978 roku z 18-metrowego mostu w spadły dwa autobusy wiozące górników wracających z szychty. Zginęło 30 osób. Wśród nich Natalia Walaszek, której mąż, dwa tygodnie wcześniej zginął w wypadku. Jechała załatwić formalności związane z jego zgonem.
Kierowcą pierwszego z autobusów, który o 4.50 nad ranem wpadł do Jeziora Żywieckiego, był Józef Adamek, ojciec późniejszego mistrza świata w boksie w kategoriach junior ciężkiej i półciężkiej Tomasza Adamka. Sportowiec w wywiadach odnosił się do zdarzenia, w którym stracił życie jego ojciec. Przyszły bokser miał dwa lata, gdy doszło do katastrofy. Jego matka nie dostała wówczas żadnego odszkodowania, ponieważ Józefa Adamka uznano winnego za spowodowanie wypadku. Jedna z wersji mówi o tym, że kierowca próbował wyminąć pijanych milicjantów.
- Jego obarczono winą, wiemy, jakie wtedy były czasy. Wszyscy znali prawdę, ale bali się mówić – wspominał Tomasz Adamek w portalu sportowefakty.wp.pl.
Na pomoc poszkodowanym ruszyli pasażerowie innych pojazdów. Udało się im wydobyć z rozbitego autobusu 9 żywych osób.
Tragedia w Wilczym Jarze. Zginęli górnicy z kopalń Brzeszcze, Mysłowice, Ziemowit
Dwadzieścia pięć minut później drugi autobus, kierowany przez Bolesława Zonia, wpadł w poślizg i spadł z mostu. Kierowca w ciemności nie zauważył usiłujących go ostrzec ludzi. Służby ratunkowe przyjechały na miejsce zdarzenia po spadnięciu drugiego autobusu. Wszyscy pasażerowie drugiego autobusu zginęli. W wypadkach obu pojazdów zmarło łącznie 30 osób w tym 27 górników z kopalń Brzeszcze, Mysłowice, Ziemowit. Najmłodsze ofiary miały 18 lat, najstarsza 48.
Śledztwo dotyczące katastrofy wszczęła Prokuratura Rejonowa w Bielsku-Białej. Biegli stwierdzili, że obydwa autobusy nie były sprawne technicznie – miały niesprawne układy hamulcowe, układy kierownicze i wady ogumienia. Jak orzekli, te wady mogły, ale nie musiały przyczynić się do katastrofy. Prokuratura szybko umorzyła sprawę.
Historyk Paweł Zyzak podkreślał, że prawdopodobnie na moście doszło do zderzenia z innym pojazdem, być może z radiowozem Milicji Obywatelskiej. Dlatego też śledztwo miało być prowadzone tak, aby obarczyć winą za katastrofę kierowców.
Tragedię upamiętnia pamiątkowa tablica, postawiona tuż przy moście. Trzy najmłodsze ofiary miały po 18 lat, najstarsza – 48.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.