Sportowcem jest się przez całe życie – twierdzi Czesław Nowak z Knurowa.
Czesław Nowak z Knurowa nie pragnie medali, sławy, czy bogactwa. Chciałby rozbiegać cały Śląsk. Zapowiada się, że jest to realne. Z roku na rok popularność biegów ulicznych jest coraz większa.
We wrześniu stuknęło czterdzieści lat jego aktywności sportowej. Nie miał czasu świętować – był wtedy organizatorem XV Międzynarodowego Biegu Ulicznego i XII Mistrzostw Polski Górników, w którym startowało 380 zawodników. On załatwiał nagrody, posiłki, napoje, medale, wyznaczał trasy, ustalał szczegóły dotyczące zabezpieczenia imprezy masowej. Pomagali mu synowie i koledzy z Amatorskiego Klubu Biegacza w Knurowie. Odkąd poszedł na emeryturę, wolnych chwil zaczęło mu ubywać, żyje intensywniej niż dawniej.
– Rano przed śniadaniem przebiegnę 15 kilometrów w knurowskim lesie. Później szybki prysznic, śniadanie i od razu chce mi się żyć. Bieganie poprawia nastrój, dodaje energii i pozwala utrzymać kondycje. Teraz moje wyniki sportowe w maratonach ulicznych są takie, jak kiedyś na treningach po długiej przerwie. Nie o to jednak chodzi, by wygrywać z rywalami. Bez sportu byłbym pewnie smutnym facetem – śmieje się prezes Amatorskiego Klubu Biegacza w Knurowie.
Zaczął biegać sportowo przez przypadek. W Olimpii Elbląg grał w piłkę nożną. Gdy w mieście odbywały się zawody przełajowe, trener kazał mu wystartować, by zwiększyć grupę uczestników. Wygrał. Zapytano go wtedy, czy nie zamieniłby piłkę na bieganie. Miał wtedy 16 lat. W 1970 roku przyjechał na Śląsk w odwiedziny do brata, który był bokserem. Wystartował dla rozrywki w lekkoatletycznych mistrzostwach Śląska, dobiegł do mety jako trzeci na dystansie 5 tys. metrów. Zauważono go i zaproponowano mu barwy klubowe Górnika Zabrze.
– W 1971 roku to był najlepszy klub w Polsce, wielkie nazwiska. Takiej propozycji nie mogłem przepuścić. Przeniosłem się z Elbląga na Śląsk. Dostałem pracę w kopalni „Szczygłowice” i przeniosłem się do klubu Unii Krywałd w Knurowie, by mieć bliżej do miejsca zamieszkania. Tak naprawdę, więcej czas spędzałem na treningach i zawodach niż pod ziemią. Zjeżdżałem na dół o godzinie 8, spisywałem, jakie części i materiały są w chodnikach, a które są potrzebne poszczególnym brygadom i wyjeżdżałem. Dzięki temu przyczyniałem się do sprawnego zarządzania zaopatrzeniem, a to wpływało na wydajność i organizację pracy pod ziemią – zapewnia Nowak.
Średnie dystanse to była jego specjalność. W młodości startował na bieżni na 1500 i 3000 m. Może pobiegałby na Śląsku kilka lat i wrócił do Elbląga, gdyby nie miłość od pierwszego wejrzenia. Wracając z jakichś zawodów, w maju w 1971 roku, zobaczył ją w knurowskim parku. Siedziała na ławce i uczyła się do matury. Miała na imię Ewa. Zagadnął i są od tamtej chwili razem. Pobrali się po czterech latach znajomości. Ona pracuje w tej samej kopalni, co on kiedyś (zajmuje się ekspedycją węgla). Wychowali trzech synów. Najstarszy, Arkadiusz jest policjantem, Łukasz gra w piłką nożną w czwartej lidze (jest bramkarzem), najmłodszy Mateusz jest siatkarzem w AZS-AWF. Synowie pomagają mu przy organizacji kolejnych mistrzostw i biegów młodości.
– Od 16 lat organizuję biegi młodości, w których uczestniczy około 700 uczniów. Mogłoby więcej, ale każde dziecko musi dostać czekoladę i soczek, a to wiąże się z wydatkami. Liczba uczestników zależy od szczodrości sponsorów. Wiele imprez nie doszłoby do skutków bez finansowej pomocy Jana Kiesa. 15 lat temu po raz pierwszy przygotowałem Ogólnopolski Bieg Uliczny, a od 12 lat organizuję Mistrzostwa Polski Górników, które weszły do kalendarza cyklicznych imprez sportowych – wspomina Nowak.
Jest obecnie popularyzatorem sportów biegowych, a dawniej zdobywał medale. Ma ich pól szuflady. Nauczył się czerpać radość ze sportowych sukcesów innych.
– Mam dobry czas w swojej grupie wiekowej, mężczyzn po 55 roku życia. Nie przegonię dobrze wytrenowanego 30-latka. To nie ta zwinność, szybkość i wytrzymałość. Ale nie zazdroszczę młodszym biegaczom. Trzeba stawiać sobie realne cele. Dla mnie sport to przygoda i propagowanie zdrowego stylu życia – zapewnia Nowak.
Każdego roku uczestniczy w co najmniej kilku prestiżowych maratonach. Sport jest jego sposobem na zwiedzanie różnych krajów, a nawet formą modlitwy. Wielokrotnie pielgrzymował biegnąc. W 2000 roku wyruszył spod katowickiej Katedry do Betlejem. Rok później pokonał trasę z Jasnej Góry do Fatimy. Na 25-lecie pontyfikatu Jana Pawła II w 2003 roku dobiegł do Watykanu. W 2004 roku pielgrzymował w ten sam sposób do Medjugorie. Pierwszą rocznicę śmierci Jana Pawła II wraz z trzema kolegami – emerytowanymi górnikami i jednym młodym biegaczem uczcił Harcerską Pocztą Posłanniczą. Po porannym nabożeństwie w knurowskim Kościele św. Cyryla i Metodego wyruszyli do Gliwic, następnie na Górę św. Anny, a dalej przez Kamień Śląski na Churulę i do: Ostrawy, Ołomuńca, Nitry, Bańskiej Bystrzycy, Zakopanego, Krakowa, Kalwarii, Wadowic, Katowic i Częstochowy. Zatrzymywali się w sanktuariach, by się pomodlić oraz zebrać pamiątkowe stemple na kartkach, które są filatelistycznym rarytasem.
Czesław Nowak zapewne nie raz jeszcze przemieni sporty biegowe w wydarzenie nie tylko wyczynowe, ale także duchowe. Wkrótce rozpocznie intensywne treningi do przyszłorocznych półmaratonów w Pradze i Berlinie.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.