Związki zawodowe, w tym te skupione w OPZZ, zorganizowały 27 września w Warszawie Marsz Niezadowolenia. Wzięli w nim udział górnicy, hutnicy, metalurdzy, pracownicy budżetówki. - Sytuacja jest zła, jest mnóstwo problemów, a dialogu nie ma. Szkoda, że trzeba posuwać się do protestów - komentują związkowcy.
Marsz Niezadowolenia wyruszył spod warszawskiej siedziby OPZZ, następnie przeszedł obok Ministerstwa Finansów i zakończył na Placu Zamkowym. Ze Śląska pojechała do stolicy mocna grupa – od przedstawicieli ciężkiego przemysłu po pracowników sfery budżetowej.
- Autokary pojechały z całego regionu, od Jastrzębia-Zdroju po Częstochowę - mówi Wacław Czerkawski, przewodniczący Rady Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ) województwa śląskiego. - Organizujemy Marsz Niezadowolenia, bo dzisiaj coraz mniej jest zadowolonych. Problemów jest mnóstwo, a nie ma dialogu. Bardzo źle, że trzeba posuwać się do protestów, a do tego warto zauważyć, że ostatnie z nich w ogóle nie zrobiły wrażenia na rządzących - dodaje.
Wacław Czerkawski zwraca uwagę na trudną sytuację górnictwa na Śląsku. - Przez tę demonstrację chcemy pokazać ludziom, jaka jest prawda o górnictwie - podkreśla przewodniczący.
Jakie postulaty?
Jak podkreślają organizatorzy ludzie pracy wyszli na ulice, by głośno powiedzieć: dość. - To głos pracownic i pracowników, którzy codziennie budują państwo i gospodarkę, a wciąż spotykają się z brakiem stabilności i niskimi płacami – tłumaczą.
Wśród postulatów znalazły się: wyższe płace i stabilne miejsca pracy, solidna ochrona zdrowia, edukacja i administracja, sprawiedliwy Zielony Ład, rozbudowa transportu publicznego, dostępne mieszkania dla pracujących, skrócenie czasu pracy, bezpieczne warunki zatrudnienia, emerytury stażowe, koniec ze śmieciówkami, prawdziwy dialog społeczny z rządem.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.