Górnicy i hutnicy blokowali w czwartek Euroterminal w Sławkowie i pobliskie tory. Protestując przeciwko niekontrolowanemu importowi wyrobów stalowych ze wschodu, który zagraża polskiemu hutnictwu i tysiącom miejsc pracy.
Oprócz związkowców z "Sierpnia 80" protestowali też przedstawiciele "Solidarności".
Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej „S” powiedział w trakcie protestu, że wobec zagrożeń dla polskiego przemysłu związki zawodowe powinny się zjednoczyć. – Musimy działać wg zasady: „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”. Bez względu na barwy związkowe walczymy o Śląsk, walczymy o hutnictwo, walczymy o górnictwo, walczymy o przemysł motoryzacyjny – podkreślił przewodniczący.
Kilka dni temu, podczas demonstracji pod biurem posłanki KO, Moniki Rosy w podobnym tonie wypowiadał się też szef górniczej "S", Bogusław Hutek – Wygląda na to, że trzeba dogadać się z innymi związkami zawodowymi, bo jak manifestowaliśmy razem, to wszystko się udawało - czy to w regionie, czy w kraju. Chyba trzeba będzie uderzyć w mocniejsze tony, bo obecny rząd - tak jak poprzednicy - nic sobie nie robi z sytuacji górnictwa i hutnictwa – powiedział szef górniczej "S".
Solidarność: Rząd może wystąpić do Komisji Europejskiej o tymczasowe zabezpieczenie naszego rynku przed stalą ukraińską
Jak argumentowali związkowcy, powodem czwartkowej akcji protestacyjnej była fatalna kondycja polskiego hutnictwa i całego przemysłu energochłonnego, do której przyczynia się m.in. niekontrolowany import wyrobów stalowych spoza Unii Europejskiej, głównie z Ukrainy.
Przewodniczący hutniczej „S” już kilka dni temu alarmował o dramatycznej sytuacji w branży. – Do końca roku możemy nie przetrwać. I to są informacje, które mamy od pracodawców. Sytuacja hutnictwa jest tragiczna – powiedział Karol. Wskazał, że od grudnia 2023 roku w branży ubyło 2300 miejsc pracy i szykują się kolejne redukcje. – Tyle się mówi o konieczności zbrojenia i zabezpieczenia własnych granic. Niestety jest ryzyko, że niedługo nie będziemy mieć własnej stali.
Wskazał, że w ubiegłym roku z 3 mln ton ukraińskiej stali, która trafiła do UE, aż 1 mln ton znalazł się na rynku polskim. W pierwszym półroczu tego roku było to już 600 tys. ton. – Branża tego nie wytrzyma. Nasz przemysł będzie się zwijał. Premier przed wyborami obiecał zająć się problemami hutnictwa i od tego czasu nie dzieje się nic. Rząd może wystąpić do Komisji Europejskiej o tymczasowe zabezpieczenie naszego rynku przed stalą ukraińską. Apelujemy o pilne działania – dodał szef hutniczej „Solidarności”.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Twój komentarz czeka na zatwierdzenie przez moderatora