Górnicze przywileje drażnią. Oj, bardzo drażnią. Ale czy zawsze słusznie? Na dzień dobry przyjrzyjmy się deputatom węglowym. Mało kto wie, że to nie prezent od I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka, a historia tego świadczenia ma niemal sto lat i sięga czasów odzyskania niepodległości, początków II RP! No i, że... podobne do deputatów świadczenia mają inne grupy zawodowe. M.in. kolejarze, leśnicy, lotnicy i energetycy. Dlaczego więc znowu wszyscy czepiają się górników?
No to po kolei. Tak naprawdę deputaty wprowadzono ze względów ekonomicznych, a nie dlatego, że górników lubiano. Chciano dzięki nim ratować kopalnie przed wojną celną z Niemcami (w 1925 r.) i ożywić polską gospodarkę. Dostają je także kolejarze, a do tego darmowe przejazdy. Zaś leśnicy mają deputaty drewna opałowego. Zatrudnieni w energetyce mają niemal darmowy przydział energii (80 proc. dopłaty do rachunku), a w niektórych spółkach także deputat węglowy. Pracownicy niektórych browarów dostają przed świętami piwo, zaś lotnicy – przeloty. Benefity mają pracownicy handlu i wielkich korporacji. W zasadzie trudno znaleźć branżę, która nie nagradza dodatkowo zatrudnionych w niej osób.
Aby przypomnieć historię górniczych deputatów, które tak bardzo kolą w oczy, trzeba się cofnąć do 1925 r. i wojny celnej. Po przyłączeniu Śląska do Polski produkcja węgla mocno przekraczała krajowe potrzeby. Wynosiła 3 proc. produkcji światowej. Tymczasem odrodzony po zaborach kraj był słaby. Przykład? W województwach zachodnich zużycie węgla na mieszkańca było czterokrotnie wyższe niż w centralnych, siedmiokrotnie wyższe niż w południowych i niemal 60 razy większe niż na Kresach Wschodnich.
Deputaty górnicze: ich wartość i formy zmieniały się biegiem lat
Na eksport szło wtedy nawet 40 proc. surowca, w tym aż 6 mln t do Niemiec. Na mocy traktatu wersalskiego oraz konwencji górnośląskiej Polska miała przez 3 lata prawo bezcłowego wywozu węgla do Niemiec. Jednak tuż po wygaśnięciu tych umów Niemcy wprowadziły jednostronny zakaz importu naszego węgla.
Zaczęto szukać nowych rynków. Z jednej strony: na ukończeniu była budowa portu w Gdyni, z którego nasz węgiel popłynął do Skandynawii. Stało się tak, bo w Wielkiej Brytanii trwały strajki górników i pojawiła się okazja przejęcia rynku wyspiarzy. Z drugiej strony: podjęto decyzję o budowie magistrali węglowej łączącej Górny Śląsk z Wybrzeżem.
W 1925 r. państwo zniosło podatek węglowy, aby nasz surowiec był bardziej konkurencyjny. Co więcej, zagwarantowano zbyt na część wydobywanego surowca – wypłacając pracownikom, np. kolejarzom, część wynagrodzeń w naturze, czyli w deputatach węglowych!
Po 1945 r. zasady deputatów regulowano w kolejnych układach zbiorowych pracy. Układ z 1957 r. pomiędzy ministrem górnictwa i energetyki a Zarządem Głównym ZZ Górników przewidywał, że pracownicy dostaną 8 t węgla. Emeryci i renciści otrzymywali 2,5 t węgla rocznie, o ile mieli co najmniej 10 lat stażu pracy. Kolejne układy zbiorowe pracy w dużej mierze powielały te zapisy. Różnice tkwiły w szczegółach. I tak uprawnienie do bezpłatnego węgla znalazło się także w Karcie Górnika z 30 grudnia 1981 r. Wymiar deputatu, jego wartość i forma ulegały modyfikacjom.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Twój komentarz czeka na zatwierdzenie przez moderatora