Największy park w Europie. Ulubione miejsce wypoczynku górników i hutników. Setki tysięcy odwiedzających, świetne koncerty i kultowe imprezy. Oto Park Śląski, wizytówka regionu. Czy ktoś sobie wyobraża, że mogłoby go nie być?
Na terenie Parku Śląskiego znajdują się sztandarowe obiekty, znane nie tylko w woj. śląskim, ale i całej Polsce. Stadion Śląski, Fala, ogród zoologiczny, Planetarium Śląskie, wesołe miasteczko i Elka, jedna z najlepszych nizinnych kolejek linowych w Polsce.
Dokładnie 75 lat temu teren, na którym miał powstać, był przerażający. Pokryty w 75 proc. hałdami, pogórniczymi odpadami, biedaszybami, zapadliskami, bagnami, wysypiskami oraz w niewielkim obszarze gruntami rolnymi.
– Czasami zastanawiam się, czy taki park dzisiaj miałby szansę powstać, czy dalibyśmy radę go wybudować. To była potężna inwestycja, w którą zaangażowano ogromne siły – mówi Piotr Zieliński, który do pracy w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie przyszedł na początku lat 70. ubiegłego wieku. Pracuje w nim do dzisiaj, jest zastępcą kierownika Działu Administracji.
W grudniu 1950 r. na posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach zapadła decyzja o utworzeniu parku. „Uznaje się konieczność i celowość budowania Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku dla Górnośląskiego Zespołu Przemysłowo-Miejskiego na obszarze około 500 ha, położonego między Katowicami a Chorzowem, w pasie między drogami Katowice – Chorzów i Siemianowice – Stary Chorzów. I równocześnie zleca Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej poczynienie odpowiednich starań u władz centralnych w kierunku realizacji powyższych zamierzeń” – czytamy w uchwale Prezydium WRN z 20 grudnia 1950 r.
Propagatorem i inicjatorem jego powstania był gen. Jerzy Ziętek, który stanął na czele Komitetu Budowy WPKiW. Prace ruszyły w lipcu 1951 r., miały być w założeniach próbą przywrócenia życia środowisku zdewastowanemu przez przemysł. Koncepcja była pionierska w skali Europy i największa w kraju.
W czynie społecznym na start!
Dlaczego powstał park? Zapiski w pierwszych dokumentach, zachowanych w kronice parkowej z 1950 r., wyjaśniają to szczegółowo: „Zważywszy, że zagłębie węglowe liczące blisko 1.05 mln mieszkańców, ma specjalne braki na odcinku urządzenia zieleni dla możliwości urządzenia wypoczynku czynnego i biernego, zachodzi pilna i nieodparta potrzeba budowy parku”.
W najstarszych uchwałach można też przeczytać, że teren uznano za idealny, gdyż miał: „urozmaiconą powierzchnię, możliwości rozbudowania zbiorników wodnych oraz częściowo dogodne warunki geologiczne (brak podkopów górniczych), co umożliwi budowę dużych obiektów, jak stadion sportowy czy hala ludowa”.
Zakładano też, że frekwencja w dni świąteczne w parku wyniesie co najmniej 50 tys. osób, a w czasie imprez sportowych czy zgromadzeń politycznych – nawet 100 tys. osób.
Od początku jego budowa była masową akcją społeczną. Do pracy przyłączyły się tysiące ludzi: od młodzieży szkolnej po pracowników urzędów, mniejszych i większych zakładów przemysłowych. W tamtych czasach przedsiębiorstwa zabezpieczały transport materiałów, ludzie składali datki pieniężne, prowadzona była sprzedaż kartoników filatelistycznych z dopłatą na budowę WPKiW. Było też wiele innych akcji mających na celu zebranie środków na rozbudowę parku.
– W czynie społecznym pracowaliśmy łopata w łopatę. Górnicy, hutnicy, naprawdę tysiące osób. Pamiętam, że obsadzaliśmy drzewa i budowaliśmy skansen – wspomina Piotr Zieliński. – Pracę w parku zacząłem zaraz po maturze, trafiłem do działu organizacji imprez i propagandy. Świetnie pamiętam pierwszego dyrektora, był nim Julian Koba. No i oczywiście generała Ziętka, którego oczkiem w głowie było parkowe Rosarium. Gdy generał przyjeżdżał do parku, od razu było widać nerwowe poruszenie. Nigdy nie przychodził na rozmowy do budynku dyrekcji, zawsze umówiony był z dyrektorami w terenie – opowiada.
Piotr Zieliński miał jeszcze jedno ważne zadanie związane z budową parku. Projektantem przestrzeni był prof. Władysław Niemirski ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. – Robiłem zdjęcia w parku i z całą dokumentacją jeździłem pociągiem Górnik do Warszawy, żeby przekazać ją profesorowi – mówi nasz bohater.
Profesor wziął pod uwagę zróżnicowany program przyszłej działalności parku i zaprojektował m.in. w zielonej przestrzeni dwa rejony: cichy, gęsto obsadzony drzewami i krzewami, który miał służyć biernemu wypoczynkowi, oraz kulturalno-rozrywkowy (czynny wypoczynek).
Efekty widać do dzisiaj
Nie tylko dzięki pracy społeczników księżycowy krajobraz szybko przeobraził się w ponad 600 ha łąk, lasów, ogrodów, skupisk nietypowych gatunków roślin i zwierząt. W celu zniwelowania wpływu złego podłoża na roślinność dokonano przemieszczenia ok. 3,5 mln m sześc. oraz dowiezienia 0,5 mln m sześc. ziemi rolnej i torfu. A park, dzięki rozlicznym inwestycjom, przeżywał lata rozkwitu.
Jak podaje na swojej stronie Park Śląski, aż 113 ha zajęła część festynowa, gdzie stanął duży krąg taneczny i dwa małe z estradą. Co wieczór odbywały się tu wieczorki taneczne. W latach 50. cały czas przybywało w parku nowych inwestycji: stadion, zoo, wesołe miasteczko, planetarium. Od 1957 r. zaczęła kursować kolej wąskotorowa, woziła ludzi na ponad 5 km trasie. Dziesięć lat później ruszyła nizinna kolej linowa Elka.
Spacerowicze mieli do dyspozycji około 50 km alejek. W 1962 r. zainaugurował działalność Ośrodek Turystyczny PTTK, rok później ruszył Ośrodek Harcerski, młodzież miała do dyspozycji tzw. pawilon ruchowy, camping, pole namiotowe.
Jedną z najbardziej udanych inwestycji okazał się Ośrodek Sportów Wodnych, położony nad stawem połączonym z Kanałem Regatowym. Można było wypożyczyć kajaki, rowerki wodne, a nawet przejechać się motorówką. W niedziele i święta przychodziło do parku nawet 150 tys. osób.
– Do największych wydarzeń należały imprezy organizowane podczas Święta „Trybuny Robotniczej” czy z okazji 22 lipca. Do dzisiaj uczestnicy wspominają, jak świetne książki można było kupić na odbywającym się wtedy kiermaszu – mówi Piotr Zieliński, który na początku lat 90. został przeniesiony na Falę, kultowe kąpielisko, które rozpościerało się na 14 ha. Bywało, że w jeden dzień przychodziło tutaj 7-8 tysięcy osób. Zimą Fala zamieniała się w lodowisko, które w 2000 r. zostało zamknięte. – Miałem pod sobą nie tylko basen i lodowisko, ale i łódki, i kajaki pływające po stawie i Kanale Regatowym. Ciężko było latem wziąć urlop – uśmiecha się Piotr Zieliński.
Fala dotrwała do 2014 r., by teraz – po ponad 10-letniej przerwie i zajmując 4 ha – odrodzić się jako jedno z większych w Polsce kąpielisk pod chmurką.
Założeniem pomysłodawców i projektantów parku było, by był on miejscem, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Tak jest do dzisiaj.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.