Z pozoru błahe skręcenie nogi, którego Arkadiusz Skutela, doznał trzy lata temu, po wielu miesiącach bólu doprowadziło do amputacji kończyny. Arek stracił możliwość pracy jako kucharz, którą wykonywał z pasją przez 24 lata, lecz mimo to nie traci nadziei na powrót do samodzielności. Marzy o protezie, która pozwoli mu znów pracować i cieszyć się życiem. Przeszkodą jest jednak jej wysoki koszt.
Niespełna 40-letni dziś Arkadiusz Skutela z Katowic-Załęża bólem nogi mierzył się trzy lata. Z czasem zaczęła ona puchnąć, pojawił się na niej ropień. Cukrzyca, z którą Arek żyje od dawna, była dodatkowym przeciwnikiem.
- Z dnia na dzień mój mąż zaczął rezygnować ze swojego życia tego zawodowego, towarzyskiego, jak i fizycznego. Trafiał do szpitali, gdzie kierowano go na kolejne badania. Nadzieja się jeszcze tliła. Przez trzy lata Arek codziennie liczył na to, że w końcu ktoś powie: „To da się uratować" - podkreśla Wiola, żona Arka.
19 marca 2025 roku, po długiej i bardzo ciężkiej operacji, Arek stracił nogę. - Stracił też marzenie o powrocie do ukochanego zawodu - przez 24 lata gotował z pasją, sercem i dokładnością, której mógłby mu pozazdrościć niejeden szef kuchni. Jednak Arek nie jest osobą, która się poddaje, choć po tylu miesiącach bólu, walki z niemocą i zależnością od innych, miał prawo. Od zawsze mąż był samodzielny i pomagał, gdy miał możliwość. A dziś? Staram się być dla niego wsparciem. Przez te wszystkie lata próbowałam odciążyć jego codzienność, organizowałam leczenie, opatrywałam ranę i pocieszałam, gdy Arek nie mógł już dłużej patrzeć na siebie w lustrze. Ale on nie chce być ciężarem. Nie chce siedzieć w miejscu. Nie chce tylko przetrwać - przyznaje żona Arkadiusza Skuteli.
Arek marzy o powrocie do w miarę normalnego życia i pracy - niestety nie jako kucharz, ponieważ wie, że to już nie będzie możliwe. - Ale chciałby dać z siebie coś światu, byle znów móc samemu zapłacić rachunki. Żeby nasze życie przestało być wieczną walką o przetrwanie - kontynuuje Wiola.
Wielkim marzeniem Arka jest też rowerowa przejażdżka na katowickie Sztauwajery - nie żeby się ścigać, ale żeby przez chwilę znów poczuć wiatr na twarzy i zapomnieć o bólu. Proteza, która mogłaby mu to wszystko umożliwić, została już wyceniona. Kwota pozostaje jednak poza zasięgiem Arka i Wioli. Leczenie, opatrunki, dojazdy do szpitali, miesiące bez dochodu - wszystko to wyczerpało ich możliwości finansowe. Dziś Arek utrzymuje się z niewielkiej renty chorobowej.
- Ale ma przed sobą jeszcze całe życie. Nie prosi o litość, a o szansę na podjęcie pracy i na to, by znów mógł wstać rano i nie czuć się zależnym od wszystkich wokół. Jeśli uda się zebrać więcej niż potrzeba, Arek już zapowiedział, że reszta środków trafi do innych potrzebujących. Dlatego prosimy z całego serca: pomóżcie! - apeluje Wiola.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.