- Uważam, że górników trzeba szanować i mówić im prawdę. Górnictwo odchodzi do historii, trzeba przeprowadzić tę operację - bardzo trudną w społecznym odbiorze - w sposób racjonalny. Przestrzegam przed populistami, którzy szczególnie w kampanii wyborczej opowiadają różne rzeczy niemające absolutnie żadnego potwierdzenia w faktach – mówi Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.
Anna Tabaka-Makuchowska: Temat górnictwa był widoczny w kampanii prezydenckiej w różnych odsłonach. Czy to, co mówili kandydaci, zmieni rzeczywistość branży?
Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki: On się pojawił w pierwszej turze w wypowiedziach pana prezesa Nawrockiego, który mówił przecież: fedrować, fedrować i jeszcze raz fedrować, węgla mamy na kilkaset lat i trzeba realizować tę politykę. Ja absolutnie się z tym nie zgadzam. Uważam, że górników trzeba szanować i mówić im prawdę. Górnictwo odchodzi do historii, trzeba przeprowadzić tę operację - bardzo trudną w społecznym odbiorze - w sposób racjonalny, zabezpieczając ludzi zatrudnionych w tej branży.
Nie oszukujmy się, wydobycie węgla na Górnym Śląsku jest coraz mniej opłacalne. Państwo dopłaca do tego potężne pieniądze, m.in. z uwagi na trudne warunki górniczo-geologiczne. W większości krajów Unii Europejskiej, właśnie z tego powodu, o wydobyciu tego surowca już dawno zapomniano. W związku z tym politycy, którzy obiecują górnikom gruszki na wierzbie, są po prostu nieuczciwi.
Podczas debaty prezydenckiej Karol Nawrocki został zapytany o poziom wydobycia w kilku kopalniach. Nie wiedział, że te zakłady już nie fedrują. Kilka dni później przyjechał na kopalnię Mysłowice-Wesoła i rozdawał górnikom drożdżówki, co części załogi nie przypadło do gustu. Takie wpadki mają duże znaczenie?
To kolejny dowód na to, że wyborcy są traktowani instrumentalnie, na Śląsku doświadczamy tego nader często. Podczas kampanii wyborczej przyjeżdżają tu różni kandydaci na posłów, senatorów czy właśnie aspirujący do godności prezydenta i zapowiadają działania, które są absolutnie nierealne, na przykład uchronienie przed likwidacją kopalni, zupełnie tak jakby była to tylko polityczna decyzja. Nonsens, o zamknięciu kopalni decydują głównie dwa inne czynniki: ekonomia i geologia. Gdy kończą się zasoby, a wydobyciu towarzyszy nadkoncentracja górniczych zagrożeń, co ma wpływ na ekonomię i bezpieczeństwo pracy, dalsze funkcjonowanie danego zakładu staje się po prostu niemożliwe i nieuzasadnione.
Działania państwa powinny się skupić przede wszystkim na rozwiązywaniu problemów społecznych, czyli nie na wydobyciu węgla za wszelką cenę, ale zabezpieczeniu bytu ludzi, którzy z tych kopalń odejdą. Przypominam, że rząd Jerzego Buzka przeprowadził bardzo rozległą restrukturyzację, nie zwalniając ani jednego górnika. Oni sami pożegnali się z branżą, ponieważ warunki odejścia, które im zaproponowaliśmy, były wystarczająco atrakcyjne.
Przestrzegam przed populistami, którzy szczególnie w kampanii wyborczej prezentują stanowisko niemające absolutnie żadnego odniesienia do rzeczywistości. Muszę przyznać, że Rafał Trzaskowski nie mówi w ten sposób. Wyraźnie zwraca on uwagę na potrzebę zmiany miksu energetycznego, podkreślając, że górnictwo powinno dostosować się do tej nowej polityki klimatyczno-energetycznej. Nie ignoruje też problemu ocieplania się klimatu i problemów społecznych związanych ze zmianą miksu energetycznego.
Nowy Prezydent RP bez wątpienia będzie miał ogromny wpływ na wizerunek naszego kraju.
Tak, głównie z uwagi na to, że Prezydent ma znaczący udział w polityce zagranicznej państwa. 1 czerwca będziemy więc wybierać między dwoma stylami poruszania się na arenie międzynarodowej.
Jako człowiek, który ma pewne doświadczenia w administracji państwowej i działalności parlamentarnej, muszę powiedzieć, że Polska w efekcie prowadzonej przez ministra Sikorskiego i premiera Tuska polityki zagranicznej odzyskała należne sobie miejsce w Europie i na świecie. Udział Donalda Tuska - wraz z przywódcami najważniejszych krajów europejskich - na spotkaniach dotyczących Ukrainy i stosunku Europy do Federacji Rosyjskiej był budujący. Polska w poprzednim okresie, gdy rządziło Prawo i Sprawiedliwość, takiej pozycji absolutnie nie miała. Byliśmy raczej na peryferiach głównego nurtu polityki.
Skoro weszliśmy już w politykę międzynarodową – jak zmieniło się postrzeganie tematu bezpieczeństwa energetycznego od ostatnich wyborów sprzed pięciu lat? Jaka jest teraz rola Prezydenta RP w tej kwestii?
Polityka energetyczna, jeśli chodzi o generalia, nie zmieniła się w Polsce od lat. Już od czasów rządu Jerzego Buzka, czyli ponad dwadzieścia parę lat temu, dążyliśmy do dywersyfikacji źródeł zaopatrywania na wszystkie nośniki energii. Wtedy pojawił się przecież projekt połączenia z Norwegią i Danią gazociągami Baltic Pipe. Niestety, nasi następcy zarzucili ten projekt z niewiadomych mi powodów, bo był on przecież racjonalny z punktu widzenia ekonomicznego i strategicznego. Później kolejne polskie rządy, czyli zarówno Platformy Obywatelskiej, jak i Prawa i Sprawiedliwości, realizowały politykę uniezależnienia od dostaw nośników energii z Federacji Rosyjskiej. Powstał Gazoport umożliwiający import gazu skroplonego oraz Baltic Pipe - połączenie gazociągów z szelfem norweskim poprzez Danię. Byliśmy od początku przeciwni budowie rosyjskich gazociągów bałtyckich dostarczających rosyjski gaz do krajów zachodniej Europy. Ten projekt ignorował wręcz interesy krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Przestrzegaliśmy też przed tym zarówno Komisję Europejską, jak i poszczególne kraje członkowskie UE. Poleganie na Federacji Rosyjskiej w kwestii energetycznej było wielkim błędem. Aktualnie mamy do czynienia z sytuacją, w której większość przywódców europejskich mówi: „Polska miała rację, ostrzegała nas przed tym dużo wcześniej". Po 2022 roku już chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego, że Rosja nie jest w pełni demokratycznym krajem – dostawy nośników energii czy surowców Putin traktował jako istotne narzędzie swojej imperialnej polityki.
W jakim kierunku powinniśmy pójść, żeby uniezależnić się od Rosji?
Podstawową rzeczą jest odejście od paliw kopalnych, szczególnie tych importowanych z Federacji Rosyjskiej. Drugim filarem budowy bezpieczeństwa energetycznego jest zwiększenie udziału OZE, czyli rozwój fotowoltaiki, energetyki wiatrowej oraz biogazowni. Szczególnie offshore, ponieważ energetyka wiatrowa na morzu jest istotnym atutem Polski – mamy tam 33 GW potencjalnych mocy. No i oczywiście budowa energetyki jądrowej. Mam nadzieję, że włączymy do użytku pierwszą elektrownię atomową do 2033 czy 2034 roku. Mam również nadzieję, że realny okaże się bardzo ciekawy projekt, jakim są SMR-y, czyli elektrownie jądrowe małej mocy. Te wszystkie działania sprawią, że Polska będzie w pełni suwerenna energetycznie.
Wracając na koniec do wyborów i sytuacji branży: Na jakie posunięcia polityczne czekają dziś górnicy?
Czekają na odpowiedzialne decyzje, bo mamy do czynienia z zastojem, z zaklinaniem rzeczywistości już od co najmniej dwóch lat. Wielokrotnie zwracałem uwagę rządowi Donalda Tuska na konieczność podejmowania wielu decyzji i to znacznie szybciej, niż ma to miejsce w tej chwili.
Mam nadzieję, że ułatwi to rządowi współpraca z nowym prezydentem i że ta współpraca otworzy nowe możliwości dla reform, które trzeba przeprowadzić, oczywiście w dialogu z partnerami społecznymi.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.