Kiedy zamykają się drzwi na konklawe, a mistrz ceremonii wyprasza wszystkich eleganckim łacińskim zawołaniem „Extra Omnes", wówczas wszystkie „przecieki" można odłożyć do archiwum. Nic już nie będzie uaktualniane na bieżąco, choćby i nieoficjalnie. Jedynym dozwolonym i możliwym środkiem komunikacji jest komin i kolor dymu.
Atmosfera na Placu św. Piotra trudna do opisania: modlitwa, głęboka wiara miesza się z ciekawością, chęcią „zaliczenia" atrakcji i zrobienia sobie koniecznie zdjęcia, najlepiej z białym dymem sączącym się z komina. Wczoraj, na tle granatowo - zachmurzonego nieba nic nie było widać i dobrze, że wszędzie na Placu św. Piotra i pełnej ludzi prowadzącej do niego ulicy Conciliazione poustawiano wielkie ekrany z bliskim ujęciem komina z kamery zamontowanej tuż obok. Bohaterem wieczoru miał być biały dym. Wtedy, jak twierdziło wielu zorientowanych, byłoby pewne, że papieżem został kardynał Pietro Parolin, były sekretarz stanu za papieża Franciszka, ale bardziej od niego umiarkowany, mediacyjny, jak mówią nad Tybrem. Tymczasem wobec trzygodzinnego oczekiwania na dym, jak się okazało ostatecznie czarny, bohaterką wieczoru była... mewa, dzielnie pilnująca komina przez cały czas.
Po wszystkim, po 21.00 tłum z Placu św. Piotra i okolic wylała się rzeka ludzi, ciągnąc się wstęgą w stronę centrum historycznego Rzymu, do zaparkowanych samochodów i metra. Można sobie wyobrazić, co będzie, jak wreszcie ukaże się biały dym. Wtedy do Watykanu będą ciągnąć tysiące, żeby poznać nowego papieża, jego imię, z którego będzie można przewidywać, jaki to będzie pontyfikat oraz, by wziąć udział w jego pierwszym papieskim błogosławieństwie Urbi et Orbi. Bo, jak trafnie napisała pewna włoska watykanistka: „Rzym jest papieżem, a papież jest Rzymem". O ile dla niektórych jest to stwierdzenie zahaczające o bluźnierstwo, to zrozumie je każdy rzymianin.
Oczekiwania, że papież zostanie szybko wybrany, bo przecież kardynałowie podczas dwunastu kongregacji byli zgodni co do tego, że ma kontynuować linię poprzednika w walce z wojnami, z odrzuceniem, cierpieniem, trosce o planetę – były oczekiwaniami nad wyrost.
Kardynał Parolin wchodził na konklawe z 50 „pewnymi" głosami. Skąd to było wiadomo? Nie było żadnej oficjalnej informacji. Kardynałom nie wolno było w okresie przed konklawe nawet wymawiać nazwisk pod groźną ekskomuniki. A jednak pewne informacje wypływały... Wśród innych „papabili", których pozycje na „listach przecieków" się zmieniały, tuż przed konklawe wymieniano m.in. kardynałów: Tagle'a, Pizzaballę, Avelin'a, Provosta... Social media też zrobiły swoje: kardynał Dolan informował o każdym swoim kroku, a film śpiewającego karaoke kard. Tagle'a część kardynałów uznała za przesadę, bo poszedł znacznie dalej niż Franciszek wymieniający z ludem piuski, czy popijający yerba matę z kubków wiernych na Placu św. Piotra podczas audiencji. Dodatkowo kard. Provostovi niedźwiedzią przysługę zrobił prezydent Trump, który nazywa się jego przyjacielem, publikując wygenerowane przez sztuczną inteligencję zdjęcie w stroju papieża.
Jeśli nie wybiorą „pewniaka", kardynała Parolina, albo jednego z kandydatów z największym poparciem w ciągu pierwszych 48 godzin od rozpoczęcia konklawe, to potem może być pełne zaskoczenie – mawiają w cieniu Bazyliki św. Piotra.
Watykaniści, ci którzy analizują fakty i historię, twierdzą, że wiele wnosiła homilia mszy w intencji wyboru papieża, którą wygłosił 91-letni dziekan kolegium kardynalskiego, kard. Giovanni Battista Re. Apelował o wybór takiego papieża, któremu na sercu będzie leżała jedność kościoła. Coraz częściej pojawiają się głosy, że za pontyfikatu Franciszka powstało wiele pęknięć na tej tafli jedności.
Zauważono, że kardynał Re nie cytował Franciszka, a Jana Pawła II, Benedykta XVI i Pawła VI, co ma oznaczać, że kolejny następca św. Piotra winien łączyć sobą te trzy pontyfikaty. Dziennikarz specjalizujący się w Watykanie, Andrea Gagliarducci, zauważa, że przez konklawe na którym wybrano Franciszka, ówczesny dziekan kolegium kardynalskiego kard. Angelo Sodano w 2013 roku w homilii przed konklawe mówił o miłosierdziu. I właśnie takiego papieża, miłosiernego wówczas wybrano. Kard. Re wiele wspominał o tym, by do centrum w Kościele powróciła Eucharystia, bo ostatnio w oczach ludu i w mediach to papieże zdają się tam być.
Ile czarnych dymów z komina nad Kaplicą Sykstyńską nas jeszcze czeka? Kiedy dym biały? I wreszcie, który z kardynałów okaże się tym najbardziej odpowiadającym „rysopisowi" przyszłego Ojca Świętego? Tym razem najbardziej odpowiednie jest wyśmiewane często przez samych dziennikarzy zakończenie niektórych felietonów – „pokaże czas".
Urszula Rzepczak, Rzym
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.