REKLAMA 300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x100 | ROTAC./NIEROTAC. STREFA [NEWS - LEFT]
REKLAMA 300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT]
REKLAMA 300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT]
REKLAMA 300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT1]
REKLAMA 300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT1]
REKLAMA 300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT1]
REKLAMA 300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA370x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT2]
REKLAMA 300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT2]
REKLAMA 300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT2]
REKLAMA 900x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - TOP]
25 grudnia 2024 11:00 Trybuna Górnicza autor: Monika Krężel 2 tys. odsłon

Bogusław Gawor zatrudnił się w kopalni Pniówek 50 lat temu. Równocześnie grał w klubie GKS Pniówek

Najważniejsze to dobrze żyć z ludźmi – mówi Bogusław Gawor.
fot: Katarzyna Zaremba-Majcher

Kopalnia Pniówek w Pawłowicach obchodzi 50-lecie założenia. A wraz z nią jubileusz pracy świętuje Bogusław Gawor. Jest jedyną osobą czynną zawodowo, która przepracowała 50 lat na Pniówku. Przeszedł długą drogę – od pracownika fizycznego po prezesa spółki pracującej na rzecz kopalni. – Skromny, zawsze pomocny, dbający o pracowników – taką ma opinię w zakładzie. A on sam o sobie mówi, że jego życiem sterował przypadek. Ten przypadek sprawił, że pewnego dnia wysiadł na przystanku „Pawłowice Las”...

Nie byłoby pracy na tej kopalni, gry w drużynie GKS Pniówek, rodziny, no i wreszcie zakorzenienia się na Śląsku, gdyby nie szereg przypadków i osób, które stanęły na drodze Bogusława Gawora. Ale zacznijmy od samego początku.

Jest rok 1974, Bogusław Gawor kończy Technikum Górnicze Odkrywkowe w Krakowie, równocześnie gra też w Garbarni Kraków na pozycji lewoskrzydłowego. Pomału myśli o studiach, może wybierze AWF, a może jednak AGH, bo interesuje go górnictwo i geologia? Życie weryfikuje te plany. – Było nas w domu czworo rodzeństwa, a tata zachorował. Siostra na studiach, druga siostra w technikum, podobnie jak brat. Trzeba było iść do pracy i pomóc mamie – opowiada Bogusław Gawor. – Akurat wtedy i Garbarnia Kraków, i GKS Jastrzębie spadły z drugiej ligi do trzeciej. Pomyślałem sobie, że może pojadę do pracy do Jastrzębia i zahaczę o ich GKS, może mnie zechcą? Tak zrobiłem. Kupiłem bilet z Krakowa do Katowic, a potem z Katowic do Jastrzębia-Zdroju, bo wtedy jeździły do tego miasta pociągi. Do dzisiaj pamiętam, jak siedzę na dworcu w Katowicach i czekam na odjazd – wspomina.

„Jedź pan na Pniówek”

Pobyt na katowickim dworcu zaważył na jego losach zawodowych. – Był lipiec, piękna pogoda, godzina 12, gdy obok mnie przysiadł mężczyzna z brązową, tekturową walizką. Był to górnik jadący na wczasy czy do sanatorium. Zaczęliśmy rozmawiać, ja mu mówię, że będę szukał w Jastrzębiu pracy. A on mówi do mnie: „Nie jedź pan do Jastrzębia, jedź pan na Pniówek. Tam jest kopalnia w budowie, dają mieszkania, przyjmują wszystkich z Polski. Zajedzie pan do Jastrzębia dziś o 15 i co pan zrobi? Nikogo nie zastanie. Wróć pan na autobus i wysiądź pan na przystanku „Pawłowice Las”. Długo nie myślałem, postanowiłem, że tak zrobię – uśmiecha się dzisiaj.

Wysiadł na wskazanym przystanku, poszedł do biura. Rozmowa była krótka, o tym, że tak, przyjmują, trzeba zrobić badania, przejść szkolenia. – Usłyszałem, że mnie przyjmą za stażystę, ja na to, że chcę być górnikiem. Dyrektor do spraw pracy powiedział, że dobrze i że już od jutra zaczynam, czyli od 31 lipca 1974 r. Trochę protestowałem, że przecież nic nie mam, rzeczy muszę sobie przywieźć. No i dziwiłem się, że kogoś przyjmują do pracy ostatniego dnia miesiąca. Tempo budowy kopalni było widać szalone – wspomina dzisiaj.

Pierwszego dnia pracy Bogusława Gawora skierowali na plac (czyli Samodzielne Oddziały Transportu Materiałów), na drugą zmianę. – Był tam szef, do którego ja powiedziałem „Panie majster”, no bo przecież w Krakowie tak mówiliśmy do szefów. A to był sztygar, który spojrzał na mnie spod byka i kazał mi iść do feli. Obszedłem plac, ale żadnej kobiety nie spotkałem, wróciłem i powiedziałem mu, że tej pani nie ma. A on tylko pokiwał głową i zawołał na innego pracownika, żeby mi wytłumaczył, o co chodzi. Okazało się, że trzeba było deski poukładać, bo na placu rozładowywano materiał – śmieje się.

Ten pracownik odegrał z kolei ważną rolę w sportowym życiu młodego górnika. – Powiedziałem mu, że chcę grać w Jastrzębiu, a on był stoperem w GKS-ie Pniówek, który właśnie awansował do A klasy. Powiedział, komu trzeba, że jest tu taki chłopak, który gra w piłkę. Dzień później rano wezwano mnie do działu socjalnego i powiedziano krótko: „Idziesz na trening”. Kadra liczyła chyba 25 osób, jeden szedł na trening, inny na kopalnię. Wzięli mnie na sparing, trzy bramki strzeliłem i usłyszałem „Jedź, załatwiaj zwolnienie” – śmieje się. – Piłka to była moja miłość, ale praca zawsze na pierwszym miejscu. W tym klubie byłem zawodnikiem, kierownikiem drużyny, prezesem, dzisiaj jestem na każdym meczu.

Kwiaty w donicach

Kopalnię Pniówek uruchomiono w Barbórkę 1974 r., była nowoczesnym zakładem górniczym. Na otwarcie przyjechał pierwszy sekretarz Edward Gierek. – Ja mieszkałem wówczas w hotelu górniczym, dopiero chyba po sześciu miesiącach dostałem mieszkanie w bloku w Żorach. Obok kopalni była jednostka wojskowa, żołnierze też pomagali w budowie zakładu. Pamiętam Gierka, jak wyszedł na zewnątrz w marynarce, a przed wejściem były żywe kwiaty w betonowych donicach – opowiada Bogusław Gawor.

Całe zawodowe życie na kopalni związał z placem składowym. Był pracownikiem fizycznym, nadgórnikiem, sztygarem zmianowym, sztygarem oddziałowym, zjeżdżał na dół, żeby rozwieźć materiały. – Plac składowy to dla mnie pierwsze miejsce na kopalni. Tu trafiają najpierw materiały, które trzeba rozładować, rozdzielić. Zdarzały się nam różne przypadki. Pamiętam, jak w latach 80. budowano kopalnię Warszowice, ale materiały przyjechały najpierw do nas. W ciągu miesiąca rozładowaliśmy 450 wagonów kolejowych, potem trzeba było materiał przeładować i rozwieźć do Warszowic. Ale jakimiś decyzjami politycznymi zaniechano inwestycji i po ośmiu latach te materiały trafiły z powrotem do nas. Na placu mieliśmy elementy szybów, a w Warszowicach jest dzisiaj strefa ekonomiczna – przypomina.

W 1997 r. na kopalniach ruszyła fala prywatyzacji obiektów i oddziałów powierzchniowych, zmiany dotknęły też plac składowy. – Powstała spółka pracownicza SOTM Plac Zachodni, której jestem prezesem. Obawiałem się na początku tego ruchu, ale nie żałuję. Dzisiaj zatrudniam 60 osób, pracujemy dalej na rzecz kopalni. Zresztą zawsze starałem się uczestniczyć w życiu zakładu, dobro kopalni było dla mnie najważniejsze – przyznaje.

Być blisko kolegów

Był na kopalni w czasie strajku w latach 80. i w kwietniu 2022 r., gdy doszło do największej katastrofy w historii kopalni Pniówek. W wyniku wybuchów metanu zginęło 16 górników, a 30 zostało rannych.

– Strajki kojarzą mi się z jednością. Pamiętam, jak w niedzielę wsiadłem do autobusu, żeby dojechać na trzecią zmianę i zdziwiłem się, że autobus jest pełny, a zwykle jechały nim dwie, trzy osoby. A górnicy do mnie, że jadą na strajk, wszyscy szybko się skrzyknęli, a ja czułem wówczas, że jak coś się stanie, to jeden stanie murem za drugim. Było nerwowo, pamiętam wojsko pod kopalnią w 1981 roku, helikoptery – wspomina.

Gdy coś się dzieje na kopalni, zaraz tu przyjeżdża, bez względu na porę dnia i godzinę. – Bo zawsze można się do czegoś przydać, wesprzeć kolegów, spytać w sztabie, jak pomóc. Jak w jedne święta był problem z szybem, ściana była zagrożona, to pracownicy z dyrektorami przez całe święta walczyli, żeby zabezpieczenia porobić – mówi. – A ten kwiecień 2022 r. mam przed oczami do dziś. O północy przyjechałem na kopalnię, stała karetka pogotowia lotniczego. To była tragedia, którą niesie się do domu, tym bardziej że znaliśmy tych ludzi, także z boiska. Takie życie jest, radość przeplata się z wielkim smutkiem.

Krówki muszą być!

Żonę Bożenę poznał na… Barbórce w swoim krakowskim technikum. – Męskie klasy zapraszały koleżanki z innych szkół i tak to się z nami zaczęło – uśmiecha się. – Ale tu też naszym życiem rządził przypadek. Po Barbórce umówiłem się z nią na Rynku, a ona nie przyszła. Minęło sporo czasu, ja zachodziłem w głowę, cóż to się mogło stać. Pewnego dnia poszedłem do małego kościoła na mszę, niedaleko kościoła Mariackiego i patrzę: ona jest! Wyszedłem za nią, przeszliśmy Floriańską, potem Planty, w stronę dworca – opowiada pan Bogusław, jakby zdarzyło się to wczoraj. – I nagle z naprzeciwka idą trzy dziewczyny i się śmieją. A wśród nich moja Bożenka, podbiega i mówi, że była wtedy na Rynku, ale pomyliła godziny. Okazało się, że wyszedłem z kościoła za całkiem inną dziewczyną…

Żona przyjechała na Śląsk, młodzi wzięli ślub w 1975 r. – Za rok znów jubileusz, bo 50-lecie małżeństwa. Tych pięćdziesiątek jest sporo, bo 50-lecie założenia obchodzi też GKS Pniówek – cieszy się. Mają dwie córki, jedna skończyła ekonomię, druga górnictwo i geologię.

Czasami żartuje na swój temat, gdy mówi, że najpierw nazywano go „Strusiem Pędziwiatrem” (bo ciągle biegał po placu składowym, chciał wszędzie dotrzeć jak najszybciej), a teraz „Panem Krówką”. – Bo na meczach zawsze w przerwie muszą być pieczone kiełbaski oraz krówki. Kupuję je wszędzie, przywożę je nawet z Krakowa. Dziś GKS Pniówek gra w trzeciej lidze. Dumny jestem z tego zespołu, nadal mu pomagam. Nasz kameralny stadionik przeszedł remont płyty głównej, 22 tiry rolowanej trawy ściągnąłem z Warszawy. I jest tak wszystko porządnie zrobione, że nic się z płytą nie stało nawet w czasie wielkiej ulewy – cieszy się. I dodaje, że ma złotą odznakę PZPN.

Skromnie mówi, że najważniejsze to dobrze żyć z ludźmi i szanować drugiego człowieka. Cieszy się z tego, co przyniosło mu życie i nawet nie zastanawia się nad tym, co by się stało, gdyby 50 lat temu nie wysiadł na przystanku „Pawłowice Las”.

Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.

REKLAMA 900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - BOTTOM]
Więcej z kategorii
Aktualności powiązane
REKLAMA 900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - BOTTOM1]
REKLAMA 900x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - BOTTOM1]
Komentarze (0) pokaż wszystkie
  • BCOQH
    user

REKLAMA 400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT]
REKLAMA 400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT]
REKLAMA 400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT]
REKLAMA 400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT1]
REKLAMA 400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT1]
REKLAMA 400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT1]
CZĘSTO CZYTANE
Górników w kopalni będzie o połowę mniej. Dokąd trafią?
19 grudnia 2024
37.8 tys. odsłon
NAJPOPULARNIEJSZE - POKAŻ
NAJPOPULARNIEJSZE - POKAŻ
REKLAMA 400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT2]
REKLAMA 400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT2]
REKLAMA 400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT2]
REKLAMA 1600x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA1600x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - UNDER]