Dramat w bytomskiej kopalni Dymitrow rozegrał się 10 października 1979 roku 774 metry pod ziemią. Doszło tam do wybuchu pyłu węglowego. W strefie zagrożenia było się 43 górników. W wyniku katastrofy zginęło 34 z nich, w tym 17 osób dozoru i pracowników o długoletnim stażu pracy i najwyższych zawodowych kwalifikacjach. Dziesięciu pracowników udało się uratować.
Jak pisze dr inż. Bogdan Ćwięk w książce pt. Sukcesy i klęski w działaniach ratownictwa górniczego wybuch nastąpił w przodku drążonego chodnika odstawczego ściany 715d i rozprzestrzenił się do wyrobisk oddziału, obejmując je na długości około 1900 m.
- Inicjałem wybuchu były źle wykonane roboty strzałowe. Brygada przodkowa miała przygotować miejsce do rozpoczęcia drążenia nowego chodnika połączeniowego z chodnika odstawczego. Górnik nie miał swojego materiału wybuchowego, zakładając, że nie będzie mu potrzebny do przebudowy wyrobiska. Okazał się jednak niezbędny do rozstrzelania dużych brył węgla zalegających w miejscu przebudowy, wziął go więc z innego przodku. (...) Źle umieszczone zapalniki mogły spowodować powstanie obłoku pyłu węglowego. a deflagrujący materiał wybuchowy jego zapłon - czytamy.
Przyjmuje się, że jest to jedna z największych katastrof górniczych w powojennej Polsce.
- Katastrofa o tak wielkiej liczbie ofiar zaistniała niespełna rok po podobnym wypadku, jaki miał miejsce w tej kopalni i który wykazał wiele zaniedbań w zakresie wykonywania robót strzałowych, a także w zakresie utrzymania zabezpieczeń przeciw rozprzestrzenianiu się wybuchu pyłu węglowego.
Trzy lata później, w 1982 roku, również w kopalni Dymitrow doszło do wybuchu metanu i gazów pożarowych, który zabił 18 ratowników górniczych.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.