Norweskie inwestycje w ropę i gaz osiągną w tym roku rekordowy poziom. Eksperci oceniają, że ta hossa trwać będzie do przyszłego roku, co wynika z dalszego zagospodarowania pól wydobywczych i rosnącej inflacji.
W ostatnich latach Norwegia zatwierdziła szereg projektów zagospodarowania złóż. Spółki na czele z Equinorem korzystały z możliwości ulg podatkowych z czasów pandemii COVID-19. Oczekuje się, że w tym roku zainwestowana zostanie rekordowa kwota 257 mld koron norweskich przekraczająca poprzedni rekordowy poziom wynoszący 224 mld w 2014 r.
Informacje te są zatem zgodne z wcześniejszą prognozą norweskiego rządu, który zaznaczył jeszcze ub.r. że wydobycie ropy naftowej może być najwyższe od 2010 r. Natomiast wydobycie gazu nieznacznie spadło, osiągając rekordowy poziom w 2022 r., kiedy wszystkie moce produkcyjne zostały maksymalnie wykorzystane, w związku ze wzmożonym zaopatrywaniem Europy w gaz.
Czy nie gryzie się to oby z obecną polityka klimatyczną? Pewnie tak, ale Norwegowie uspakajają:
- Nie można mówić o zwiększeniu przyszłych mocy produkcyjnych ponad te, które wcześniej planowano – argumentuje norweski urząd statystyczny.
Rodzi się jednak pytanie o to, jak duży jest popyt na paliwa kopalne? Okazuje się, że jeszcze dość spory. Dlatego też niektórzy politycy w Norwegii podkreślają, że najlepszym sposobem inwestowania w transformację energetyczną gospodarki jest prowadzenie eksploatacji ropy w możliwie najczystszy sposób, aby generować środki właśnie na transformację energetyczną.
Z podobnymi pomysłami można spotkać się także w innych krajach Europie, gdzie wytwarzana jest energia elektryczna z paliw kopalnych, a następnie przesyłana dalej, do krajów sąsiednich. Na ile jest to wypełnianie potrzeb rynku, a na ile klimatyczna hipokryzja, pozostaje kwestią otwartą.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.